Odkurzacz jest dobry na miłość
Seks z umywalką? O nie!!!! Protestowałam w myślach, jadąc na premierę "Zwyczajnego szaleństwa" Petera Zelenki do Teatru Kameralnego w Sopocie.
Zwariowana karuzela: od Piotra (Cezary Rybiński) odchodzi ukochana - Jana (Magdalena Boć). Muchę (Jerzy Brykalski) po raz 18 porzuca dziewczyna. Samotny i nieszczęśliwy zastępuje ją więc odkurzaczem i innymi gadżetami.
Oczy Boga
Sąsiedzi za ścianą (Igor Michalski i Joanna Niemirska) mogą się kochać tylko wtedy gdy patrzy na nich ktoś o oczach podobnych do oczu Boga. Jest coraz śmieszniej! Matka (Dorota Kolak - wspaniała rola) waląc pięścią w stół, żąda by jej nie przerywać i zmierzyć ciśnienie. Brawa przy otwartej kurtynie. Ojciec (Ryszard Jasiński) balansujący na granicy czerwonej linii, nieodparcie komiczny, samym swoim pojawieniem wzbudza radość widowni. Cóż, jeśli ktoś od 30 lat bawi się, puszczając bańki od piwa... Choć jak dla mnie, jego szaleństwo jest trochę zbyt zewnętrzne.
Mucha zdradzony i porzucony - rozpacza. Ona była dla niego Aniołem. Ostatnia dziewczyna odchodząc mówi jednak: "Spójrz na to inaczej. Może to ty byłeś dla nas Aniołem?".
Szalony świat
Okazuje się, że każda z tych cudownie wymyślonych przez autora postaci szuka miłości, szczęścia, Boga lub tylko wolności. Jest śmiesznie, choć chwilami wzruszenie chwyta nas za gardło. Nie szokuje już, że z samotności można uprawiać seks z odkurzaczem czy manekinem.
- Świat jest szalony i zboczony. Więc wszystko jest możliwe - mówi Peter Zelenka.
Zrozumie to Piotr. Zapakuje się w paczkę i każe wysłać.... Dokąd? Nie powiem.
Należy pójść na tę mądrą sztukę. Dodam tylko, że aktorzy zagrali koncertowo, reżyser Krzysztof Rekowski jest utalentowany, a scenografia Macieja Cieślaka odjazdowa. Na szynach jeżdżą dekoracje, bezszelestnie zmieniając miejsce akcji. Gorąco polecam!!!
Nie szkodzi, że spektakl trwa trzy godziny.
