Artykuły

Macież-wy humoru poczucie?

"Aktorzy nieprowincjonalni" Kabaretu Macież w Centralnym Basenie Artystycznym. Pisze Karolina Matuszewska w Teatrakcjach.

Nie powinno być przesadą stwierdzenie, że tradycja polskiego kabaretu jest bardzo płodna i inspirująca. Do dziś nuci się piosenki Zielonego Balonika, wystawia Teatrzyk Zielona Gęś Gałczyńskiego, śmieje ze Starszymi Panami. Jednak mam wrażenie, że od kilku lat polska scena kabaretowa przeżywa poważny kryzys. Co prawda mamy sporo grup, które roszczą sobie prawo do rozbawiania publiczności, jednak jest to w większości humor bardzo prymitywny, mało błyskotliwy i częściej po prostu żenujący niż komiczny. Dawny inteligentny dowcip czy ostrą satyrę zastąpiły niewybredne żarty na temat polityków i Sejmu (co mija się z celem, gdyż co to za sztuka śmiać się z czegoś, co samo się ośmiesza), a piosenki o często dużych walorach literackich zostały wyparte przez przeróbki utworów kultury masowej. Na to wszystko nakłada się w dodatku kiepskie wykonanie. Kabareciarze są tak pewni swojego talentu i poczucia humoru, że często zagrywają się i gotują, zanim jeszcze wybrzmi puenta dowcipu.

Wszystko to wzbudza moją ogromną niechęć do tego typu działalności, a imprezy w stylu nocy kabaretowej czy różnego typu przeglądów skutecznie odpędzają mnie od telewizora. Oczywiście istnieją grupy, które potrafią utrzymać poziom, jednak należą one do mniejszości. Tym bardziej należy je chwalić i promować.

Od pewnego czasu śledzę poczynania warszawskiej Grupy Macież. Jest ona o tyle interesująca, iż działa na pograniczu kabaretu i teatru. Została założona w 2004 roku przez grupę studentów (obecnie już absolwentów) Akademii Teatralnej w Warszawie. Te korzenie zaważyły na jej pracy na dwa sposoby: aktorskie wykształcenie dało niezły warsztat w wykonywaniu skeczy, zaś ich tematyka dotyczy w większości spraw środowiska artystycznego. Początkowo występowali głównie przed wąskim gronem znajomych i osób wtajemniczonych, urozmaicali pomniejsze wydarzenia artystyczne stolicy, pojawiali się w klubach. Z czasem jednak postanowili wyjść do szerszej publiczności. Efektem tych starań było zdobycie kilku nagród oraz cykl występów w Centralnym Basenie Artystycznym. Obecnie możemy oglądać ich program-spektakl Aktorzy nieprowincjonalni.

To specyficzne przedstawienie to blisko 1,5 godziny świetnej zabawy i żartów ze środowiska artystycznego. Złożone z kilku starych skeczy i uzupełnione nowymi, tworzy spójną opowieść-satyrę na współczesną kulturę masową. Jej bohaterami są młodzi aktorzy i ich codzienne zmagania: w pracy w teatrze, podczas prób, na castingach, festiwalach, ale również z bezdusznymi agentami, niekompetentnymi dyrektorami i urzędnikami w bankach. Twórcy wykorzystują szereg doświadczeń z własnego życia, często nie ukrywając się za graną postacią. Zwracają się do siebie swoimi prawdziwymi imionami lub przezwiskami, wspominają autentyczne zdarzenia, improwizują na tle bieżących wydarzeń. Dzięki temu ich humor staje się prawdziwie autoironiczny, a przy tym niezwykle gorzki. W Aktorach nieprowincjonalnych doprowadzający do łez absurdalny humor miesza się ze smutną refleksją na temat stanu współczesnej kultury, którą rządzą niekompetentni biurokraci, konsumuje niewyrobiona publiczność, a która w ostateczności i tak przegrywa z telewizyjnymi serialami, w których grają amatorzy.

Humor Macieży czerpie przede wszystkim z absurdów codzienności oraz autoironii. Na stronie internetowej Grupy pojawiła się informacja: "Powszechnie znane są opinie, iż aktorzy to mitomani i kabotyni, zakochani w sobie z wzajemnością, mający wygórowane mniemanie na temat swojego talentu. My tym opiniom postanowiliśmy się przyjrzeć, dogłębnie zbadać i wszystkie je potwierdzić!" Wbrew pozornej dosłowności takiego komentarza, twórcy mają ogromny dystans do swojej pracy oraz statusu aktora-gwiazdy. Nie boją się wzajemnych drobnych złośliwości, grania zwierzątek czy też rezygnacji z własnej atrakcyjności. Wyśmiewane są tu po kolei wszystkie aktorskie przywary: od kabotyństwa, poprzez narcyzm, zawiść, alkoholizm, dbałość o dobry wygląd oraz megalomanię wynikającą z faktu posiadania dyplomu państwowej szkoły. Nie odżegnują się przy tym od licznych nawiązań kulturowych i teatralnych. Widoczna jest przy tym wyraźna potrzeba oddechu od skostniałego szkolnictwa teatralnego, które narzuca pewne schematy myślenia. Taki dystans do własnej pracy jest obecnie niezwykle pożądany.

Niewątpliwym atutem spektaklu jest bardzo dobre aktorskie wykonanie skeczy. Szczególnie ujmująca jest tutaj jedyna kobieta w grupie - Olga Sarzyńska, które nie tylko świetnie odnajduje się w kabaretowym repertuarze, ale również przepięknie śpiewa. Cennym urozmaiceniem jest także obecność własnego kompozytora - Mateusza Dębskiego, który dzielnie towarzyszy swoim kolegom na scenie. Oprócz stałych członków zespołu (poza wymienionymi jeszcze Marcin Sitek, który wyreżyserował całość) w Aktorach pojawiają się dodatkowo Maciej Wyczański i Marek Grabie. Jedyne, co mi przeszkadzało, to brak Mateusza Grydlika - szczególnie w moim ulubionym skeczu Próba TR. Zastępujący go tam Grabie nie stworzył tak charakterystycznej postaci młodego zdolnego reżysera, która w wykonaniu aktora Teatru Współczesnego rozśmieszała do łez.

Aktorów nieprowincjonalnych można będzie obejrzeć w tym sezonie po raz ostatni 21. czerwca w Centralnym Basenie Artystycznym. W najbliższy piątek w klubie na Chłodnej 25 odbędzie się z kolei premiera stand up comedy Marcina Sitka pod wiele mówiącym tytułem Król Dopalaczy, czyli podróż do wnętrza dropsa. Myślę, że dla osób podobnie jak ja znudzonych trywialnością polskiego kabaretu oraz koturnowością teatru obie te propozycje mogą przynieść nieco oddechu i odzyskania wiary w to, że błyskotliwy i prawdziwie absurdalny humor jest jeszcze możliwy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji