Artykuły

"Lubow Jarowaja" w Teatrze Polskim

Tytuł dramatu Konstantego Treniewa jest imieniem i nazwiskiem jednej z bohaterek sztuki. Ale to imię i nazwisko ma w kontekście pewną symbolikę, "Lubow" - imię w Rosji często używane podobnie jak Wiera - wiara i Nadjeżda - nadzieja. - znaczy po rosyjsku "Miłość", a "Jarowaja" - "jara", a więc siana na wiosnę, a dojrzewająca w lecie. Młoda, krzepka, dojrzewająca szybko w rewolucyjnym ogniu wolności jest też przecie istotnym tematem i treścią sztuki. I bohaterem zbiorowym jest lud, w którym pod wpływem toczących się walk między "białymi" i "czerwonymi" dojrzewa poczucie doznawanych krzywd, świadomość społeczna, dojrzewa ta "jara miłość".

Wystawienie wielkiego rewolucyjnego dramatu jest dla teatru poważną próbą sił i możliwości. Wymaga on dużego zespołu, a wśród czterdziestu kilku ról żadna niemal nie może być zlekceważona bez szkody dla całości. Każdy epizod jest ważny, bo stanowi cząstkę precyzyjnie zmontowanej całości; jedna "puszczona" lub zgubiona w gwarze kwestia gubi tok akcji i powoduje luki w pojmowaniu całości.

"Lubow Jarowaja" jest wielkim montażem dramatycznym obrazującym dzieje walk rewolucyjnych w latach 1918 - 1920, poprzez wycinek tych dziejów. Rozgrywa się na Krymie, w pewnym mieście, o które walczą niedobitki białej armii, aby zabezpieczyć sobie ucieczkę, zagranicę. W montażu splata się szereg wątków dramatycznych. Jednym z nich, przewijającym się przez całą sztukę jest dramat tytułowej bohaterki. Lubow Jarowaja, której mąż, człowiek o postępowych poglądach, działacz wolnościowy zaginął przed dwoma laty, spotyka niespodziewanie tego męża w obozie byłych, i jako zawziętego wroga rewolucji, prowokatora. Zdrada dawnych ideałów przez kochanego człowieka mobilizuje Lubow do walki, wpływa na jej wewnętrzne krzepnące, przekształca ją w zapaloną, pełną poświęcenia bojowniczkę.

Wśród czterdziestu kilku postaci, jakie przesuwają się przez scenę, każda ma swoją historię, której fragment przed widzem się rozgrywa; i te fragmenty składają się na całość obrazu społeczeństwa w okresie decydującej walki o jego przyszłość.

Każda z tych postaci, nieraz kilkoma zaledwie naszkicowana kwestiami, ma jednak pełny i wyraźny kształt. I, co jest niewątpliwie wielką artystyczną wartością dramatu, ani biali, ani czerwoni, nie są traktowani tendencyjnie, jednostronnie. Wśród czerwonych jest sympatyczny lekkoduch i spryciarz, Szwandia, któremu pociąg do blagierstwa nie przeszkadza zupełnie w rewolucyjnej ideowości; jest Groznoj, który w rewolucyjnej walce pamięta o zaopatrywaniu się w nagrabione złoto; jest Wania Kołosow romantyk posuwający swą szlachetność do poświęcenia życia dla uratowania zdrajcy - są zarówno cienie jak i światła. Nawet postacie zdecydowanie pozytywnych bohaterów: Kokoszkina, czy Chruszcza nie są potraktowane monotonnie w jasnych wyłącznie barwach. Postacie natomiast "białych" mają zacięcie lekko humorystyczne, ujęte są satyrycznie, ale bez domieszki żółci: autor ma dla nich politowanie raczej, niż nienawiść.

Postaciami postawionymi na bliższych planach spośród białych są Michał Jarowoj i Pawła Panowa. Niezupełnie zrozumiałe są motywy, które kazały człowiekowi o wzniosłych niegdyś, postępowych ideałach zająć stanowisko tak zdecydowanie wrogie w stosunku do rewolucji, stać się wrogiem ludu bardziej krwiożerczym, niż pułkownik żandarmerii. Chyba, że tym "postępowcem" był Jarowoj tylko w oczach żony. I podczas, gdy ona w zetknięciu z walką dojrzała do prawdziwej rewolucyjności, on utknął na dawnych pozycjach. Wrogość do rewolucji ze strony Panowej jest zrozumialsza. Przez rewolucję straciła swą pozycję w życiu, została wytrącona z atmosfery zbytku, luksusu, użycia, straciła to co uważała za najistotniejszy cel i sens swego istnienia - chce się odegrać, chce się zemścić. A przy tym wyżywa się w prowadzeniu ryzykownej, emocjonującej gry.

Z dużą również plastyką kształtów, a nie jako jednobarwne sylwetki, nakreślone są postacie: Jelisalowa, bardziej kombinatora, niż dziennikarza, oficerów Malinina i Kutowa, protojereja Zakatowa. Jako humorystyczne odciążenie najbardziej dramatycznych momentów akcji przewijają się postacie: spekulantki Duni, ex pokojówki korzystającej z każdego zamieszania, aby urwać dla siebie trochę rozkoszy życia; barona i baronowej, sprzedających swą petersburską willę za kilka funtów cukru; żony profesora Gronostajewa troszczącej się w najtragiczniejszych chwilach o zarżnięte kury i ukradzione ręczniki żołnierza Pikałowa, zmieniającego naprzemian rolę jeńca i konwojenta. Choć epizodyczne, tym niemniej ciekawię są nakreślone postacie prof. Gronostajewa, w burzy walk znajdującego drogę od postawy liberała do głęboko postępowych przekonań, oraz wieśniaczki Manii, uosobienia prostej chłopskiej mądrości życiowej.

Trzeba by osobne omówienie poświęcić każdej sylwetce z bogatej ich galerii. W sumie składają się one na obraz pełny, barwny i żywy.

Inscenizacja sztuki na scenie poznańskiej główny nacisk położyła na wydobycie z tłumu, który się tu przewija, jak najwięcej plastyki i życia. Zadanie bezwątpienia niezwykle trudne i wymagające ogromnej pracy, gruntownego przestudiowana środowiska wydobycia cechującej go atmosfery. Reżyser T. Muskał uporał się zwycięsko z tym zadaniem. Tłum na scenie żyje pełnym dynamiki życiem zbiorowym, a jednocześnie nie zatraca w nim swych konturów żadna ze składających się nań postaci. Życie na scenie wre i kipi, a jednak wszystko toczy się sprawnie, bez zacięć. Postacie bohaterów postawione są wyraziście i słusznie.

Tytułową rolę gra J. Jabłonowska, dając postać opanowaną, skupioną w wyrazie; w ostatnich tylko scenach, kiedy Lubow porywa swym wystąpieniem tłum, aby poprowadzić go na więzienie celem uwolnienia skazańców, spodziewalibyśmy się mocniejszych jakichś akcentów, bardziej porywającego wybuchu. Bardzo interesująco zagrała M. Kiernikówna rolę tajemniczego "wampa", pełnej sfinksowatych niedomówień Panowej. Dużo sympatii budzi w widzu nieustraszony partyzant grany przez A. Żukowskiego. Poszczególne sceny z marynarzem Szwandią, kapitalnie zagranym przez K. Wichniarza, przyjmowane były oklaskami przy otwartej kurtynie. Trudną rolę Michała Jarowoja zagrał doskonale J. Rudnicki. Trudno nie wymienić choćby niektórych spośród na ogół bardzo udanych kreacyj: Z. Salaburskiego w roli giętkiego hochsztaplera Jelisatowa, J. Sachnowskiej - świetnej wieśniaczki Marii, S. Płonki Fiszera - obłudnego zdrajcy stróża Czyra, Z. Noskowskiego - napuszonego wzniosłością protojereja, A. Barczewskiej - wulgarnej Duni, I. Detkowskiej - profesorowej, J. Kordowskiego - profesora Gronostajewa, Z. Helskiego - napuszonego pułkownika żandarmerii, J. Pietraszkiewicza - sympatycznego Wani Kołosowa, B. Rosińskiego - groteskowego generała, J. Kossowskiej - komicznej baronowej, E. Kotarskiego doskonałego w roli tułającego się bezradnie w burzy dziejowej żołnierza Pikalowa.

Pomysłowe rozwiązania dekoracyjne niewielkiej sceny, na której trzeba stworzyć ramy do poruszeń wielkich tłumów, pokazał T. Kantor.

Reasumując można powiedzieć, że Państwowy Teatr Polski nie pożałował wysiłku, aby dać sztuce należytą oprawę sceniczną.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji