Tragiczna miłość Violetty poruszyła szczecińską publiczność
"Taviata" w reż. Gerlinde Pelkowski w Operze na Zamku w Szczecinie. Pisze Małgorzata Klimczak w Głosie Szczecińskim.
Po niedzielnej premierze "Traviaty" długo nie milkły brawa. To pierwsza nowa sztuka w nowej hali Opery.
Takich owacji już dawno nie było słychać w szczecińskiej operze. "Traviata" z piękną muzyką Giuseppe Verdiego w międzynarodowej obsadzie to spektakl, który ogląda się przyjemnością. Libretto oparte na historii słynnej paryskiej kurtyzany opowiada o miłości chorej na gruźlicę Violetty i Alfreda.
W niedzielę na premierze największa brawa otrzymała para głównych bohaterów dolewa (Jaquelyn Wagner) i Alfred (Yoseph Kang), którzy w dużej przestrzeni Hali Opery zachwycali swoim śpiewem. Nie zabrakło również dobrej gry aktorskiej, która w przypadku solistów operowych nie zawsze stoi na wysokim poziomie. Jaquelyn Wagner swoją grą oddała wszystkie emocje. Jej partner sceniczny dorównywał jej grą aktorską. Szkoda tylko, że na początku wykonawców było słabo słychać.
Na szczęście na scenie były emocje, ludzkie słabości, tęsknoty, cierpienia i miłość oraz dosyć odważna, jak na warunki teatralne, scena miłosna między dwójką bohaterów.
Akcja rozgrywa się w Paryżu, ale nie wiadomo kiedy. Salony Violetty i Flory wyglądają jak wnętrza nowoczesnych apartamentów, a stroje nawiązują do początku XX wieku. Scenografia była dosyć ascetyczna.
"Taviata" to niewątpliwie sukces Opery na Zamku i dobry akcent na rozpoczęcie sezonu i debiut w tymczasowej siedzibie. Włoska muzyka Verdiego, piękne arie wykonane na wysokim poziomie mogą się spodobać każdemu.
Miejmy tylko nadzieję, że druga obsada, którą zobaczymy już w listopadzie, zaśpiewa tak jak premierowa.