Artykuły

Z perspektywy Mont Blanc

Rolę tytułową gra w tym przed­stawieniu zeszłoroczny absol­went PWST - Wojciech Wysoc­ki. Jest to jego pierwsza duża rola na prawdziwej scenie. Młody aktor uważa wprawdzie, że debiutem był już Henryk w "Ślubie" Gombrowicza, którego grał dla publiczności będąc na drugim roku studiów. Było to przedstawienie studenc­kie, reżyserował je (obecny słuchacz wy­działu reżyserskiego) Krzysztof Zaleski. Grano ten "Ślub" w kraju i za granicą, naj­więcej w starej Prochowni, czyli u Woj­ciecha Siemiona, znanego opiekuna mło­dych talentów. Dali 50 spektakli. Podobali się, skoro tak wytrawny reżyser jakim jest Erwin Axer, po obejrzeniu Wojtka w roli Henryka powiedział mu, że po dyplomie chętnie zobaczy go w swoim zespole. Miał więc Wojtek zapewnione miejsce w świetnym teatrze. A od roku wiedział, że zagra Kordiana.

Szczerze mówiąc przedtem o Kordianie nie myślał. Zaliczył jak wszyscy rówieśni­cy dzieła naszych romantyków w szkole średniej i odczuwał raczej niedosyt litera­tury współczesnej. Wojtek nie jest roman­tykiem. Ma rzeczowy stosunek do ludzi, do tego co robi, jak pracuje. Poważnie, odpowiedzialnie traktuje swoje obowiąz­ki. Stoi mocno nogami na ziemi. Pozornie daleko stąd do szczytu Mont Blanc.

Warto przypomnieć, że Słowacki w "Kordianie" przeprowadził krytykę ide­alizmu romantycznego. Nie wierzył w siłę działania samotnego bohatera. Klęski Kordiana są tego dowodem. Młodzieniec ten szlachetny, zapalony, gotowy do po­święceń, jest jednocześnie słaby, chciało­by się powiedzieć zwyczajny. Oczywiście na miarę tego czasu, tego świata, w któ­rym istniał i chciał działać.

Potrzebny był zatem Erwinowi Axerowi aktor młody, nawet niedoświadczony, ale wrażliwy. Tylko taki mógł pokazać całą zależność Kordiana od otaczających go ludzi, od ich zamierzeń i racji. Obok zależ­ności, jaka wiąże bohaterów dramatu, powstaje na scenie Teatru Współczesnego zależność partnerów: cała plejada znako­mitych, doświadczonych aktorów, od­działuje silnie na debiutanta. Czesław Wołłejko (po mistrzowsku zagrana postać Cara Aleksandra), Jan Englert (rewelacyj­ny Mefisto-Doktor), Mieczysław Czecho­wicz (ciekawie pokazany Książę Konstan­ty) i inni zwyciężają przecież Kordiana-Wojtka.

Niczego nie zdoła ten Kordian zrealizo­wać: chciał kochać, ale jego wybrana nie traktowała go serio, chciał się zastrzelić - chybił, chciał użyć życia i z tego nic nie wyszło, chciał poświęcić się dla ojczyzny - czynu nie dokonał. I nie będzie go z nami.

Z tego przedstawienia, dla Wojciecha Wysockiego i jego rówieśników wynika taka nauka: Dziś dążymy do stabilizacji, Kordian był stabilizacji zaprzeczeniem. Ale jest w tym zderzeniu dwóch odległych sobie świa­tów odmiennych ideałów - romantyczne­go i współczesnego - głęboki sens. Wia­domo przecież, że gdy na codzienne na­sze sprawy spojrzy się z pewnej perspek­tywy, nabiorą one innych wymiarów, z Mont Blanc widzi się szerzej, poznaje więcej.

Wojtek wie także, że na "szczyt", by tej metafory się już trzymać, droga jest długa, żmudna, trudna - jak w dramacie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji