Artykuły

O Szekspirze dzisiaj

- Dzisiejsi reżyserzy robią z Szekspirem różne rzeczy, wykorzystując jego ugruntowaną pozycję w światowej literaturze - za jego pomocą mówią o sobie czy o pokoleniu - o problemach z samym sobą, rodziną czy orientacją seksualną - mówi profesor Jerzy Limon*, prezes Fundacji Theatrum Gedanense organizującej Festiwal Szekspirowski.

Magdalena Hajdysz: Można powiedzieć, że Szekspira ma pan w jednym palcu - po tylu latach rozkładania go na części pierwsze na zajęciach ze studentami, pisania recenzji i rozpraw, oglądania niezliczonej ilości inscenizacji i adaptacji jego dzieł. Czy byłby pan w stanie wymienić trzy - lub więcej spektakli szekspirowskich, które zmieniły pana postrzeganie którejś ze sztuk Szekspira-a może całej jego twórczości?

Jerzy Limon: Jeżeli mówimy o Szekspirze, to mówimy o tekście dramatycznym, czyli o literaturze. Natomiast w inscenizacjach teatralnych głównym autorem jest reżyser - nie dramaturg. Tak jak w przypadku filmu - nie mówi się, że jest to film autora scenariusza, lecz reżysera. Z jakichś powodów, nie do końca dla mnie zrozumiałych, w tradycji teatru utrzymuje się kult autora tekstu, a nie reżysera - chociaż żyjemy w epoce reżysera. To reżyserzy tworzą przedstawienia, w których z tekstem dramatu obchodzą się obcesowo - tną przestawiają fragmenty, dopisują. To dopisywanie jest często mało strawne dla ludzi wychowanych w kulcie klasyków. Często są tam wulgaryzmy, prostackie dialogi. Dzisiejsi reżyserzy robią z Szekspirem różne rzeczy, wykorzystując jego ugruntowaną pozycję w światowej literaturze - za jego pomocą mówią o sobie, czy o pokoleniu - o problemach z samym sobą, rodziną, czy orientacją seksualną. Chcą przedstawiać diagnozy społeczne, polityczne. Wykorzystują Szekspira, by powiedzieć, że kapitalizm jest niedobry, albo że patriarchat uciska kobiety. Nie chcę wcale trywializować tych problemów. Upraszczam je po to, by pokazać, że dzisiejszy teatr nie dąży do znalezienia klucza do Szekspira czy szukania nowych interpretacji.

Co nie zawsze bywa złe.

- Nie, oczywiście i takie uogólnienia nie zawsze są szczęśliwe. Np. twórcza młodzież dzisiejszego świata jest mocno lewicowa, a nawet lewacka, co dla mojego pokolenia jest często niestrawne, bo owej lewicowości doświadczyło na własnej skórze. Potrafię jednak docenić ich twórcze poszukiwania. Bo nieważne jest co, ale - jak. Nie musimy ideologicznie zgadzać się z Brechtem czy Grotowskim, ale możemy cenić to, czego dokonali. To samo z Majakowskim - czy z Hamsunem który był faszystą.

Wiadomo, że nie jest bezpiecznie wskazywać kogokolwiek palcem, ale gdyby miał pan wymienić reżyserów, którzy "grzebią'' bardziej w Szekspirze, niż w samych sobie, to kto by to był?

- U nas będzie z tym trudno. Może Maciej Prus jeszcze się ostał. Ale proszę nie traktować tego jako krytykę. To po prostu pewne zjawisko, które obserwujemy. Powstają dzieła nietuzinkowe, niekiedy fascynujące. A to, że z Szekspirem nie mają wiele wspólnego-dla mnie jest zupełnie bez znaczenia. Powstaje nowa sztuka. To tak jak pisanie koncertu muzycznego na temat wiersza czy obrazu. Ale to, o czym mówię, wynika z głębokiej ideologizacji dzisiejszej sztuki. Trzeba naprawdę wybitnych artystów i wielkiego talentu, żeby mówić o sprawach dzisiejszego świata w sposób oryginalny i głęboki. Również w teatrze obserwuję powielanie tematów i wzorców dawno wyeksploatowanych. Młodych, szczególnie tych bardzo młodych reżyserów bardzo inspiruje teatr niemiecki.

A wracając do pytania - są kraje, które wydały niecodzienne talenty dzisiejszego teatru. Takim krajem - już od dwudziestu kilku lat -jest Rumunia. To wynika w dużej mierze z mecenatu państwowego, odpowiedzialne ministerstwa łożą duże pieniądze na teatr - również na promocję tego teatru za granicą - i to jest ich ważny towar eksportowy, który bardzo dobrze się się sprzedaje. Litwa wydała znakomitych reżyserów, jak Ejmuntas Nekrosius, czy trochę młodszy Oskaras Korsunovas, którego będziemy gościć na festiwalu w tym roku. W Niemczech są Ostermeier i Perceval oraz cała grupa ważnych dzisiaj twórców. W Niderlandach

- szeroko rozumianych jako Belgia i Holandia - też powstał ciekawy teatr. Trudno mi powiedzieć, który z tych reżyserów zaważył na moim widzeniu świata. W pewnym stopniu wszyscy ci, których wymieniłem. Może jeszcze Luc Perceval był dla mnie ważny. Chcieliśmy w tym roku sprowadzić jego najnowszego "Hamleta", ale nie udało się ze względów technicznych. Ciężkiej scenografii, która musi być zawieszona, nie wytrzymałyby stropy naszych teatrów.

A Korsunovas poszukuje w Szekspirze czy w sobie?

- U Korsunovasa materia często wzięta jest ze snów, wyobrażeń, jest oniryczna. A jednocześnie ten reżyser świetnie czuje język teatru i bardzo sprawnie nim włada.

I tu - o czym cary czas piszę i mówię - w sztuce liczy się przede wszystkim "jak", a nie "co". To, że ktoś napisze wiersz o miłości, nie jest sytuacją poznawczą dla świata, bo ludzie kochali i kochać będą. A co do Korsunovasa - teatr jest sztuką przestrzenną i wizualną osadzoną w czasie. Jak ktoś to czuje, to nawet z banalnej sytuacji potrafi zrobić wielką sztukę. W dzisiejszym teatrze fabuła -jeśli w ogóle się pojawia - bywa bardzo banalna: mówi, że dobro jest lepsze niż zło, że wierność popłaca, trzeba być dobrym dla człowieka i dbać o niepełnosprawnych, że mężczyzna nie powinien wykorzystywać ciał kobiet na zasadzie przymusu i zniewolenia. Korsunovasa wyróżnia tu ogromna świeżość w mówieniu o współczesnym świecie i umiejętność mówienia językiem danej sztuki.

Czyli nieważne, że ktoś zabiera się za Szekspira, tylko jak.

- Oczywiście. Tym bardziej że z filologicznego punktu widzenia są to teksty bardzo skomplikowane. Żeby przedstawić ich oryginalną interpretację, trzeba mieć przynajmniej minimum wiedzy, co kto kiedy powiedział, jak interpretował. A tego często młodym ludziom brakuje, bo nie mają czasu na czytanie - jeśli w ogóle czytają. W efekcie wydaje im się, że coś odkryli, a tylko powtarzają to, co już było.

Oskaras Korsunovas będzie gwiazdą tegorocznego Festiwalu Szekspirowskiego?

- Niekoniecznie - bardzo ciekawy jest też Kolada i kilku innych znakomitych reżyserów. "Miranda" Korsunovasa [na zdjęciu] jest dla nas o tyle ważna, że występujemy tu - po raz pierwszy jako członkowie Sieci Festiwali Szekspirowskich - w roli koproducenta. W tej chwili spektakl ten jest grany na Węgrzech, a u nas będzie miała miejsce jego polska prapremiera. Pierwszy raz w Polsce będzie też grany "Król Lear" Kolady i wiele innych przedstawień.

Jak - po pierwszym roku istnienia- układa się praca Europejskiej Sieci Festiwali Szekspirowskich, którą założył pan razem z dyrektorami festiwali szekspirowskich ze świata?

- Niestety nie dostaliśmy w tym roku dofinansowania - nakładem dużej ilości pracy całego zespołu i wszystkich naszych partnerów złożyliśmy, naszym zdaniem wspaniały, projekt do Brukseli. Został wysoko oceniony, ale zabrakło mu paru punktów.

Czego dotyczył ten projekt?

- Międzynarodowej współpracy między sześcioma krajami

- centrami festiwalowymi. Miało to dotyczyć sztuk, które byłyby przenoszone z jednego kraju do drugiego z udziałem twórców i amatorów. W założeniu miały więc rosnąc, nadbudowywać się. To był jeden, z wielu punktów, jakie zawierał nasz program. Była wymiana młodzieży, konferencje twórców i krytyków oraz wiele innych działań. Cóż, czasem trzeba mieć po prostu trochę szczęścia. Kontynuujemy współpracę na zasadzie wymiany informacji, spotykamy się co kilka miesięcy, a jesienią będziemy przygotowywać kolejny wniosek. Może tym razem szczęścia będzie więcej. W Brukseli wnioski rozpatrywane są przez zewnętrzne firmy. Czasem wystarczy, że pojawi się jakieś niefortunne słowo - albo jakieś się nie pojawi - jak modne słowa-hasła: "trans-graniczność", "wykluczenie" czy "wolontariat".

Jak wyglądają finanse Sieci na dzień dzisiejszy?

- Wciąż utrzymujemy się ze składek członkowskich. Na razie nikt nam spadku nie zapisał.

Czy zostali przyjęci jacyś nowi członkowie?

- W ostatnim czasie przyjęliśmy Czechy - festiwal w Ostrawie

- i Armenię. Są plany przyjęcia Moskwy, ale tam Festiwal Szekspirowski dopiero kiełkuje.

Proszę powiedzieć coś o tego-rocznym festiwalu w Gdańsku. Oczywiście warto wybrać się na wszystko, ale co by pan szczególnie polecił? Program zapowiada się nieco mrocznie, a nawet krwawo...

- Zaraz mrocznie i krwawo... Wydaje mi się, że tegoroczny festiwal jest wysmakowany. Nie jest może tak bogaty jak ubiegłoroczny, ale mamy też o wiele mniejsze pole wyboru niż normalne festiwale - ze względu na "ograniczenie szekspirowskie". A przedstawień szekspirowskich nie powstaje wcale aż tak dużo - i oczywiście są różnej jakości. Nie jest łatwo wyłuskać te wybitne. Na przykład do Awinionu w tym roku nie jadę, bo na głównych scenach nie ma przedstawienia szekspirowskiego. Bardzo ciekawe i ładne plastycznie jest rumuńskie przedstawienie otwierające festiwal. Jego reżyser - Radu-Aleksandru Nica - gościł u nas dwa lata temu. Wyróżniają się przedstawienia syberyjskie, bardzo inny jest fiński "Lear" przypominający trochę Tomaszuka, a szwedzki "Makbet" będzie... śpiewany. Mamy też monodram "Macbeth" w bardzo dobrym angielskim wydaniu - wszystkie te przedstawienia to ciekawe zjawiska teatralne. Nie gonimy jednak za modą, nowością. Chcemy pokazywać różnorodność, to, co się z Szekspira dzisiaj robi.

Dużo dzieje się też przy tegorocznym Festiwalu Szekspirowskim

- wydarzenia okołofestiwalowe, spektakle offowe.

- Dużo się dzieje, ale nie tak dużo, jak byśmy chcieli. Wymyśliliśmy nową formułę, SzekspirOFFa. Będą to działania offowe i towarzyszące -jak np. przedstawienie "RED" Maybe Theatre Company. Nie zawsze są to więc szekspirowskie działania - będą działania w Teatrze w Oknie, kabaret i inne. Chcemy rozwinąć to na większą skalę, ale to wszystko zależy od środków.

Na razie do tych działań zaproszeni zostali tylko lokalni twórcy.

Jest szansa, że w przyszłym roku pojawią się też "szekspirowskie'' przedstawienia offowe ze świata?

- Oczywiście, chcemy tę współpracę rozwijać, zapraszać performerów i przedstawicieli różnych sztuk. Pomysłów nam nie brakuje, mamy fajny zespół, brakuje tylko pieniędzy.Ale że nie jestem zrzędą, to tylko napomykam.

*

Jerzy Limon - polski anglista, literaturoznawca, pisarz, tłumacz i teatrolog, doktor habilitowany, profesor zwyczajny Uniwersytetu Gdańskiego, kierownik Zakładu Historii Literatury i Kultury Brytyjskiej UG, członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i ZAiKS, członek i krajowy korespondent Polskiej Akademii Umiejętności. Wykłada na Uniwersytecie Gdańskim w języku polskim i angielskim. Jest autorem ok. 80 artykułów i recenzji, drukowanych w Polsce, Wielkiej Brytanii ("Shakespeare Survey"), Niemczech i Stanach Zjednoczonych ("Shakespeare Quarterly"). Fundator i prezes Fundacji Theatrum Gedanense, której celem jest m.in. odbudowa Teatru Szekspirowskiego w Gdańsku oraz organizacja Gdańskiego Festiwalu Szekspirowskiego. Odznaczony m.in. Srebrnym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis oraz w tym roku Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji