Artykuły

Wielki dramat narodowy na warszawskiej scenie

- Za chwilę rozpoczynamy. Dzisiaj leci całość. Od początku, po kolei. Nie mamy wiele czasu. Proszę na sceną do "Przygotowania" - to głos inspicjenta Andrzeja Szenaj­cha. - Panowie Anioły na miejsca.

- Jeden Anioł ma grypę - wtrą­ca ktoś.

- To może go pan zastąpi?

- Nie mogę, jestem diabłem.

- Ja tu stanę jako anioł - mó­wi Jan Englert, który gra Mefistofela.

- Dziękuję ci Janku - odzywa się reżyser z widowni. Zajął już swoje miejsce za pulpitem, w krzesłach dla publiczności - Przypo­minam panom, jak tylko Anioły skończą swoje kwestie, zejdą na dół na próbę muzyczną z kompo­zytorem. Pamiętamy - Anioły śpiewają. Proszę, zaczynamy.

POCZĄTEK

Gaśnie światło. Za chwilę za­płoną reflektory oświetlające tylko boki sceny. Widać cztery sylwetki, po dwie z każdej strony, w dwóch poziomach. Padają słowa Chóru Aniołów:

Ziemia to plama

Na nieskończoności błękicie...

Od tych wersów rozpocznie się "Kordian" Słowackiego, nowa, czwar­ta powojenna w Warszawie insceni­zacja wielkiego dramatu romantycz­nego, jednego z największych arcy­dzieł naszej narodowej poezji. Jesteśmy na próbie w Teatrze Współczesnym, który ten właśnie utwór wybrał na swoje trzydziestole­cie.

Nigdy chyba, od czasu "Kariery Artu­ra Ui", nie zebrała się w tym gmachu taka ilość aktorów i statystów naraz. Spotyka się ich wszędzie. Za kulisami, w bufecie, w foyer, na widowni. Uczestniczymy w próbie roboczej. Dzisiejsza tym się tylko różni od poprzednich, że po raz pierwszy próbuje się całość, sceny po kolei, a nie poszczególne fragmenty.

Nie ma jeszcze dekoracji ani ko­stiumów. Kordian nosi czerwone portki dżinsowe i granatową koszulę; Laura - brązową wełnianą sukienkę; Mefistofel jest w ciemnym garnitu­rze, a Papież - w popielatym ubra­niu.

Tylko diabły przybrały czarne pe­leryny, bo to im ułatwi szatańskie praktyki. Podnoszą się właśnie z zie­mi, zegar bije, szatani liczą:

...wiek dziewiętnasty uderzył...

TROCHĘ HISTORII

Przypomnijmy, że "Kordiana" napisał Juliusz Słowacki w Szwajcarii w roku 1833. Część Pierwszą Trylogii nazwał Spi­skiem Koronacyjnym. Jak wiadomo, druga i trzecia część nigdy się nie ukazały. Jak wiele szczegółów z biografii i przeżyć Poety, tak i powstawanie tego utworu znamy z Listów do Mat­ki. Zachowało się tych listów parę tomów i stanowią do dziś niezawodne źródło dla badaczy i komentatorów.

Pierwsza wzmianka o "Kordianie" pochodzi z 27 października 1833: "Pi­szę wielkie dzieło, napisałem już 1300 wierszy, ale to jest jeszcze niczym w porównaniu do całej budowy,.." - wspomina Słowacki. A 30 listopada informuje: "Część pierwszą za kilka dni posyłam do druku... I drukuje bezimiennie - będzie tak równiejsza walka z Adamem... Zaraz poszlę kilka egzemplarzy... - Bo całe jest o cho­robie kuzynki... Cały ten miesiąc pracowałem nad nowym poematem w 20 dni napisałem 2200 wierszy... po całych dniach przepisuję na gwałt mój nowy poemat, który nazywa się "Kordian". Dziwne to imię sam dla mego idealnego człowieka znalazłem...".

20 lutego 1834 pisze Słowacki: "Co do mego poematu, dotąd jeszcze nie wyszedł na świat...". Ale już 24 marca informuje: "Czwarte dziecię moje wyszło na świat. Nie wiem jeszcze nic o zdaniach...".

"Mój śpiew ostatni, jeżeli nie podobał się, to zadziwił. W jednym z pism po francusku wydawanych czytałem o nim zdanie i rozbiór pochlebne o tyle, ile przeciwna partija ganić nie może - a ta przeciwna mi partija są nieszczęściem wszyscy poeci, na których czele Adam... Wielu jednakże w Paryżu przypisują pieśń moją Adamowi... - pisze Juliusz do matki 27 kwietnia 1834.

NA SCENIE

Powroćmy do teraźniejszości. Na scenie zmieniają się obrazy: wiejski dziedziniec i 15-letni Kordian zadumany, stary sługa Grzegorz ze strzelbą w ręce, rozmowa z Laurą. Rok 1828: James Park w Londynie, skała w Dover, włoska willa i Wioletta, audiencja w Waty­kanie u Papieża, monolog na Mont Blanc. I koniec Części Pierwszej.

- Teraz muszę mieć dziesięć minut przerwy - mówi inspicjent.

Korzystamy z tej przerwy, by przez chwilę porozmawiać z reżyserem Erwinem Axerem.

Co Pana szczególnie pociąga w "Kordianie"? Wraca Pan do tego utworu po 21 latach, a innych dra­matów romantycznych Pan nie wy­stawiał.

- Nie miałem sceny, na której by się pomieściły. Jeśli mowa o "Kordia­nie", to silne wrażenie wyniosłem z inscenizacji Leona Schillera, którą przeżyłem jako młody chłopiec w ro­ku 1930 we Lwowie. Gdy przez krótki czas prowadziłem Teatr Narodowy, wziąłem się do pracy nad "Kordia­nem". Premiera odbyła się 21 kwiet­nia 1956 r.

- I w pamięci widzów pozostała jako wielkie wydarzenie teatralne.

- Zapewne dlatego, że była to pierwsza po wojnie inscenizacja

- Teraz zdecydował się Pan jednak wystawić "Kordiana" na małej sce­nie Współczesnego. Dlaczego?

- Dwa czynniki na to wpłynęły. Po pierwsze, zastanawiając się z kolegami nad wyborem pozycji na jubileusz po­myśleliśmy, że warto sięgnąć po to, co już raz teatr robił. W takiej kon­frontacji łatwiej się sprawdzić, prze­analizować możliwości zespołu, zrozu­mieć samego siebie. Doszliśmy do wniosku, że można by zmierzyć się z

tym utworem. Że optyka małej sceny będzie sprzyjała zbliżeniu słowa i aktora do publiczności. Że Słowackiego może nawet lepiej się tutaj usłyszy. Jeśli się to uda, pomyślimy, co dalej.

POŻEGNANIE

Przerwa się skończyła. Scena już gotowa do dalszej próby. Po lewej Kolumna Zygmunta, a na jej stopniach lud warszawski. Będzie koronacja cara Mikołaja I na króla polskiego. A potem Śpiew Nieznajomego i jeszcze scena w pod­ziemiach Katedry, Spiskowi...

- Koniec próby - ogłasza inspicjent. - Do zobaczenia jutro. Robimy od sceny w Podziemiach, do końca.

Aktorzy się rozchodzą, nazajutrz czeka ich następna próba i tak codziennie, niekiedy dwa razy - rano i wieczorem aż do premiery 16 kwietnia.

Żegnamy Kordiana - Wojciecha Wysockiego, Mefistofela - Jana En­glerta, Grzegorza - Henryka Borow­skiego, Laurę - Maję Komorowską, Wiolettę - Barbarę Sołtysik, Papieża - Zdzisława Mrożewskiego, Cara - Czesława Wołłejkę, Prezesa - Józe­fa Fryźlewicza, Starca - Władysława Krasnowieckiego, Księcia Konstantego - Mieczysława Czechowicza i innych oraz scenografa Ewę Starowieyską i kompozytora Jerzego Satanowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji