Artykuły

Zborowski o Teatrze TV na żywo

- Przez 15 lat oduczono ludzi wyższej kultury w telewizji. Zamiast tego prezentowano sieczkę, którą można zapchać dziury między reklamami. Jeżeli decydenci nie będą zwracali uwagi na te słupki, to i teatr telewizji, i sama telewizja publiczna będą miały oddaną widownię - rozmowa z Wiktorem Zborowskim przed emisją na żywo spektaklu "Boska!" w Teatrze TV.

Rafał Bryndal: W poniedziałek do TVP wróci teatr grany na żywo. Brałeś już kiedyś udział w takim przedsięwzięciu?

Wiktor Zborowski: W głębokim dzieciństwie. Grałem wtedy w młodzieżowym studiu teatralnym, które prowadził Andrzej Konic, i robiliśmy trzy czy cztery takie przedstawienia na żywo. Pamiętam, że nie traktowałem tego w specjalny sposób. Wiadomo, dzieci mają to szczęście, że są jak zwierzęta, nie przejmują się specjalnie, czy coś jest ważne, czy nie. Wtedy nie robiło na mnie wrażenia to, że coś jest na żywo. Później wielokrotnie występowałem w telewizji na żywo, ale chyba tylko raz był to spektakl teatralny. "Zemsta" Aleksandra Fredry w Pałacu na Wodzie w warszawskich Łazienkach.

Takie przedstawienie jest chyba szczególnie trudne dla aktora, bo nie wiadomo, w jakim kierunku grać, do kamer czy do widowni?

- I to jest właśnie przed nami. Wydaje mi się, że tym razem będziemy jednak grać na kamery, a w kierunku widowni w tych momentach, w których jest wymagany ewidentny kontakt z publicznością.

W czym byś upatrywał fenomenu tego przedstawienia? "Boska!" stała się spektaklem ważnym nawet w opinii ludzi, którzy na co dzień nie interesują się teatrem.

- Wszystko zaczyna się od doskonałego tekstu. Do tego jest fantastyczna Krystyna Janda grająca rolę Florence Jenkins wsparta kilkoma osobami, które nie najgorzej przy niej wypadają. Gdy dodamy do tego wspaniałą, dyskretną i mądrą reżyserię Andrzeja Domalika. Krótko mówiąc, to jest po prostu dobre.

A jak przyjmujesz to, że telewizja publiczna zmienia charakter i stawia bardziej na kulturę, chociażby wracając do poniedziałkowego teatru?

- Bardzo pozytywnie. Jestem przecież wychowany jako widz i jako aktor na rozmaitych przedstawieniach telewizji. Był przecież jeszcze teatr dla dzieci, dla młodzieży, teatr rozrywki. A w czwartki była "Kobra", więc życie teatralne w telewizji kwitło. Bardzo chciałbym, aby w większej ilości wróciły poniedziałkowe premiery.

Ale jak spadną słupki oglądalności, to w TVP zacznie się panika.

- Te, niestety, nie będą tak wysokie jak w przypadku rozrywki. I nie ma się czemu dziwić. Przez 15 lat oduczono ludzi wyższej kultury w telewizji. Zamiast tego prezentowano sieczkę, którą można zapchać dziury między reklamami. Jeżeli decydenci nie będą zwracali uwagi na te słupki, to i teatr telewizji, i sama telewizja publiczna będą miały oddaną widownię.

A jak oceniasz polskie seriale, w których - co mówię z bólem - nie grasz dużo?

- Występuję w nich tylko gościnnie. Mam wrażenie, że ich poziom trochę się podniósł. Bywają takie, które mi się podobają. Na przykład "Ranczo" i ostatnio "Przepis na życie". W pewnym momencie pójdziemy, mam nadzieję, tropem "kto lepiej", a nie "kto szybciej i taniej".

Scenariusze bywają już całkiem niezłe. Z tym że mówimy o serialach, nie o telenowelach.

- Zgadza się. Ale jest jedna rzecz, o jakiej marzę w sprawie seriali: skoro już robimy dobry serial oparty na ciekawym scenariuszu, nie przerywajmy go reklamami. Zważywszy, że odcinek trwa 25 minut, to 10-minutowy blok reklamowy po prostu go okalecza.

To jak stosunek przerywany...

- A realizatorzy, wiedząc o tej przerwie, nie przykładają się do rzetelnej filmowej roboty. Mają świadomość, że ich praca zostanie zmasakrowana. Wiedzą, że nie ma sensu budowanie napięcia, jeśli wiadomo, że scena zostanie przerwana. Zgadzam się, że reklamy w tym przypadku są niezbędne, ale dajmy je albo na początku, albo na końcu. Nigdy w środku.

Wrócę jeszcze do "Boskiej!". Czy taka realizacja przedstawienia na żywo wymaga dodatkowych prób?

- W zasadzie spektakl mamy już zrobiony, więc teraz musimy tylko się poustawiać pod kamery. Mamy na to trzy dni, więc z pewnością uda się znaleźć sposób na umiejętne sfotografowanie sztuki.

I to będzie prawdziwy spektakl, a nie film telewizyjny, który tylko udaje teatr?

- O tak. Bardzo tęsknię za taką realizacją, która kiedyś dominowała i która sprawiała, że teatr telewizji odróżniał się od filmu. Wtedy miksowano obraz z trzech, czterech kamer. Dzisiaj wydawać się to może trochę anachroniczne, ale nie jestem pewien, czy właśnie w tym nie tkwiła ta różnica między filmem a przedstawieniem. Taki teatr miał swój klimat i rytm również dzięki zaangażowaniu operatorów kamer i realizatorów, dla których realizacja była wyzwaniem i dawała im oddech.

Miejmy nadzieję, że wasz spektakl będzie pierwszym z długiej serii takich realizacji. Że w TVP znowu będzie największa scena teatralna na świecie.

- I oby nie rezygnowano z tego ze względu na słupki oglądalności. Proszę pamiętać, że tej malutkiej części społeczeństwa, którą nazywa się inteligencją, też się coś należy od życia.

I to będzie chyba najlepsza puenta, więc już jej nie zagadujmy.

***

Boska! Teatr Telewizji, sztuka Petera Quiltera, Polska 2011

reż. Andrzej Domalik, wyk. Krystyna Janda, Maciej Stuhr, Wiktor Zborowski

Poniedziałek 20:30 TVP1

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji