Artykuły

MŁODZIEŻ W TEATRZE

Szanowny Panie Redaktorze!

Pozwalam sobie napisać do Pana, poruszony pewnym przedstawieniem. Mianowicie spektaklem "Kordiana" w Teatrze Powszechnym. Skłoniło mnie to przedstawienie do zahaczenia o - ważny podobno - temat: młodzież w teatrze. Mam 21 lat, jestem studentem IV roku Wydziału Geologii (a więc wydziału raczej matematyczno-przyrodniczego), teatr traktuję jako swoją wielką, pozazawodową pasję. Widziałem prawie wszystkie ważniejsze przedstawienia (prezentowane na scenach warszawskich) na przestrzeni ostatnich kilku lat, czytam wszystkie recenzje w prasie, artykuły w czasopismach, nowe sztuki drukowane przez Dialog, prowadzę na wydziale Koło Miłośników Teatru. Jest mi więc sprawa teatru bliska. Sądzę, że od czasu do czasu mógłby Pan w Swoim piśmie poświęcić trochę miejsca młodzieży, pozwolić jej się wypowiedzieć. Czytamy jak ważna jest sprawa przybliżenia młodzieży do teatru, uwrażliwienia jej na ten gatunek sztuki. Teatry prowadzą w tym kierunku mniej lub bardziej skuteczną działalność. Myślę, że warto byłoby, aby czytelnicy Pańskiego pisma zaznajomili się czasem, obok opinii profesjonalistów-krytyków z opinią młodzieży. Ostatecznie to my za kilka lat będziemy kształtować życie teatralne w naszym kraju.

Napisałem, że skłonił mnie do tego wystąpienia spektakl Kordiana. Tak. Bowiem pojawiają się od czasu do czasu przedstawienia, które, niezależnie od ich oceny, skłaniają do dyskusji, zmuszają do refleksji, powodują chęć mówienia o nich. Widziałem w swoim krótkim życiu kilka takich przedstawień, które oprócz zachwytu samą formą teatralną, wywołały refleksje ogólniejszej natury, które, mówiąc nieco patetycznie, odcisnęły się w mojej świadomości wyraźnym śladem. Były to między innymi: "Wesele" i "Wyzwolenie" Hanuszkiewicza a ostatnio właśnie "Kordian" (jedyny zresztą spektakl, który obejrzałem dwukrotnie). Przedstawienie to obrosło już w tej chwili bogatą literaturą. Ukaże się zapewne recenzja i w Pańskim piśmie. Zostanie ono dokładnie omówione, zanalizowane, poddane trzeźwemu osądowi ludzi zawodowo parających się wytykaniem błędów innym. To zresztą dobrze, powinno ono wreszcie zostać poważnie omówione i zanalizowane. Jest to bowiem niewątpliwie jedno z najbardziej dyskusyjnych i najbardziej prowokujących przedstawień ostatnich lat.

I mnie nie wszystko podoba się w nim jednakowo i ja mógłbym spierać się o te czy inne rozwiązania. Ale chciałbym zwrócić uwagę na inną stronę tego zjawiska. Na jego wartość największą i najważniejszą, wobec której bledną spory o strój Violetty, o big-beatowe piosenki czy elektryczne latarki. Wywołuje ono mianowicie zafascynowanie t e a t r e m i zafascynowanie S ł o w a c k i m. Odkrywa nowy teatr, nowego, bliskiego nam, mądrego Słowackiego. I nie jest to wyłącznie moje zdanie, ale również moich koleżanek i kolegów, którzy przedstawienie widzieli. Szkołę skończyliśmy kilka lat temu. Po szkole pozostało nam raczej zniechęcenie do klasyków, których zarzynano tam drewnianą piłą, wydobywając z nich kolejne dna i zagłębiając się w rozważania; "co autor miał na myśli". I nagle siedzimy w teatrze zafascynowani, z zapartym tchem słuchamy słów, które już kiedyś czytaliśmy, słyszeliśmy nawet ze sceny, ale które dopiero dziś odkrywamy, rozumiemy. Które są i cudowną poezją i wyrazem niezwykłej, głębokiej prawdy o narodzie i o człowieku. Największą zasługą Hanuszkiewicza jest to, że pokazał nam przedstawienie, w którym znajdujemy samych siebie, własne myśli, własne przeżycia. Odkrywamy je w klasycznym tekście, w słowach, które dotychczas były martwe. W swojej recenzji w Expressie napisał Pan, że nie jest to przedstawianie dla młodzieży. Pozwolę sobie sprostować. To nie jest przedstawienie dla młodzieży szkolnej, nie może zastąpić lektury tekstu. Ale to jest właśnie przedstawienie dla młodzieży dorosłej. Głównie bowiem ona odnajdzie w nim siebie. Kordian był dotychczas pięknym, niezwykłej wartości zabytkiem literatury narodowej. Teraz przemówił do nas jako utwór s c e n i c z n y, poezja przemówiła nie tylko wyrafinowanym pięknem formy, ale przede wszystkim zawartą w sobie treścią. Identyfikujemy się w tym przedstawieniu z jego bohaterem, tu się mówi o sprawach, które nas żywo obchodzą. Ogromna w tym również zasługa Andrzeja Nardellego, odtwórcy roli tytułowej. Na pewno nie jest to rola zagrana bezbłędnie, technicznie bez zarzutu, co zresztą u tak młodego aktora było niemożliwe. Ale jest to Kordian niezwykle prawdziwy, autentyczny, młody, bardzo współczesny. Pięknie pokazane jest w tej roli (i w całym przedstawieniu) nakładanie się dzisiejszej generacji młodych ludzi na generację Kordianów, powiązania emocjonalne, światopoglądowe, tkwiące w nas, młodych, do dziś echa tamtych tragedii narodowych. To rola, którą się pamięta. To spektakl, który budzi wiarę w siłę i wielkość teatru. Teatru atakującego widza współczesną, nową formą teatralną i atakujący widza myślą, tak zwykle czysto i precyzyjnie wydobytą z utworu. Spektakl "Kordiana" jest przykładem: stylu niewątpliwie bardzo dyskusyjnego, mającego wielu zwolenników i jeszcze więcej przeciwników. Ale jest ten spektakl pokazem teatru żywego, poruszającego, prowokującego, teatru, obok którego nie można przejść obojętnie.

Z poważaniem Jacek Pazdro, Warszawa

Data publikacji artykułu nieznana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji