Artykuły

Dramat nie tylko komiwojażera

PO różnych, nie zawsze naj­ciekawszych powtórkach Teatru Wspomnień, po roz­maitych "Marcowych kawalerach" - nareszcie zaprezentowany został spektakl, który długo z pewnością pozostanie w pamięci telewidzów. Myślę tu o "Śmierci komiwojaże­ra". Po raz pierwszy oglądaliśmy tę sztukę na naszych, telewizyj­nych ekranach w 1967 roku, w re­żyserii Janusza Warmińskiego, z Władysławem Krasnowieckim w roli głównej. Minęło 13 lat i dra­mat Arthura Millera znów poja­wił się na małym ekranie, nadal żywy i przejmujący. Być może siła millerowskiej dramaturgii polega właśnie na tym, że nie da się tej twórczości sklasyfikować w sposób prosty i łatwy, ani wepchnąć do upatrzonej z góry szufladki. Oczywiście większość sztuk Mille­ra ("Synowie", "Widok z mostu", wreszcie także i "Śmierć komiwo­jażera") rozgrywa się w określonej realnie rzeczywistości. Rządzą nią także określone prawa, tworząc taki a nie inny kodeks postępowa­nia, formujący z kolei sytuację człowieka w nowoczesnym społe­czeństwie kapitalistycznym. W "Śmierci komiwojażera" Miller również zetknął obiegowy ideał sukcesu życiowego z gorzką praw­dą o możliwościach jego urzeczy­wistnienia. Przykładem tego jest przecież komiwojażer Willy Lohman i jego klęska. Ale "Śmierć komiwojażera" to nie tylko rzecz o (wyzysku słab­szych przez silniejszych, dramat niewykorzystanej szansy. Jest to jednocześnie sztuka o konieczno­ści dokonywania wyboru, obronie własnej godności, która każe re­zygnować z pozornie słusznych rozwiązań. Jest to jeszcze opowieść o dramacie ludzkiej kondycji w ogóle, niezależnie od rzeczywisto­ści w jakiej się rozgrywa. I to właśnie szersze, bardziej uniwer­salne spojrzenie - sprawia, że "Śmierć komiwojażera" nadal jest aktualna, angażująca także dzisiej­szego polskiego widza.

Potwierdził to ostatnio spektakl millerowskiego dramatu w teatrze telewizji. Wyreżyserował go znany dokumentalista Kazimierz Karabasz, wzbogacając inscenizację o doświadczenia swego warsztatu filmowego (interesująco pomyśla­ne sceny wspomnień ze spotkań z Benem). Rolę starzejącego się ko­miwojażera zagrał w tym przed­stawieniu Tadeusz Łomnicki, stwarzając w sposób wiarygodny zróżnicowaną, pełną sprzeczności sylwetkę ludzką. Mniej przekony­wająca wydała mi się natomiast Barbara Krafftówna jako Linda Lohman, zbyt hieratyczna i jakby nieco wyłączona z biegu wyda­rzeń. W sumie jednak był to w ostatnim czasie jeden z ciekaw­szych spektakli, nawiązujący do dobrych tradycji teatru tv.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji