Artykuły

Miłość daje mi siłę

- Pokora to podstawa naszego zawodu i z pokorą przyjmuję każdą rolę, którą mi się proponuje. Pod warunkiem, że jest ciekawa (śmiech). Nie wrócę już do okresu, gdy brałam coś, do czego nie byłam przekonana - mówi aktorka JOANNA KUROWSKA.

Bezkompromisowa, przebojowa, pełna energii. Odkąd jednak została mamą, odkryła w sobie i inne cechy. Potrafi być cierpliwa i wyrozumiała, stawia na intuicję. Przezywa teraz swój dobry czas. Spełnia się w życiu rodzinnym i zawodowym. Wprost emanuje pozytywną energią!

"Pani Domu": Jesteś charakterna, niepokorna. Taka postawa popłaca?

Joanna Kurowska: Mówienie prawdy nie jest wygodne i w moim zawodzie mało dyplomatyczne. Dlatego niektórzy wolą wtapiać się w szare tło, w myśl zasady, że pokorne cielę... trzynaście matek ssie. Mnie taka postawa nie odpowiada. Wolę żyć w zgodzie z sobą.

A co z pokorą?

- Należy słuchać i uczyć się od osób mądrych, to oczywiste. Nie ma nic gorszego niż głupek zadowolony sam z siebie. Pokora to podstawa naszego zawodu i z pokorą przyjmuję każdą rolę, którą mi się proponuje. Pod warunkiem, że jest ciekawa (śmiech). Nie wrócę już do okresu, gdy brałam coś, do czego nie byłam przekonana...

Jak udział w reklamach?

- Akurat udział w reklamie uważam za uhonorowanie moich wielu lat pracy. To nie jest tak, że reklamę proponuje się każdemu. Poprzedzają je badania rynku. Zwycięża ten, kto nie tylko jest popularny, ale najbardziej lubiany przez widzów. Okazało się, że w moim przedziale wiekowym taką osobą jestem ja. Poza tym reklama daje bezpieczeństwo finansowe, a ja jestem realistką. Wiem, że po siedmiu latach tłustych przychodzi siedem chudych. To, że teraz jestem na fali, nie znaczy, że tak będzie zawsze.

Korzystna passa dopinguje cię do inwestowania również w siebie?

- Pieniądze ułatwiają życie, pod warunkiem że ktoś te klocki w głowie ma dobrze poukładane. Głupkowi i milion dolarów nie pomoże. Umiejętność korzystania z pieniędzy jest wielką sztuką. Inwestuję nie tylko w siebie i rodzinę, ale i w przyszłość.

Te mądrości wyniosłaś z domu rodzinnego?

- Do punktu, w którym obecnie się znajduję, doszłam sama metodą własnych prób i błędów.

Jakich błędów, które popełnili twoi rodzice, chciałabyś uniknąć w stosunku do swojej córki Zosi?

- Na przykład, że rodzic ma zawsze rację, bo jest dorosły. Ja daję prawo do błędu nie tylko córce, ale również sobie i jeśli nie mam racji, potrafię Zosię przeprosić. Ale w jej wychowaniu kieruję się przede wszystkim intuicją. Intuicja i mądra miłość to podstawa. Miłość jest moją siłą napędową.

Chowasz Zosię pod kloszem?

- Żyje jak każda dziewczynka. Nasz dom jest pełen jej koleżanek. Jedyny wyjątek stanowi czas, gdy uczę się roli, tekstu. Wtedy proszę, żeby gości przyjmowała na przykład w weekend.

Twój mąż jest dziennikarzem redakcji sportowej. Podziela twój sposób organizacji życia rodzinnego?

- Rzeczywiście, mąż ma hałasu powyżej uszu. I po powrocie do domu chciałby pewnie odpocząć, ale ponieważ Zosia jest ukochaną córeczką tatusia, zgadza się na ten nieustający szum. Jest szczęśliwy jej szczęściem.

Ma jakieś obowiązki domowe?

- Oboje pracujemy, oboje zarabiamy, więc nie widzę powodu, czemu miałabym robić więcej. Jestem zwolenniczką równouprawnienia. Uważam, że facet też może mieć odciski od zmywania naczyń. Każde z nas ma swoje obowiązki, także Zosia. Chyba że pojawiają się ciche dni... Wiem, że taktykę cichych dni niektóre panie stosują, aby przetrzymać faceta.. Wtedy on wymięka, a one są górą. Mnie nigdy się to nie udało. Ciche dni nie leżą w mojej naturze i temperamencie. Nie potrafię ciągnąć urazy. Najdalej po godzinie muszę wykrzyczeć wszystko, o co mi chodziło.

A są tematy tabu, których nie poruszacie w obecności dziecka?

- Staram się, żeby ich nie było. Im bardziej coś się skrywa, tym silniej dziecko chce tę tajemnicę odkryć, co nie zawsze wychodzi mu na dobre. Rozmawiam z córką na wszystkie tematy, na jej etapie świadomości zrozumiałe.

Co uważasz za swoje największe osiągnięcie? Dziecko, pracę, męża?

- Nigdy nie lubiłam podsumowań. Nie mam czegoś takiego jak "największe osiągnięcie". Powiem tak... Każdego roku przy okazji świąt Bożego Narodzenia odwiedzam w Domu Aktora w Skolimowie księdza Kazimierza Orzechowskiego, a przy okazji również innych stacjonujących tam aktorów. Pewnego razu zaszłam do Ireny Kwiatkowskiej. Pokoik tej wielkiej gwiazdy wyglądał ascetycznie. Nie było w nim telewizora, obrazów, żadnych pamiątek, nawet zdjęć. Byłam totalnie zaskoczona. Jak mi później powiedziano, nie chciała żyć wspomnieniami, cofać się. I taka jest również moja dewiza: najlepsze jeszcze przede mną.

Wiek: 46 lat, wzrost: 165 cm, oczy: niebiesko-błękitne, znak zodiaku: Strzelec, stan cywilny: mąż Grzegorz Świątkiewicz - dziennikarz sportowy, dzieci: córka Zosia (11 l.)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji