Artykuły

Grotowski we wspomnieniach Flaszena

W filmie Małgorzaty Dziewulskiej Ludwik Flaszen spaceruje albo jeździ samochodem po Wrocławiu, zagląda do miejsc związanych z Jerzym Grotowskim i o nim opowiada. Nagrania dokonano w 2009 roku podczas obchodów Roku Grotowskiego, gdy twórca Teatru Laboratorium, jak mówi sam Flaszen, sięgnął bruku, tzn. jego wizerunek trafił na uliczne billboardy, stał się niemal ikoną kultury popularnej - pisze Wojciech Majcherek w Zeszytach Literackich.

W finale filmu widzimy Flaszena, jak w tłumie na Rynku ogląda na wielkim ekranie fragmenty Księcia Niezłomnego. I na koniec wygłasza pochwałę tego "upowszechnienia" dzieła Grotowskiego, ale pobrzmiewa w niej nuta ironii, a może nawet rezygnacji - widać tak musi być.

Podejrzewam, że Flaszen w filmie nie mówi o Grotowskim wszystkiego, co mógłby. Ale nie tworzy wokół siebie i swoich związków z artystą aury tajemniczości, którą otoczenie Grotowskiego lubiło kreować. Może dlatego, że Flaszen funkcjonował w teatrze 13 Rzędów, a potem Laboratorium na innych zasadach. Był partnerem bossa, jak mówiło się o Grotowskim. Sam się śmieje, że byli jak para cyrkowych clownów. Powiada też, że najbardziej mu dzisiaj brakuje Grotowskiego do żartów. Najciekawsze w filmie są jednak te fragmenty, gdy Flaszen mówi o sobie. O swoim dziadku, który miał być rabinem, ale został manifestacyjnym ateistą - "prowincjonalnym Faustem". Opowiada też, jak w 1968 roku sam padł ofiarą antysemickiej nagonki i był już gotów podać się do dymisji. I wtedy Grotowski zagroził władzom partyjnym, że rozwiąże teatr, jeśli ataki na Flaszena się powtórzą i będzie skandal na cały świat. Grotowski nienawidził antysemitów - wspomina Flaszen. Wyznaje: "Moje nieszczęście osobiste polega na tym, że mam podwójną przynależność: polską i żydowską. Co na to poradzę, że wzrusza mnie Najświętsza Panienka, wzrusza mnie wiersz Do matki Polki, że moją ojczyzną jest polszczyzna, mam polskie sny, ale na moje żydostwo też nie mogę poradzić". I kolejny raz wybucha śmiechem: "Ludzie poradźcie mi, co mam zrobić?".

W filmie nie pada pytanie, które mnie ciekawi: kim byłby Grotowski dzisiaj? Flaszen o tym nie mówi. Przypominam sobie, co powiedział rok temu w wywiadzie dla "Dużego Formatu" Tadeuszowi Sobolewskiemu. Opowiadał o pomniku Montaigne'a w Paryżu, który sobie upodobał. "Niektórzy przechodnie, uśmiechnięci, zatrzymują się przed figurą mistrza, dotykając dłonią jego wysuniętej stopy, jak stopy jakiegoś świętego... Święty Michał z Montaigne! Uśmiechnięty sceptyk... Może takiego patrona trzeba naszym czasom?".

Czyżby więc Flaszen po wielu obrotach losu, bywając na progu różnych kościołów, wybierał pod koniec życia Montaigne'a i stawiał go za wzór sobie i innym?

*

***

Grotowski-Flaszen, reż. Małgorzata Dziewulska, Narodowy Instytut Audiowizualny 2010.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji