Szkoci cenią poznaniaków
Za przedstawienie "Carmen Funebre" poznański Teatr Biuro Podróży odebrał wczoraj w Edynburgu nagrodę Fringe First - jedną z najważniejszych nagród teatralnych na świecie.
Biuro Podróży powstało w 1989 r., tworzyli je wtedy studenci UAM. Zasłynęli przedstawieniem ulicznym "Giordano", pokazanym na "Malcie '92". Od tego czasu zjeździli całą Polskę i pól Europy - teatr stał się ich zawodem. W zeszłym roku nie dojechali do Edynburga - w wypadku zginął aktor Andrzej Rzepecki.
Teraz sześciokrotnie zagrali tam "Carmen Funebre", inspirowaną tragedią w Bośni. Spektakle dedykowali pamięci Rzepeckiego. Wczoraj "The Scotsman", największy szkocki dziennik, który przyznaje nagrody Fringe First, zamieścił zdjęcie sprzed roku, na której Andrzej tańczy na szczudłach w masce Śmierci.
Pięć gwiazdek
"To spektakl o unikalnej sile emocji, oszałamiający wizualnie... zapierający dech w płucach..." - pochwalił "The Scotsman", dając grupie maksymalną liczbę pięciu gwiazdek. W rankingu publikowany m codziennie przez wychodzącą w Edynburgu gazetę Biuro Podróży zdobyło najwyższą ocenę wśród polskich grup teatralnych (Teatr 3/4 z Zusna i lubelskie Provisorium otrzymały po cztery gwiazdki, Wierszalin - trzy).
"Mieszanka czystej dosłowności i podniosłej teatralności - łomoczącej muzyki, figur na szczudłach, ognia - daje nam emocjonalne, oczyszczające doświadczenie, którego nie dostarcza większość spektakli inspirowanych wojną w Bośni, ani relacje dziennikarskie" - napisał londyński "The Independent".
150 widzów
Występy Biura Podróży cieszyły się nadzwyczajnym zainteresowaniem mediów. Czwartkowy "The Guardian" zamieścił półstronicowe zdjęcie ze spektaklu. Fragmenty przedstawienia emitowało pięć stacji telewizyjnych, w tym ogólnokrajowe kanały ITV i BBC.
Na boisko Drunmond School, gdzie występował poznański teatr, codziennie o dziesiątej wieczór przychodziło ponad 150 osób. To rekord, o tej porze tylko edynburskie puby i występy komików przyciągają większe audytorium.
Płacz Bośniaków
Codziennie na "Carmen Funebre" przychodzili młodzi aktorzy z Tuzli i Sarajewa, którzy występowali w pobliżu. Codziennie w tłumie słychać było ich płacz.
W czwartek, w przeddzień ogłoszenia nagród, na spektaklu był sam Steven Berkoff, legenda brytyjskiego teatru i filmu.
- Jest godne najwyższej pochwały i wzruszające, że znaleźli się ludzie gotowi poświęcić swój czas, umiejętności, a nawet życie, aby pokazać okropieństwa wojny i przykro mi, że nikt tego nie robi w moim kraju - powiedział "Gazecie".