Artykuły

Zobaczyć niecodziennych - Krystyna Meissner inspiruje do Dialogu

- Kiedy przestajemy mówić we własnym imieniu? Kiedy rezygnujemy z wolności? Kiedy nasza niezgoda zamienia się w podporządkowanie? - pytają twórcy spektakli prezentowanych na tegorocznym Dialogu - mówi Krystyna Meissner, dyrektor artystyczny festiwalu.

Magda Piekarska: Tegoroczny Dialog nosi podtytuł "Niecodzienni". Za nami Europejski Kongres Kultury, trwa interdyscyplinarny Fringe. Czy festiwal może być Jeszcze czymś niecodziennym we Wrocławiu?

Krystyna Meissner: Staramy się, by Dialog nie był tuzinkowy. I to nie tylko w polskim, ale i w europejskim kontekście. Dziś łatwo pozbierać parę sztuk, pokazać je publiczności, połączyć jakimś hasłem. Próbuję programową niecodziennością popłynąć pod prąd obowiązujących tendencji Na festiwalu pokazuję głównie indywidualizm, a zatem coś, co jest przeciwieństwem powszechnej dziś uniformizacji. VI edycja Dialogu jest też dla mnie ważna z osobistego powodu - układając program, dałam wyraz sprzeciwu wobec tego, co mnie denerwuje w codziennym życiu. Wciąż czuję się zmuszana do podporządkowywania się normom. Przestrzeń mojej osobistej wolności coraz bardziej się kurczy. I choć nie jestem specjalnie niecodzienna, to ciągle stykam się z rozmaitymi ograniczeniami. A co dopiero ludzie, którzy są naprawdę inni? Jeśli nie poświęcimy im uwagi, nie spróbujemy ich zrozumieć, zubożymy nasz świat.

Zygmunt Bauman, honorowy gość Dialogu, pisze w książce "Kultura w płynnej nowoczesności", że tolerancja to za mało, żeby zrozumieć Innego. Co zatem możemy zrobić?

- Współcześnie rozumiana, zdeformowana polityczną poprawnością tolerancja jest podszyta pogardą. Coraz częściej bywa deklaratywna i wymusza na nas podporządkowywanie się jednemu tylko modelowi zachowań i poglądów. Inaczej jest z postulowanym przez Dialog otwarciem na niecodzienność: świadome zetknięcie się z nią wymaga zaangażowania, wytyczenia własnej drogi i podążania nią. Chcąc zwrócić uwagę na różne oblicza niecodzienności, każdemu festiwalowemu dniu nadaliśmy inne hasło przewodnie, uwypuklając granicę między niecodziennym a codziennym, niewolą a wolą, niezgodą a zgodą. Wykorzystując to "nie'', wpisując je w nawias, pokazujemy, jak płynna jest bariera między tymi pozornymi przeciwnościami, jak niewiele potrzeba, aby z człowieka wolnego zamienić się w zniewolonego. Niecodzienność w festiwalowym programie ma wiele twarzy - to może być odmienność seksualna, etniczna, kulturowa, językowa. Ale to też starość.

Starość stała się tematem tabu we współczesnej kulturze. Kilka spektakli na Dialogu podejmuje ten temat

Najmocniej akcentują go włoscy artyści - Romeo Castełlucci i Emma Dante. Pokazują starość jako etap życia, który wszyscy osiągniemy. Ona nas nie ominie, więc musimy przestać udawać, że nie istnieje.

Zdarzy się, że twórcy festiwalowych spektakli będą nami, widzami, brutalnie potrząsać?

- Tak, ale ten wstrząs jest nam potrzebny. Castellucci w swoim spektaklu pokazuje golgotę starości, otwierając w ten sposób przed widzami temat, który nie powinien pozostawić ich obojętnymi. W "Gardenii" - spektaklu o radości przygotowanym przez Alaina Platela i Franka van Laecke - oglądamy siedemdziesięcioparoletnich mężczyzn, którzy przez cale życie marzą o tym, żeby być kobietami, i realizują to na scenie. Nigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń. Brzmi to banalnie, ale proszę mi wierzyć, że niewiele jest przedstawień o takiej sile uwodzenia, jak zamykająca Dialog "Gardenia".

Zobaczymy też teatr, którego twórcy zajmują się przepracowywaniem traumatycznych fragmentów historii.

- To wersja teatru politycznego inna od tej modnej w Polsce, która w płytki sposób odwołuje się do współczesności. Spektakle Gianiny Carbunariu i 01ivera Frljica, choć zanurzone w lokalności, posiadają charakter uniwersalny. Sztuka "Przeklęty niech będzie zdrajca swej ojczyzny!" wzięła tytuł z pierwszego wersu hymnu Słowenii. Frljić, chorwacki reżyser, współpracując ze słoweńskimi aktorami, stawia pytanie o powód rozpadu społeczności, która przez lata żyła razem. Zrealizował to przedstawienie na podstawie improwizacji, na bazie doświadczeń aktorów. Ta prywatność daje wymiar niezwykle głęboki, wręcz obnażający. Z kolei "20/20" Carbunariu opowiada o wydarzeniach sprzed 20 lat, o zamieszkach między Rumunami i Węgrami. Te narody żyją obok siebie, choć nie znają swoich języków. Nie potrafią przeskoczyć tej bariery. Reżyserka stawia pytanie, skąd się bierze agresja. I znajduje odpowiedź właśnie w niezrozumieniu. "20/20" oglądałam w teatrze, w którym na widowni siedzieli zarówno Rumuni, jak i Węgrzy. Napisy były w obu językach, żeby wszyscy mogli zrozumieć, o czym mowa. U nas spektakl trzeba dodatkowo tłumaczyć na polski i na angielski. Pojawią się więc wielkie ekrany i przeczytamy na nich dialogi w czterech językach.

Po wrocławskiej "Poczekalni.O" Krystiana Lupy zobaczymy "Poczekalnię", którą reżyser zrealizował w Lozannie. Jaki to spektakl?

- To inny projekt od wrocławskiego; efekt fascynujących poszukiwań, które Lupa prowadził z młodymi szwajcarskimi aktorami. Lokalni krytycy pisali, że to najbardziej mroczny spektakl, jaki widzieli. I rzeczywiście dużo w nim desperacji, to poruszający obraz marnowanego potencjału młodych ludzi. "Poczekalnia", a także chilijskie "Simulacro" i nasze "Pożegnanie jesieni" podejmują kolejny ważny wątek Dialogu - temat nienasyconej młodości. Chilijczycy zadają bardzo precyzyjne pytania: co my tu robimy w tej zapadłej dziurze na skraju świata? Kim jesteśmy? Kim powinniśmy być? I bardzo stanowczo domagają się odpowiedzi.

Wśród piętnastu spektakli festiwalu dwa to produkcje Wrocławskiego Teatru Współczesnego.

- Pokazuję moje "Białe małżeństwo", żeby oddać hołd Tadeuszowi Różewiczowi, który podczas Dialogu obchodzi 90. urodziny. Drugie przedstawienie to "Pożegnanie jesieni" w reżyserii Piotra Siekluckiego. Chcę zwrócić uwagę na nowe ważne nazwisko w polskim teatrze. Jego wizja Witkacego jest bardzo ciekawa, a w dodatku zbudowana na tekście, który przyciąga uwagę zagranicznych gości.

Czy podczas Dialogu da się zauważyć jakąś nową tendencję we współczesnym teatrze?

- Na pewno artyści coraz swobodniej mieszają teatralne style. Zmienia się też ich stosunek do tekstu. Tylko cztery spektakle z piętnastu zostały oparte na dramatach. Pozostałe były albo pisane na scenie, w trakcie prób, albo są adaptacjami powieści. Teatr jest dziś tak różnorodny i bogaty, że powinniśmy unikać jednoznacznych kategoryzacji. Najważniejsze jest, że otwieramy okno na to co ciekawe w światowym teatrze, nie premiując żadnego kierunku. Pokazujemy różnorodność możliwości mówienia, bo to właśnie ona jest największą wartością współczesnego teatru. O

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji