Artykuły

"Kordian"

"KORDIAN" JULIUSZA SŁOWACKIEGO, należący do żelaznego kanonu polskiej dramaturgii romantycznej, stanowi w dziejach każdej naszej sceny, która się podjęła jego wystawienia, ważny moment. Trudności realizacyjne i interpretacyjne tego wieloznacznego i wielowątkowego utworu przymierzane do ambicji twórczych teatru, do wyobrażeń widza i wielkich tradycji teatralnych sprawiają, że premiera dzieła Słowackiego zawsze musi budzić zainteresowanie. Podjęcie się tak trudnego zadania jakim jest wystawienie "Kordiana" przez TEATR ZIEMI ŁÓDZKIEJ było zamiarem szczególnie ambitnym i - powiedzmy szczerze - ryzykownym. Kto jednak widział "Zielone rękawice" w TZŁ ten mógł mieć nadzieję, że scena ta podoła i temu artystycznemu zamiarowi.

I rzeczywiście. Nowy dyrektor teatru, JAN PERZ, przygotował "Kordiana" w sposób zastanawiając o mądry i płodny artystycznie. Podziwiam skromność tego zamierzenia, ogromną dyscyplinę i zwartość koncepcji scenicznej. Reżyser zrezygnował z bogatej w efekty sceniczne, niemal barokowej - jak to się zdarzało gdzie indziej - inscenizacji, zrezygnował z kuszących możliwości komponowania intensywnych w swej warstwie wizualnej obrazów scenicznych. Dał nam natomiast spektakl nadzwyczaj oszczędny w efekty plastyczne i sceniczne, rozegrał cały dramat w formie jakby teatru rapsodycznego, w którym płynność całej materii scenicznego poematu, swoboda poetyckiego w końcu przecież tekstu została uporządkowana i zamknięta w swoisty rytm spektaklu. Czas i przestrzeń organizowane zostały na zasadach właśnie poetyckiego myślenia, umowność sytuacji i przebiegu zdarzeń zasadzała się na materiale metaforycznym dramatu Słowackiego.

Reżyser nie silił się na oryginalność, na jeszcze jedną interpretację arcydzieła Słowackiego, a przecież dał nam "Kordiana" o własnym wyrazie. Kordian w Teatrze Ziemi Łódzkiej jest pozbawiony wielkiego, romantycznego gestu, jest jakby ściągnięty na ziemię, jest młodym polskim patriotą, który szuka odpowiedzi na pytanie jak i o jaką Polskę walczyć. I mimo wszystko czujemy w tym spektaklu piętno epoki, jej styl, jej konwencję niejako zachowania ludzkiego.

Nie będziemy wytykać temu przedstawieniu scen słabszych czy wyraźnych potknięć, jak choćby nieudane sceny Kordian - Laura, Kordian - Violetta, lub scena z Papieżem, w których partnerzy aktora grającego Kordiana nie potrafili dostroić stylu gry do charakteru całej inscenizacji, nie będziemy wytykać ponieważ nie osłabiły one ogólnego wrażenia zwartości i harmonijności spektaklu.

Ciekawym rozwiązaniem plastycznym, ważącym w sposób zasadniczy na koncepcji inscenizacji, lub może z niej wynikającym, było zastosowanie jednej dekoracji, w której rozgrywa się dramat. Bogate i przemyślane w najdrobniejszych szczegółach operowanie światłem pozwoliło w każdej scenie nadawać scenografii zupełnie inny charakter i wyraz. W ten sposób akcentowano zmiany miejsca akcji, ale też i zmianę nastroju czy wymowy scen.

Trzeba też powiedzieć, że tak jak mądra była koncepcja inscenizacyjna "Kordiana" w Teatrze Ziemi Łódzkiej, mądra bo licząca się z warunkami tej sceny i nie rezygnująca jednocześnie z ambicji artystycznych, tak samo mądra była praca reżysera z aktorami. Nikt w tym przedstawieniu nie mierzył wyżej swych możliwości, nie miał ambicji stworzenia "życiowych" ról. WŁODZIMIERZ TYMPALSKI, grający Kordiana, z godnym uznania umiarem i skromnością budował postać swego bohatera, był bardziej refleksyjnym porte parole samego Słowackiego niż romantycznym bohaterem poruszającym niebo i piekło, cierpiącym za naród i uważającym się za upoważnionego do walki w jego imieniu. Ta odrobina dystansu i wyraźnej powściągliwości uczyniła Kordiana postacią prawdopodobną i w sensie psychologicznym i w sensie historycznej realności. Kto widział ostatni polski film pt. "Romantyczni" i propozycję aktorską Tympalskiego ten może się zastanawiać jacy właściwie naprawdę byli ci nasi młodzi ludzie, którzy bądź chcieli, bądź walczyli w latach trzydziestych i czterdziestych ubiegłego stulecia.

W dobrze zagranej i interesująco zrealizowanej scenie Car - Wielki Książę wystąpili REMIGIUSZ ROGACKI (Car) i HENRYK DUDZIŃSKI. Podobne komplementy należą się TADEUSZOWI TRYGUBOWICZOWI i ANDRZEJOWI JURCZAKOWI za sceny w szpitalu wariatów. Mniej przekonywająco w tym przedstawieniu wypadły panie: WIESŁAWA KOSMALSKA (Laura), BARBARA WIĘCKOWSKA (Violetta), SABINA MIELCZAREK, ALINA JURKOWSKA, JOLANTA SZEMBERG - Zjawy. Nawiasem dodajmy, że pomysł ze Zjawami, które np. w scenie przed sypialnią Cara zastąpiły Imaginację i Strach ładnie scalał przedstawienie na wzór motywu przewodniego i podkreślał "romantyczną" konwencję dramatu.

Teatr Ziemi Łódzkiej zasługuje na szczere uznanie za pokazanie w tak dojrzałej artystycznie formie jednego z arcydzieł narodowej literatury. Nie da się zaprzeczyć, że funkcja społeczna tego wydarzenia, jeśli się weźmie pod uwagę widownię wielu miast i miejscowości, jest bardzo duża. Pokazywać się bowiem będzie w tzw. terenie prawdziwy teatr, wielką literaturę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji