Artykuły

Chce mi się mówić wierszem

- Zostawiłam teatr, bo męczyło mnie, że ktoś za mnie podejmuje decyzje - "tu zagrasz, tam ci nie wolno, bo będzie to kolidować z planami teatru" - mówi MARIA SEWERYN.

Dziecko wybitnych aktorów. Na swój sukces bardzo ciężko pracuje, w końcu takie nazwisko zobowiązuje. Grywa w kontrowersyjnych sztukach o mniejszościach seksualnych. Marzy o pięknej roli. Może być Szekspir albo Czechow. Rozmawiamy z Marią Seweryn [na zdjęciu], aktorką.

Renata Moroz: Dlaczego nie przyjęta Pani nazwiska męża?

Maria Seweryn: - Dlatego, że nie chciało mi się załatwiać formalności związanych ze zmianą dokumentów.

I nie chodziło o to, by zatrzymać nazwisko Seweryn, co tu ukrywać nazwisko-wytrych w branży filmowej i teatralnej?

-Ależ skąd, przecież mogłam występując na scenie czy w filmach posługiwać się nazwiskiem Seweryn jak pseudonimem, a w papierach posiadać nazwisko po mężu. Reasumując, nie jest to sprawa ideologiczna a bardzo przyziemna, wynikająca z lenistwa.

Jest Pani dzieckiem wybitnych aktorów. Mama - Krystyna Janda, tata - Andrzej Seweryn. Takie "obciążenie" musi Panią mobilizować. Trzeba wszak pokazać światu i kolegom z branży, że wdrapuje się Pani po szczeblach kariery nie dzięki nazwisku, a talentowi.

- Miło mi, że pani tak to widzi. Ludzie zazwyczaj podchodzą do tego inaczej - że ktoś mi coś załatwił, że po znajomości. A ja naprawdę ciężko pracuję na swój sukces. Z drugiej strony mam ogromne poczucie odpowiedzialności. Takie nazwisko przecież zobowiązuje.

Już się Pani odrobinę z obowiązku wywiązała. Otrzymała pani nagrodę - "Nadzieja polskiego kina".

- Rzecz w tym, że tę nagrodę przyznało mi jedno z kolorowych kobiecych pism. Słowem dziennikarze nie widzowie. Gdyby głosowała publiczność, to bym umierała z radości. Prawdziwym wyróżnieniem dla mnie była nagroda na festiwalu sztuki aktorskiej w Kaliszu. W jury zasiadały autorytety. Dojrzano moją rolę Lizy w spektaklu "Opowiadania zebrane"! Jestem z tego powodu szalenie zadowolona.

Trudno Pani nie dojrzeć, skoro jako jedna z niewielu polskich aktorek, grywa Pani w kontrowersyjnych sztukach traktujących o mniejszościach seksualnych.

- To fantastyczne role, ciekawy materiał do zagrania. To prawda, że wśród aktorów nie cieszą się wzięciem. Ale ja nie jestem jedyna. Myślę, że też nie jest to kwestia pokolenia - my młodzi gramy takie role, bo jesteśmy otwarci i nowocześni, oni starsi nie grywają bo nie pozwala im wychowanie i obyczaj. Kluczem zawsze jest rola, przejmujące, dobre teksty i przesłanie.

Ma Pani przyjaciół wśród gejów i lesbijek?

- Oczywiście, że mam. I nie uważam tego faktu za coś dziwnego. Pewnie Młodzież Wszechpolska nie będzie z takiego stwierdzenia zadowolona. Ja wolę jednak spotykać się z gejami i lesbijkami, aniżeli ową młodzieżą. Nie będą ukrywać, że Młodzież Wszechpolska budzi we mnie taką agresję, jaką ona pała do mniejszości seksualnych. Temat mniejszości budził jednak i nadal budzi ogromne emocje. Pamiętam, jak wystawialiśmy spektakl "Shopping i Fucking", byliśmy pierwszą grupą, która dotknęła brutalizmu w Polsce. Reakcję można określić krótko - szok i skandal. Wszyscy się na nas poobrażali, po czym minęło sześć lat i ten brutalizm wyziera teraz z każdego zakątka sztuki.

Może pora by wróciła Pani do klasyki?

- Jestem na takim etapie życia, że z przyjemnością do niej wrócę. Marzę o pięknej roli. Może być Szekspir albo Czechow. Wierszem chce mi się mówić na scenie (śmiech).

Pani mama uznawana jest za aktorkę Wajdy, panią też już przypisano. Tyle, że do Piotra Łazarkiewicza.

- Jestem i czuję się aktorką Piotra Łazarkiewicza. Ja uważam, że aktor idzie za reżyserem, a nie za budynkiem teatru.

Dlatego porzuciła Pani etat w teatrze?

- Zostawiłam teatr, bo męczyło mnie, że ktoś za mnie podejmuje decyzje - "tu zagrasz, tam ci nie wolno, bo będzie to kolidować z planami teatru". Dyrektorzy teatrów mają do tego prawo, ale mój charakter do takiego sposobu życia i pracy nie pasuje.

Pracuje Pani "na czarno"?

- (śmiech) Pracuję na czarno, ale ZUS i podatki płacę.

Dzięki temu ma Pani więcej czasu dla dzieci?

- Przez cztery miesiące po urodzeniu Jadwigi siedziałam w domu. I byłam szczęśliwa. Do pracy wróciłam dwa tygodnie temu. Gdy wyjeżdżam na występy, Jadwiga jedzie ze mną, bo nadal karmię ją piersią. Co tu ukrywać, moje córki - Lena, która ma już 7 lat i Jadwiga - 4 miesiące są moją radością.

Kilka miesięcy po porodzie, a Pani ma figurę nastolatki. To skutek diety czy ćwiczeń?

- Przed powrotem na scenę wmówiłam sobie, że muszę schudnąć i może pani nie uwierzy, ale waga zaczęła systematycznie spadać. Słowem organizm się mnie słucha i czasem wydaje mi się, że jest mądrzejszy ode mnie.

Zapytam o męża. Bardzo się bał prosząc Andrzeja Seweryna i Krystynę Jandę o rękę ich córki?

- To człowiek, który ma w sobie ogromną niezależność. Mam ogromne szczęście być z mężczyzną, dla którego absolutnie nie miało i nie ma znaczenia, kim są moi rodzice. Na początku sama nie mogłam w to uwierzyć. Miał i ma znakomity kontakt z moimi rodzicami.

Dość wcześnie, bo w wieku 22 lat zdecydowała się Pani na macierzyństwo.

-To u nas taka świecka tradycja (śmiech), moja mama też urodziła mnie gdy miała niewiele ponad 20 lat. Ale liczę, że Lena moja starsza córka w ślady babci i mamy nie pójdzie.

Dziękuję za rozmowę

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji