Artykuły

Dom Gombrowicza na skraju miasta. Dziś to Śródmieście

W tej kamienicy mieszkał Gombrowicz. To tu gościł Brunona Szulca, Witkacego. Dom ocalał, tak jak willa w podradomskiej Wsole, gdzie od 2009 r. działa muzeum pisarza. W cyklu Warszawa nieodbudowana - Chocimska 35 - pisze Jerzy S. Majewski w Gazecie Wyborczej Stołecznej.

To śmierć ojca pisarza Jana Onufrego Gombrowicza sprawiła, że jego matka i siostra z dawnego mieszkania przy Służewskiej przeprowadziły się do nowego domu. Powstał on na granicy Śródmieścia i dynamicznie zabudowującego się Mokotowa. Witold podążył za nimi i zamieszkał w pokoju naprzeciwko mieszkania matki. Stołował się jednak u niej i u niej korzystał z kąpieli, bo w jego kawalerce łazienki nie było.

Salon po mieszczańsku

Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do kamienicy na Służewską 3. Budynek wszedł do dziejów architektury warszawskiej jako najciekawsza architektonicznie, secesyjna budowla Warszawy. Powstał w latach 1903-05 według projektu Mikołaja Tołwińskiego, z którym współpracowali architekci Henryk Stifelman i Stanisław Weiss.

W kamienicy warszawskiej styl art nouveau nie ograniczał się tylko do elewacji zewnętrznych. Secesyjne ornamenty dekorowały wnętrza, opinały ściany klatki schodowej, pięły się wzdłuż balustrad, nie ominęły też stolarki. Okna wypełniały wielobarwne witraże. Posadzki i ściany dziedzińca połyskiwały ceramicznymi powierzchniami. W niecodzienny sposób opracowano przejazd bramny, któremu nadano nerkowaty przekrój. I tu błyszczały białe płytki, a w sklepieniu widniały malowidła. Secesyjny zarys dostrzec też można w rzucie budynku. Zapewne nie brakowało elementów wystroju w tym stylu - także w ośmiopokojowym mieszkaniu Gombrowiczów. Samo jego umeblowanie wydaje się być jednak eklektyczne, typowe dla mieszczańskich wnętrz przełomu XIX i XX w. Dowodzi tego zachowana fotografia Witolda. Siedzi przy masywnym, rzeźbionym stole. W tle widać fragment potężnego kredensu ożywionego kolumnami i bogato zdobionymi gzymsami. Przeładowany meblami pokój znakomicie ilustruje gust warszawskiej klasy średniej początku XX w. Jednak na przełomie lat 20. i 30. trącił już mocno myszką. Takie wnętrze - ośmieszane wówczas przez architektów i teoretyków modernizmu - wydawało się być idealnym punktem odniesienia dla Gombrowicza, prześmiewczego, przewrotnego i pełnego ironii.

Przypomnijmy w tym miejscu, że rodzina Gombrowiczów do Warszawy sprowadziła się w roku 1911. Wtedy to wynajęte zostało mieszkanie przy Służewskiej 3. Ojciec Witolda Jan był właścicielem fabryki papieru drzewnego, rentownego młyna w Bodzechowie i kopalni w Dołach Biskupich. Wkrótce po sprowadzeniu się do Warszawy trafił jednak do radomskiego więzienia z wyrokiem za udział w rewolucji 1905 r. Z prośbą o ułaskawienie męża zwróciła się do cesarza Mikołaja II Antonina Gombrowiczowa. Została uwzględniona i Jan opuścił więzienie na początku 1912 r. Jeszcze przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości w 1917 r. został dyrektorem Zarządu Warszawskiego Zakładów Żelaznych Ostrowieckich, a za pieniądze ze sprzedaży fabryki papieru drzewnego kupił dwie kamienice - przy Wspólnej 33 i Próżnej 7. Tę druga rodzina sprzedała zaraz po śmierci Jana w 1934 r.

Księżniczka i Poniżalski

Gdy Gombrowiczowie przeprowadzali się ze Służewskiej, kamienica przy Chocimskiej 35 miała zaledwie kilka lat. Powstała ok. 1930 r. Była pięciopiętrowa, ze stosunkowo obszernym podwórkiem studnią. Fasadę po bokach ujęły charakterystyczne trójkątne wykusze obramione boniowanymi lizenami. Nadały one całości charakter sztuki art déco. Ścianę pomiędzy wykuszami dodatkowo rytmizują pilastry o stylizowanych kapitelach. Ostatnia kondygnacja, tak jak w wielu kamienicach z lat międzywojennych, została cofnięta i poprzedzona płytkim tarasem.

Mieszkanie matki Gombrowicza było o połowę mniejsze od tego na Służewskiej. Miało cztery pokoje, za to mogło poszczycić się nowocześnie urządzoną łazienką. Meble do salonu przynajmniej częściowo przeniesione zostały ze Służewskiej. "Witam w królestwie złego smaku" - zwykł o nim mawiać pisarz. Czynsz wynosił 200 zł.

Sam Gombrowicz zajmował kawalerkę z kuchnią pod nr 15. Mieszkał skromnie, jak przystało na początkującego pisarza. W kawalerce stał stół, ściany zastawione były półkami pełnymi książek. Zapewne to właśnie w kawalerce na Chocimskiej powstały fragmenty "Ferdydurke". Pisał ją być może też w pałacyku swego brata Jerzego w podradomskiej Wsole. Jak było? "Tego niestety nie wiemy. Nie mamy dowodów (...) Pytanie zatem o to, kiedy i w jaki sposób powstawała Ferdydurke , pozostaje otwarte. (...) Pierwodruk tej powieści stanowi dziś rzadkość, zaś proces jej powstawania znamy w większym stopniu z legendy niż możliwych do sprawdzenia faktów" - ocenia Łukasz Grabal na łamach wydawnictwa muzeum we Wsole.

Zapewne w mieszkaniu na Chocimskiej kończył też Gombrowicz dramat "Iwona, księżniczka Burgunda" oraz napisał opowiadanie "Z diariusza prywatnego Hieronima Poniżalskiego". Jakiś czas po przeprowadzce na Chocimską "Iwonę..." dał do przeczytania Mirze Zimińskiej. Zrobiła to bez entuzjazmu.

W kawalerce Gombrowicza bywali inni pisarze. Podczas pobytów w Warszawie gościł tu Witkacy i Bruno Szulc.

Na Chrobrym do Argentyny

Niespełna dwa miesiące przed wybuchem drugiej wojny światowej, w czerwcu lub na początku lipca 1939 r., Gombrowicz odwiedził we Wsoli brata Jerzego. Tam właśnie zastanawiał się nad podróżą do Argentyny. Jego brat "zanotował, że Witold radził się go, czy ma przyjąć propozycję podróży do Argentyny na udającym się tam po raz pierwszy transatlantyku Chrobry . Propozycja była nęcąca, gdyż ofiarowano mu bezpłatny przejazd pierwszą klasą z pełnym utrzymaniem na morzu i w czasie dwutygodniowego pobytu w porcie w Buenos Aires" - pisze Jolanta Pol w wydawnictwie Muzeum Witolda Gombrowicza we Wsoli.

Jak wiemy, po powrocie do Warszawy pisarz propozycję przyjął. We Wsoli widział też po raz ostatni swą matkę. Z Gdyni na pokładzie "Chrobrego" należącego do linii żeglugowych Gdynia - America Linie wypłynął 29 lipca, by przybyć do Buenos Aires 20 sierpnia. W stolicy Argentyny jeszcze przed wybuchem wojny podjął decyzję o pozostaniu tam - nie wszedł ponownie na statek, który odpłynął 25 sierpnia.

Miasto musiało go wówczas oszołomić. Buenos Aires przeżywało złoty wiek i należało do najwspanialszych metropolii ówczesnego świata. Warszawa przy niej wydawała się mała i prowincjonalna. "Ulice szerokie i bardzo długie. Liczby domów 12 345, 12 346 nie należą tu do rzadkości. Uliczki i zaułki nie są tu znane. A cóż dopiero te wspaniałe avenidy. Niektóre szerokości 40 metrów. Ruch oszałamiający. Dziesiątki tysięcy samochodów pędzi tu przez całą noc i cały dzień. (...) Wielkie drapacze chmur wyrastają jak gdyby za dotknięciem różdżki czarodziejskiej. (...) Pieniądz płynie tu szerokim korytem. Ostatnie dziesiątki lat, a zwłaszcza ostatnia wojna światowa nagromadziły fantastyczne fortuny" - zachwycał się Buenos Airs w połowie lat 30. ksiądz Ignacy Posadzy. Dodajmy jeszcze, że w tym czasie Argentyna stała się celem dla tysięcy polskich emigrantów.

Warszawska kamienica z mieszkaniem Gombrowicza przy Chocimskiej przetrwała wojnę, choć dziś jest wyższa o piętro. W 2004 r. na fasadzie budynku zawisła tablica upamiętniająca pisarza. Jej odsłonięcia dokonała wdowa po nim Rita Gombrowiczowa.

Korzystałem z wydawnictwa Muzeum Witolda Gombrowicza we Wsoli pod Radomiem

Spacery po nieodbudowanej Warszawie z Jerzym S. Majewskim

Na zjęciu: Witold Gombrowicz

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji