Artykuły

Chwała i chała

Dziennikarze Radia Gdańsk i "Gazety" podsumowują wydarzenia roku 2004. Jakie wydarzenia mijającego roku były ważne dla mieszkańców regionu? Które z nich zasługuje na pamięć, a o którym należałoby szybko zapomnieć? Zaczynamy wybierać tytułowe "Chwałę i chałę" w kategoriach sport, kultura, morze, gospodarka, obyczaje i poliyka. Kto wygra, dowiemy się 2 stycznia. Dziś propozycje wydarzeń kulturalnych

Wydarzeniem 2004 był dla mnie finał obchodów roku Gombrowicza w gdyńskim teatrze jego imienia. CHWAŁA teatrowi i jego byłej dyrektor Julii Wernio za tak piękne efekty wieloletniej pracy nad wizerunkiem i kształtem tej placówki. Jako pierwsza w Polsce przyjęła imię Witolda Gombrowicza w 2000 r. i już od tamtego momentu zaczęło się świętowanie. Teatr przybliżał postać oraz twórczość autora "Ferdydurke". Mieliśmy okazję spotkania z ludźmi, którzy znali go osobiście i interpretowali jego twórczość, wreszcie oglądać spektakle gombrowiczowskie.

W tym roku, kiedy zdarzało się, że przyprawiano Gombrowiczowi gębę, nam szczęśliwie udało się tego uniknąć. Premiera spektaklu "Transatlantyk" w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza na gdyńskiej plaży to był finał godny dzieła. Spektakl dał nam esencję tego, co w "Transatlantyku" najważniejsze. Pozwolił przyjrzeć się całej naszej polskości i naszemu człowieczeństwu przez powiększające szkło.

W interesującym spektaklu w reżyserii Jana Klaty pt. "H" albo "Hamlet z żelaza" CHAŁĄ okazała się rażąca dosłowność - aktorka Marta Kalmus jako Ofelia była pławiona w wodach kanału stoczniowego. Sam spektakl doskonale wykorzystywał przestrzeń zakładu przemysłowego. Reżyser w nowoczesny sposób manipulował tekstem. Jeśli czegoś mu zabrakło, to tylko odwagi na tej drodze. Powinien jeszcze dalej odejść od litery tekstu, żeby stworzyć coś na wzór gry komputerowej wzorowanej na "Hamlecie". Do tego prawdziwy kanał nie jest jednak potrzebny. Bo sztuka jest właśnie po to i dlatego, żeby przekraczać rzeczywistość. Nie odchodzić od niej, ale ją przekraczać, i dzięki temu pokazywać w inny, głębszy sposób. Dosłowność w rodzaju "Ofelia w kanale" niszczy strukturę spektaklu. Sprawia, że widz zaczyna zastanawiać się nad sytuacją aktorki (jak ona pływa? kto ją podtrzymuje? dlaczego woda tak śmierdzi?), a nie losem Ofelii.

Iwona Borawska, Radio Gdańsk

Bezsprzecznie wydarzeniem kulturalnym roku jest dopiero co otwarta wielka wystawa "Transalpinum. Od Giorgiona i Durera do Tycjana i Rubensa". CHWAŁA gdańskiemu Muzeum Narodowemu za ten świąteczny prezent. Gdyby nie nasz największy as w rękawie, czyli "Sąd Ostateczny" Hansa Memlinga, arcydzieł malarstwa europejskiego (od XV do XVII w.) z wiedeńskiego Kunsthistorishes Museum pewnie byśmy w Gdańsku nie oglądali. W ramach współpracy między muzeami Memling reprezentował nas na wystawie "Thesauri Poloniae - Skarbiec Polski". Teraz przyszedł czas na rewizytę i obrazy takich mistrzów, jak Jan van Eyck, Durer, Veronese, Caravaggio czy Arcimboldo znalazły się na wyciągnięcie ręki. "Transalpinum" (podobnie jak wcześniejsza, skromniejsza wystawa impresjonistów "Lekcja paryska") otwiera nowy rozdział w historii gdańskiego wystawiennictwa - wreszcie trafiają do nas dzieła światowej sławy z najważniejszych muzeów. Oby tak dalej!

Za największą wpadkę uważam występ Tomasza Stańki na tegorocznym Gdynia Summer Jazz Festiwal. Miał zagrać w trzech składach: Tomasz Stańko i Niewinni Czarodzieje, Tomasz Stańko Freelectronic oraz Tomasz Stańko Quartet. A tu CHAŁA! Muzyk wyszedł na scenę tylko po to, by przeprosić publiczność i zniknąć za kulisami. Agent jazzmana Tomasz Kofertas oznajmił: "Nie rozliczono się z nami. Połowę pieniędzy dostaliśmy dopiero na kilka dni przed imprezą, reszty nie zobaczyliśmy, choć według umowy musi być wypłacona w dniu występu". Agencja Colosseum, organizator festiwalu, już rok wcześniej miała podobne kłopoty. Z powodu niedotrzymania warunków umowy występ amerykańskiego kontrabasisty Dave'a Hollanda znacznie się opóźnił. Do ostatniej chwili trwały negocjacje. Na takie wpadki absolutnie nie można sobie pozwalać. Do Trójmiasta przyjeżdża i tak beznadziejnie mało gwiazd światowej muzyki, a lekceważenie wykonawców i warunków kontraktu to pierwszy stopień do tego, byśmy na zawsze pozostali muzyczną prowincją.

Aleksandra Kozłowska, "Gazeta Wyborcza Trójmiasto"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji