Artykuły

Jak robić dobry teatr

- Proponujemy teatr, który nie jest tylko salonem, w którym spędza się przyjemnie czas. U nas odbywa się rozmowa z widzami o istotnych sprawach, na przykład o patriotyzmie, samobójstwach wśród młodzieży czy terroryzmie - mówi Paweł Łysak, dyrektor Teatru Polskiego w Bydgoszczy.

W mieście, które nie jest centrum kulturalnym kraju, trudno odnieść teatralny sukces. Co zrobić, by do teatru chcieli przychodzić szerokim strumieniem widzowie? O tym, jak to się udało w Legnicy i Bydgoszczy, opowiadali niedawno przy kawie w bielskim hotelu President dyrektorzy tamtejszych teatrów. A jak na ich tle wypada bielski Teatr Polski, który właśnie zakończył jubileuszowy 120 sezon?

- Nie robimy teatru dworskiego, dla elity, ale dla ludzi, i to różnych. Lokalnej władzy, która nas finansuje, zadajemy ze sceny trudne pytania, poruszając problemy aktualne, nurtujące mieszkańców. Teatr ma im pomagać żyć, przywracać dumę - mówił w Presidencie Jacek Głomb, od 1994 roku dyrektor Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Podkreślał, że ważna jest zgrana teatralna drużyna, zespół zjednoczony wokół wspólnej idei. Teatr, jedyny w mieście, to nie miejsce na kreowanie osobistej kariery jego dyrektora. Jacek Głomb podkreślił też, że teatr powinien wychodzić poza mury macierzystego gmachu - wędrować z przedstawieniami, docierać do rozmaitych środowisk, także do ludzi, którzy nigdy wcześniej do teatru nie chodzili. Powinien też sprawdzać się uczestnicząc w przeglądach i festiwalach.

Także Paweł Łysak, od 2006 roku dyrektor Teatru Polskiego w Bydgoszczy, jest przekonany, że teatr ma misję nie tylko artystyczną ale i społeczną. - Nie ma to być teatr grający tylko farsy i inne wesołe sztuki. Nie ma też pieniędzy, by ściągać artystów znanych z filmu i telewizji. Proponujemy więc teatr, który nie jest tylko salonem, w którym spędza się przyjemnie czas. U nas odbywa się rozmowa z widzami o istotnych sprawach, na przykład o patriotyzmie, samobójstwach wśród młodzieży czy terroryzmie - mówi Paweł Łysak. - Stąd idea "teatru projektów", na który składają się nie tylko spektakle, ale i warsztaty, wykłady, koncerty, wystawy, spotkania. Do ich realizacji wciągamy wiele instytucji działających w mieście. Widzów zapraszamy do dialogu i zabawy w teatr, choćby przez statystowanie. Chcemy budować mosty a

nie stawiać kolejne mury. Teatr to tylko jeden z elementów kultury miasta. Są inne instytucje i ich działalność trzeba łączyć w system.

Obaj dyrektorzy nie ukrywali, że los miejskiego teatru zależy od lokalnej władzy, która posiada potężną broń - pieniądze. Poza tym najlepszą nawet teatralną wizję może łatwo zniszczyć decyzja personalna lokalnego decydenta. A repertuar? Powinien być różnorodny, ambitny, dostosowany do specyfiki środowiska. Ale i tak, jak zauważył Paweł Łysak, w większości teatrów robi się rzeczy modne i podobne. Cży w bielskim Teatrze Polskim też tak jest?

Choć - jak wyliczył Robert Talarczyk, dyrektor Teatru Polskiego od 6 lat - pod względem wysokości dotacji bielska scena jest dopiero na 38 miejscu w Polsce, udaje się przygotować 7-8 premier w ciągu sezonu. To dobry wynik. A widzów systematycznie przybywa. Repertuar jest dobrany starannie, by zadowolić różne gusty, ale bez obniżania poziomu artystycznego. Farsy i lektury szkolne oczywiście są, lecz to margines. Dominuje współczesność w różnych odcieniach. Są świeże hity światowe, na przykład "Bóg mordu" i polskie prapremiery ("Taka fajna dziewczyna jak ty" Ingmara Villqista, czyli chorzowianina Jarosława Świerszcza), jest polemicznie potraktowana XX-wieczna klasyka ("Mistrz & Małgorzata Story"), są tematy tak aktualne i budzące emocje jak stosunek Polaków do Żydów ("Żyd"), lustracja ("Norymberga") czy interwencja w Afganistanie ("Bitwa o Nangar Khel" - na zdjęciu). Ewenementem jest udział w spektaklu jednego z komandosów, którzy ostrzelali wioskę Nangar Khel. Całą serią poją- j wiają się sztuki dotykające bielskich i podbeskidzkich spraw (najnowsza to "Królowie dowcipu").To także bardzo przyciąga widzów.

Aktorzy się rozśpiewali. Tradycją ku zadowoleniu publiczności, stały się towarzyszące niektórym spektaklom muzyczne gale, w pa-rodystyczny sposób prezentujące polskie i światowe przeboje. Teatr Polski wylansował bielszczanina Artura Pałygę, dziś już cenionego w kraju dramatopisarza. Repertuar jest w miarę odważny, nieprzekraczający na ogół zasad dobrego smaku. Władze oglądają spektakle, ale w repertuar nie ingerują. Co najwyżej dochodzi do męskiej rozmowy w cztery oczy między dyrektorem TP a prezydentem miasta. Efektem jest - jak mówią w teatrze - rozsądny kompromis. Bielska scena systematycznie zdobywa w Polsce coraz lepszą markę, a publiczność, głosując nogami, najwyraźniej popiera taki model miejskiego teatru. Oby tak dalej...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji