Artykuły

Teatr unosi się nad sceną

Mamy tak przestarzałą technikę teatralną, że nie przyjeżdżają do nas najlepsze inscenizacje ze świata - pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

Jeszcze niedawno był to problem organizatorów koncertów. Kiedy Peter Gabriel przygotował widowisko "Downside Up" z muzykami grającymi "do góry nogami" i sceną podwieszaną pod kopułą sal koncertowych, Polska była jedynym krajem, do którego były lider Genesis przyjechał z okrojoną scenografią -nie dysponowaliśmy bowiem obiektami do zaprezentowania oryginalnej wersji. Z tych samych powodów nie dotarł do nas Coldplay i jego "Viva la vida!". Sytuacja na rynku koncertowym poprawiła się, działają dwie nowe hale - w Łodzi i Trójmieście. Rozwiązania scenograficzne przenikają jednak z show-biznesu do teatru, ten zaś nie jest przygotowany na ich zastosowanie. "Hamleta" Luca Percevala z Thalia Theather w Hamburgu, do którego scenografia jest podwieszona do konstrukcji nadscenia i waży 4 tony, chciały pokazać poznańska Malta i łódzka Klasyka Współczesności.

- Warunki techniczne były już ważnym elementem negocjacji przy sprowadzeniu wcześniejszego spektaklu Luca "The Kennedys" w 2010 r. - mówi Michał Merczyński, szef Malta Festival. - Rozmawialiśmy o różnych lokalizacjach, braliśmy pod uwagę Targi Poznańskie, ale nasi goście zdecydowali, że w grę wchodzi wyłącznie poznański Teatr Wielki. Niestety, w tym roku w czasie Malty opera będzie remontowana i tym samym sprawa zaproszenia "Hamleta" została zamknięta.

Na festiwal Klasyka Współczesności jesienią 2010 r., poza spektaklem Percevala - myślano o nim w preselekcji - planowano zaprosić "Woyzecka" Roberta Wilsona z muzyką Toma Waitsa - inny przebój hamburskiej Thalii. Do pokazów nie doszło z powodów technicznych - spektakl grany jest bowiem na siatce zamontowanej na specjalnej ramie.

- Takie problemy zdarzają się przy organizacji większości festiwali - mówi Waldemar Zawodziński, dyrektor artystyczny Teatru im. Jaracza w Łodzi. -Ich uniknięciu służą standardowe procedury - najpierw wymieniamy się dokumentacją techniczną, na dalszym etapie zespół gości przysyła ekipę, która sprawdza sytuację na miejscu. Nie zawsze da się uzyskać optymalne rozwiązanie. Jest jednak na to coraz więcej sposobów: najprostszy to budowa w przestrzeni postindustrialnej specjalnej konstrukcji, która ma odpowiedni udźwig. Braliśmy pod uwagę to rozwiązanie, ale zabrakło czasu. Mamy nadzieję, że "Woyzeck" przyjedzie jeszcze do Łodzi.

"Ostatnią taśmę" Becketta, również w reżyserii Roberta Wilsona, można było pokazać wyłącznie w łódzkim Teatrze Wielkim. Scena pomieściła dekorację, ale widownia okazała się zbyt duża - jej tylna część świeciła pustkami, co nie sprzyjało ani grze, ani odbiorowi. Z kolei scenografię do "Panien z Wilka" Alvisa Hermanisa trzeba było przyciąć, bo nie wchodziła nawet na dużą scenę Teatru im. Jaracza.

- Ze scenami jest jak z ludźmi: rzadko która jest idealna i spełnia wszystkie wymogi - mówi Jan Englert, dyrektor artystyczny Teatru Narodowego. - Jeżeli spektakl oparty jest na nietypowym projekcie scenograficznym, bywa, że nie można go pokazać poza macierzystym teatrem. Przekonałem się o tym, organizując festiwal Teatrów Narodowych.

Zdarza się, że diabeł tkwi w szczegółach.

- Teoretycznie przedstawienia z Narodowego możemy grać w krakowskim Teatrze im. Słowackiego i gdańskim Wybrzeżu, pod warunkiem jednak, że zgadzają się parametry dotyczące zapadni czy ruchomych części sceny - mówi Jan Englert. - Kompanie występujące w objeździe w ogóle nie robią z tego problemu i przygotowują dwie wersje dekoracji - jedną lżejszą, mobilną zmyślą o tournée. Tak będzie z naszą nową premierą -"Udrękami życia" Hanocha Levina z Anną Seniuk i Januszem Gajosem - którą produkujemy również w wersji objazdowej.

-Polskie teatry starają się modernizować wyposażenie, jednak wciąż zdarza się, że posiadają na przykład przestarzałe sznurownie z lat 50. - mówi Karolina Ochab, ze stołecznego Nowego Teatru. - Generalnie brakuje obiektów o nowoczesnej i zmiennej przestrzeni, które można dostosować do najróżniejszych produkcji. W zachodnich instytucjach standardem jest, że - poza tradycyjną sceną pudełkową - dysponują halą bądź hangarem, gdzie można pokazywać spektakle praktycznie beż żadnych ograniczeń.

Karolina Ochab zapowiada, że najpóźniej jesienią 2014 r. zostanie otwarta nowoczesna siedziba Nowego Teatru po przebudowie zabytkowej zajezdni MPO przy ulicy Madalińskiego w Warszawie. By obejrzeć przedstawienia Krzysztofa Warlikowskiego, nie będzie trzeba wyprawiać się na dalekie przedmieścia stolicy.

- Usytuowanie sceny i widowni będziemy mogli dostosować każdorazowo do prezentowanych spektakli, a zamierzamy również sprowadzać najciekawsze inscenizacje z Polski i ze świata - dodaje Karolina Ochab.

Nowoczesną salą ma również dysponować TR Warszawa w gmachu Muzeum Sztuki Nowoczesnej na placu Defilad.

- Nie wiemy, kiedy prace nad projektem zostaną wznowione, ale możliwości techniczne sceny są od początku dokładnie określone - mówi wicedyrektor Tomasz Janowski. -Planujemy widownię dla pięciuset widzów, którą będzie można ustawić w dowolnym miejscu sali; podobnie jak scenę. W planie jest łatwy dostęp do magazynu, dla samochodów z dekoracjami, zapadnia, która będzie mogła pełnić funkcję fosy dla orkiestry. Potrzeba jednak determinacji i dobrej woli, również ze strony władz miasta, żeby ten projekt zrealizować.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji