Artykuły

Płock. "Pędrek wyrzutek" w scenicznym komiksie

Płocki teatr szykuje niezwykłe przedstawienie. "Przygody Pędrka Wyrzutka" na podstawie powieści Stefana Themersona, czyli polski "Mały Książę" w wersji komiksu scenicznego. Aktorzy będą posługiwać się lalkami, a w oprawie muzycznej w pewnym momencie zabrzmi utwór skomponowany przez samego Themersona!

Powody, dla których wszystkich, którzy choć trochę interesują się kulturą, nie może zabraknąć w płockim Teatrze Dramatycznym w środowy wieczór, można wyliczać w nieskończoność. Skupmy się na tych najważniejszych.

Pierwsza sprawa - "Pędrek" to powiastka filozoficzna Stefana Themersona, zmarłego pod koniec lat 80. ubiegłego wieku uznanego na całym świecie twórcy eksperymentalnej literatury, filmów, poezji, fotografii. I płocczanina z pochodzenia!

Po drugie - wybór utworu. "Przygody Pędrka Wyrzutka" porównywane są do "Małego Księcia", wspaniała, zabawna historia z przesłaniem. Do tego dołóżmy jeszcze osobę reżysera - Piotra-Bogusława Jędrzejczaka, który w Płocku zrobił już dwa spektakle, i oba naprawdę świetne. Dwa razy nie zawiódł, teraz więc też nie powinien. Tym bardziej że wspierają go ludzie, którzy pracowali przy poprzednim przedstawieniu: scenograf Małgorzata Gałaś-Prokopf i autor muzyki Tomasz Benn. Ruch sceniczny (podobno świetny!) opracowała natomiast Iwona Pasińska.

Jeszcze jedno - Themerson przeznaczał "Pędrka" dla dzieci. I na płocki spektakl - może tylko te trochę starsze - są one także zaproszone. Twórcy podkreślają, że przedstawienie nie jest właściwie ściśle określone, nie ma tu podziału "dla dzieci" czy "dla dorosłych". Jest po prostu dla wszystkich ciekawych.

Milena Orłowska: Jak idzie praca nad przedstawieniem? Zgodnie z założonym kierunkiem, czy może wszystko poszło w zupełnie innym?

Piotr-Bogusław Jędrzejczak: Uczyli mnie tego w szkole, zresztą sam mam taką ideę - robię coś, bo nie wiem - i chcę się dowiedzieć, szukam. Bo jeśli już wiem, znalazłem, to pora na emeryturę. Wytyczam zatem kierunek, a potem ze współrealizatorami i aktorami sprawdzamy, dokąd nas zaprowadzi. Tak też było z płockim "Pędrkiem". Czyli w tym sensie wszystko idzie zgodnie z planem. Tak samo dotyczy to moich poprzednich Themersonowskich przedstawieniach - "Mma" czy opery "Święty Franciszek i wilk z Gubbio". Themerson wciąż jest, i długo jeszcze będzie, twórcą naprawdę współczesnym. Świetnie funkcjonuje w dzisiejszym kontekście kulturowym. Np. "Przygody Pędrka Wyrzutka" robimy jako komiks sceniczny.

A co to właściwie jest komiks sceniczny?

- W obrazie nie posługujemy się środkami realistycznymi. Nie ustawiamy na scenie prawdziwych stołów, krzeseł czy telefonów. Robimy uproszczony rysunek. Minimalna liczba rekwizytów, a jeśli już np. biurko, to obszyte gąbką i obrysowane komiksową kreską. Jakby to była animacja, film rysunkowy albo komiks właśnie. To jest forma idealna dla powiastki filozoficznej, którą są przecież "Przygody Pędrka Wyrzutka". Idealna do tej zabawy fabułą, językiem, myślą.

To samo z postaciami. Aktorzy mają wprawdzie tylko jeden kostium, obrysowany dodatkowo komiksową kreską, ale każdy z nich pracuje z mapetem - dużą lalką, którą trzyma w ręce lub na swym ramieniu. To zresztą ma także nieść przekaz, związany z samoświadomością bohaterów - "Pędrek" to przecież rzecz o poszukiwaniu tożsamości. Nasz bohater wędruje przez świat i życie i pyta kim jest. Ostatecznie nigdy się nie dowiaduje. Ale szuka. Tymczasem wszystkie pozostałe postacie wymyśliły sobie sposób na funkcjonowanie w otaczającej je rzeczywistości. Mają więc te swoje lalki, mają dwie głowy - jedną niby własną, prawdziwą, drugą do pokazywania. I, w przeciwieństwie do Pędrka, który nie wie - wiedzą. "Wszystko - i nic poza tym" - jak mawiał Jerzy Goliński, mój dziekan na wydziale reżyserii.

"Pędrek" to także autobiografia Themersona. Powiada się, że artyści do końca życia - z powodu swojej otwartości na świat, wrażliwości - pozostają dziećmi. Themerson także pytał wciąż o swą tożsamość. Pisał książki dla dzieci i nie czuł się dziecięcym pisarzem; kręcił eksperymentalne filmy, nie myślał jednak o sobie jako o filmowcu; tworzył powieści, lecz się nie uważał za zawodowego powieściopisarza.

Nie boi się pan robić Themersona dla dzieci?

Dziecko jest dla mnie takim samym partnerem jak dorosły. A poza tym zawsze, gdy robię coś dla dzieci, myślę i o ich rodzicach, opiekunach. Tworzę rzecz niejako warstwową. Młodsi mają dla siebie jedno, starsi drugie. Jest fabuła i obraz. Jest myśl, czy - powiedzmy - przesłanie. I jest podszewka filozoficzna. Zapraszam widzów od 12. roku życia. Początek dojrzewania to najczęściej moment, gdy zaczynamy zadawać istotne pytania. Także o to, kim jesteśmy.

Dzieci lubią dostawać sztukę, która wykracza nieco poza poziom ich aktualnego rozwoju, lubią być traktowane serio. Wchodzą wtedy w to, co się im proponuje. I wcale nie muszą wszystkiego rozumieć. Zostaje w nich tajemnica. I ta tajemnica pączkuje, przyczynia się - paradoksalnie - właśnie do ich intelektualnego i emocjonalnego rozwoju. Themerson - jako twórca literatury dla dzieci - także traktował dzieci bardzo serio, jako partnerów; nie jak w XIX wieku, kiedy wszyscy chcieli dzieci pouczać, prawić im morały, sprzedawać złote myśli. Dziecko ma prawo zrobić z proponowanym mu w sztuce przekazem, co zechce. Jeśli otrzymuje rzecz naprawdę dobrej jakości, skutki mogą być tylko błogosławione.

Premierę "Przygód Pędrka Wyrzutka" można zobaczyć 28 września, w środę, o godz. 19. Bilety jeszcze są, można o nie pytać w kasie teatru przy Nowym Rynku 11. Kosztują 30 zł. Spektakl jest częścią startującej także w środę "SkArPy", czyli festiwalu poświęconego Stefanowi Themersonowi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji