Artykuły

Zmuszeni do uwolnienia

Nieczynny dworzec to miejsce niczyje. Ludzie czują się na nim osieroceni albo uwolnieni od nacisków cywilizacyjnych. Przede wszystkim od tego monstrualnego żądania sukcesu, jakiemu każdy dziś ulega - mówi Krystian Lupa, reżyser "Poczekalni.0", która ma premierę na Europejskim Kongresie Kultury.

Europejski Kongres Kultury Magda Piekarska: Czym różni się "Poczekalnia", spektakl zrealizowany przez pana w Lozannie, który znalazł się w programie tegorocznego festiwalu Dialog, od "Poczekalni.0", która dziś będzie miała premierę na Scenie na Świebodzkim?

Krystian Lupa: Przyznam, że z jakąś dozą złośliwości i przekory zaproponowałem ten tytuł dwóm spektaklom. Ja sam czułem, że są dla mnie rodzajem poczekalni przed następną realizacją. Oczywiście zaczęły się problemy, kiedy "Salle d'attente", która po francusku znaczy jednak troszeczkę co innego i gdzie indziej prowadzi wyobraźnię, pojawiła się na Dialogu z tytułem "Poczekalnia". Trzeba było coś zrobić. Sławka Dubielówna wpadła na pomysł, żeby to była "Poczekalnia.0".

Te dwa spektakle łączy przestrzeń, mimo różnic - tam mamy podziemne przejście zawalone i nieczynne, tutaj dworzec. Oba te miejsca są niczyje. Ludzie czują się w nich osieroceni albo uwolnieni od nacisków cywilizacyjnych. Przede wszystkim od tego monstrualnego żądania sukcesu, jakiemu każdy dziś ulega. Dlatego stają się azylami. Poza tym te spektakle wszystko różni - tam wyszliśmy od powieści Larsa Norena "Krąg personalny 3.1", gdzie mamy do czynienia z narkomanami, pijakami, ludźmi bezdomnymi. Tutaj swoistą bezdomność zaserwowaliśmy na jedną noc ludziom reprezentującym pełen przekrój społeczny. Nagle na nieczynnym dworcu w środku nocy zatrzymuje się pociąg, a pasażerowie muszą tu spędzić noc.

Są uwięzieni, więc skąd ta wolność?

- To jest paradoksalne. Takie sytuacje, które z naszego punktu widzenia, wynikającego z wygody i przyzwyczajeń, traktujemy jako dyskomfort, z jednej strony są gwałtem, z drugiej dają nam uwolnienie, którego my sami, świadomie, nie jesteśmy sobie w stanie zaserwować. Musimy być do niego zmuszeni. Najczęściej bywa tak, że dana sytuacja nas upokarza, sprawia, że czujemy się jej ofiarami, a dopiero po latach dostrzegamy, że dzięki niej poczuliśmy też prawdziwą wolność. Tego uczucia doświadczają na przykład ludzie w schronie przeciwbombowym, w trakcie nalotu, w sytuacji największego zagrożenia życia.

Wiedział pan, do czego pana i aktorów zaprowadzi ta przygoda?

- Nie, tym bardziej że mieliśmy zaledwie jej zarys - nęcące wyobrażenie tego, jak o trzeciej w nocy lądujemy na dworcu, gdzie nie mamy co ze sobą począć - nie działają komórki, nie ma kontaktu ze światem. Zaproponowałem aktorom, że najpierw każdy wymarzy sobie postać w tej grupie. I nie chodziło o to, żeby wymyślić jakąś osobę, ale raczej pragnienie. Postaci rodzą się bowiem nie tyle z charakterów, które w dzisiejszym świecie nie istnieją, ale z pragnień, potrzeb, niemocy, uwięzienia, długo działającej opresji. Stopniowo zaczęły się krystalizować inne pomysły, np. młodej grupy, która świeżo doszła do teatru - że może to jest szkoła teatralna, że może ta szkoła skądś wraca, może z wycieczki do Oświęcimia, co ma związek z realizacją "Hamleta", ale jaki, nie wiadomo, bo młody reżyser im na razie tego nie powiedział, a ponieważ go nie ma z nami, więc nikt w gruncie rzeczy nie wie, co ma wspólnego Oświęcim z Hamletem. Ta paranoiczna sytuacja staje się puszką Pandory, z której tworzy się cała reszta.

W trakcie pracy nad spektaklem zmienił się jego tytuł - z "Xperymentu" na "Poczekalnię.0". To niejedyna zmiana - Dorota Masłowska przestała być współtwórczynią projektu, a w oficjalnych informacjach pojawia się jako osoba, która "nie napisała scenariusza, ale była przy poczęciu". Za to pojawia się Hanna Klepacka, aktorka zielonogórskiego teatru, po wrocławskiej PWST, z adnotacją "blogerska współpraca scenariuszowa".

- W jakiś sposób zawdzięczamy ten projekt Dorocie Masłowskiej, a raczej pierwotnemu pomysłowi napisania scenariusza wampiryzującego na eksperymencie, na improwizacjach aktorskich. Jednak w miarę trwania tych improwizacji Masłowska zaczęła mieć wątpliwości. Powiedziała, że widzi, iż scenariusz powstaje bez niej, a ona do tej pory była przyzwyczajona do pustej kartki. Kiedy zaczęła pisać, przyznała, że tak nie potrafi. Teraz można powiedzieć, że Dorota Masłowska była przy nas w chwili poczęcia. I jest to zasługa nie byle jaka. Albo wina - tego jeszcze nie wiemy.

A Hanna Klepacka podeszła do mnie i zapytała, czy może w jakiś sposób włączyć się w pracę nad spektaklem. Byłem wtedy świeżo po odejściu Masłowskiej, w poczuciu paniki i bezradności. Nie miałem zamiaru pisać następnego dramatu i pomyślałem, że każdy dialog, który rozsadzi monolit piszącej głowy, jest wiele wart. Zaproponowałem jej blogowanie, uznałem, że jest w tym coś, co chciałbym użyć w spektaklu, i tak zostało.

Na ile podczas pracy nad "Poczekalnią" zmieniał się sam spektakl?

- Było wiele tropów, które jakiś czas temu uważaliśmy za najważniejsze, a które zostały wyparte przez późniejsze pomysły. I mam wrażenie, że jeszcze nie zakończyliśmy swojej pracy. Dzisiejszy spektakl może więc być rodzajem work in progress. On zresztą nigdy nie powinien być zamknięty, on powinien trwać, jeśli ma zachować swój sens, który polega m.in. na tym, że każdy bohater jest w połowie wynurzony, w połowie drogi między aktorem a postacią.

W tej chwili pewne sytuacje zostały tymczasowo zamknięte. M.in. te, które dzieją się poza sceną - na peronie, w ubikacji, w innych przestrzeniach. Ta rozłażąca się w "Poczekalni" grupa, plądrująca, nocująca na dworcu, spotyka się z inną grupą - meneli i rozmaitych potajemnych mieszkańców, którzy tutaj żyją. My ich spotykamy naprawdę, kiedy robimy próby na peronie. Ostatnio bardzo dziwnie wyglądający człowiek przyniósł nam piękny sernik. To było nieprawdopodobnie wzruszające, metafizyczne spotkanie.

Na zdjęciu: próba spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji