Artykuły

Aleksander Fredro jest w świetnym humorze

Kilkakroć przetoczył się przez historię literatury spór o Fredrę. Różne spór ten zataczał meandry, dość często przy tym omijając regiony najważniejsze, tj. gorzką wizję świata wpisaną w pogodne z pozoru komediopisarstwo Fredry, czyli to wszystko, co streszcza się w tytule znakomitego eseju-rzeki Jarosława M. Rymkiewicza "Aleksander Fredro jest w złym humorze" (dwa wydania od 1977 r.). Trawestując ten tytuł, nie wytaczam bynajmniej przeciw najnowszej inscenizacji telewizyjnej Fredry zarzutu recydywy sentymentalizmu czy łatwej rodzajowości.

"Wielki człowiek do małych interesów" to rzecz, w której sarkazm Fredry ulega stuszowaniu, a podejrzliwość wobec cnoty jest zaledwie kpiną z poczciwca Jenialkiewicza, którego mania uszczęśliwiania innych na własną modłę nie ma w sobie nic z totalnej zaborczości czy przewrotności postaci znanych z "Zemsty" czy "Dożywocia". Ale jest w tej komedii także inny Fredro; nie bezwzględny może, ale na pewno baczny analityk sytuacji niechcianych, przypadkowych, które nie oszczędzają bohaterów. Łódzka inscenizacja prowadzi nas na trop dość skomplikowany, poza gładką intrygą, w której uczestniczą postaci komedii, pojawia się wyboista ścieżka determinacji psychologicznych i obyczajowych, gdzie potknięcia mogłyby okazać się dość bolesne. Gdyby nie dobry, tym razem, humor Aleksandra Fredry. Gdyby nie świetne tempo spektaklu! A przed wszystkim dwie znakomite kreacje: Aleksandra Fogiela (Jenialkiewicz) i Włodzimierza Adamskiego (Dolski).

W pierwszych sekwencjach można było domniemywać (z obawą), że talent Aleksandra Fogiela będzie go skłaniał do rodzajowego potraktowania roli, pokusa była duża, przede wszystkim dla reżysera, aby - dysponując tak świetnym aktorem - dać koncert, stopniować niuanse, oprzeć spektakl na jednej postaci, rozbawić, rozrzewnić widza. Ale w interesujący sposób obok Jenialkiewicza zaczęła wyrastać druga postać, zrazu w cieniu, jak przystało na Dolskiego, pokornie terminującego w szkole życia. Aż wreszcie we wspomnianej sekwencji hotelowej Włodzimierz Adamski, kreujący Dolskiego, dał koncert gry aktorskiej łącząc werwę śmieszności z już nie tylko komediowym udręczeniem. Dodajmy, że na słowa uznania zasługują też postaci drugoplanowe. W tym spektaklu mówić można o wysiłku zespołu, nie zaś tylko o obsadzie. Komedia więc w dorobku Fredry może i nieco marginesowa, ale spektakl wcale nie z przypadku. Bo i tradycji inscenizacyjnej, dość bogatej, sprostał i znalazł oryginalny trop psychologiczny, przesuwający punkt ciężkości poza nieunikniony happyend, a wreszcie - rzecz się rozegrała w telewizyjnym studiu, w nieoszukanym teatrze, na jaki telewizję stać nie od dziś.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji