Artykuły

"Dolina nicości" w Teatrze Telewizji

"Dolina nicości" w reż. Wojciecha Nowaka w Teatrze Telewizji. Pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Dziś o godz. 20.30 w telewizyjnej Jedynce premiera adaptacji powieści Bronisława Wildsteina.

Powieść Bronisława Wildsteina, będąca wyznaniem wiary w spisek służb i układ oplatający mackami całą Polskę, wywołała w swoim czasie sporo dyskusji. Jedni porównywali ją z III częścią "Dziadów" i "Weselem", inni kpili z nieporadnego języka i szablonowych postaci. Obawiam się, że telewizyjny spektakl w reżyserii Wojciecha Nowaka zawiedzie zarówno fanów, jak i prześmiewców. Autor adaptacji Wojciech Tomczyk zrezygnował z najbardziej zjadliwych scen, takich jak złowieszczy opis odprawy u redaktora Bogatyrowicza (powieściowy Adam Michnik) z udziałem szefów najważniejszych polskich gazet i stacji telewizyjnych, na której red. Bogatyrowicz w krótkich żołnierskich słowach wydaje polecenia, jak mają pisać o lustracji. Na ekranie nie pojawia się też postać redaktora Wilczyckiego (porte-parole Wildsteina), niezłomnego rycerza prawicy, który samotnie walczy z przeważającymi siłami układu, poświęcając dla sprawy prywatne szczęście w postaci kochanki. Rozczaruję także tych, którzy szykowali się na słynne już odważne sceny erotyczne. Poza kawałkiem torsu Krzysztofa Globisza niczego nie zobaczą.

Co więc zostaje z powieści Wildsteina, jeśli usunąć z niej fantazje seksualne i agenturalne? Niewiele. Jedyną skomplikowaną psychologicznie postacią jest tu Jan Return, liberalny dziennikarz i przeciwnik lustracji, który ukrywa swoją wieloletnią współpracę z SB. To powieściowy odpowiednik Lesława Maleszki, dziennikarza "Gazety Wyborczej" i przyjaciela Wildsteina z czasów studenckich, który w 2001 r. przyznał się, że był tajnym współpracownikiem SB i donosił na opozycję. Ta postać ma potencjał dramaturgiczny, jest w niej dramat człowieka, który zdradził i dzisiaj szuka dla swojej zdrady wyższego uzasadnienia. Odnajduje je w apokryficznej Ewangelii według Judasza, w której zdrajca jest nieodzownym elementem planu zbawienia.

Tomczyk dobrze zrobił, koncentrując się na wątku Returna, problem w tym, że nie potrafił zbudować dramaturgii - od początku jest oczywiste, że Return to kłamca lustracyjny, co wyrażone jest w niezmiernie wyrafinowany sposób, mianowicie dziennikarz panicznie boi się teczki (notabene z wierszami, a nie donosami), którą usiłuje mu wręczyć jego dawny przyjaciel Struna (Mariusz Wojciechowski). Ich przeplatana scenami z przeszłości rozmowa już na początku spektaklu odsłania całą bolesną prawdę - Return doniósł na Strunę, bo chciał mu odbić dziewczynę, w efekcie Struna został zamknięty w więzieniu, gdzie był gwałcony przez recydywistów, i sam zaczął donosić na kolegów. Mamy więc całą historię jak na dłoni, przedstawienie mogłoby w tym momencie się zakończyć, niestety trwa przez kolejne 45 minut.

Słabej dramaturgii nie ratują aktorzy. Krzysztof Globisz w roli Returna jest skrzyżowaniem bufona z kabotynem, chytre spojrzenia i cyniczny śmiech nie pozostawiają wątpliwości, że to człowiek podły. Widz w związku z tym nie ma żadnych szans, aby wczuć się w psychikę zdrajcy. Równie jednowymiarowe są inne postaci: karykaturalny biskup Korytko (Jerzy Schejbal), który klepie przed kamerą wyuczoną na pamięć antylustracyjną mowę, i cyniczna dziennikarka Regina (Monika Kwiatkowska-Dejczer), która porzuca redaktora Wilczyckiego dla Returna, bo chce być z tymi, którzy wygrywają. Do tego dochodzą papierowe dialogi, brzmiące niekiedy jakby to było "M jak miłość", a nie polityczny dramat:

- Nie potrafię od niego odejść, choć to droga donikąd.

- Boże, dziewczyno, ty nic nie rozumiesz. Będąc z nim, zabijasz go. On nie może widzieć w twoich oczach tego, co widzi teraz.

W scenach retrospekcji z PRL-u reżyser ambitnie próbuje wykreować na ekranie teatralną umowność, rozgrywają się one wokół karuzeli, która jest zarazem miejscem opozycyjnych spotkań i ubeckich przesłuchań. Karuzela to mocna, przemawiająca do wyobraźni metafora uwikłania w historię. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że całe przedstawienie kręci się w kółko, nie prowadząc do rozwiązania.

Zdrada w kontekście współpracy z bezpieką to świetny temat na dramat, nie wiem jednak, czy jest sens sięgać akurat po słabą literacko książkę Wildsteina. Znacznie lepszym materiałem jest fabularyzowany dokument Anny Ferens i Ewy Stankiewicz "Trzech kumpli" opowiadający o Lesławie Maleszce, Bronisławie Wildsteinie i Stanisławie Pyjasie, krakowskim studencie zamordowanym przez SB. Jest tam wszystko, czego nie ma w spektaklu Nowaka i Tomczyka: przyjaźń, zdrada i śmierć. TVN nosił się kiedyś z zamiarem nakręcenia serialu na ten temat, jednak nie dostał pieniędzy z PISF. Może warto wrócić do tego pomysłu?

"Dolina nicości" na podstawie powieści Bronisława Wildsteina , scen. Wojciech Tomczyk, reż. Wojciech Nowak, zdj. Arkadiusz Tomiak, scenografia Katarzyna Sobańska, Marcel Sławiński, kostiumy: Elżbieta Radke, produkcja Agencja Filmowa - Teatr TV 2010, poniedziałek 1 TVP, godz. 20.30

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji