Artykuły

Konrad

- Kluczowym momentem była w tej pracy Wielka Improwizacja. Zaczęło się znowu od języka. Kiedy zacząłem czytać pierwsze dwie strony, to zrozumiałem, że to jest niezwykła zabawa rytmiczna. Jak slam poetycki. Oparty na rymie, trafnych metaforach, przewrotności, dowcipie, na tym, żeby zwieść słuchacza. Mówisz ten tekst i chcąc nie chcąc to ci się układa w jakiś dziwny rym, falowanie - mówi MICHAŁ CZACHOR o swojej pracy nad rolą Konrada w spektaklu "Mickiewicz. Dziady. Performance" Pawła Wodzińskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy.

MICHAŁ CZACHOR [na zdjęciu] Prawie zawsze, kiedy człowiek czyta jakiś wywiad, to jest potem zawiedziony. Ten, z kim rozmawiają, chciałby powiedzieć coś, czego jeszcze nikt przed nim nie powiedział. Tak samo jak przy robieniu spektakli. A potem często wychodzi jak zwykle.

PAWEŁ SCHREIBER Jak wyglądało Twoje własne czytanie "Dziadów" i myślenie o "Dziadach", i czy spektakl, w którym zagrałeś, rzeczywiście je zmienił albo otworzył?

CZACHOR Pamiętam, że w szkole teatralnej intrygowało mnie w tym tekście kilka spraw. Kwestia języka: dziwnie rytmiczny, z jednej strony bardzo agresywny, a z drugiej bardzo poetycki. Kwestia obrzędowości. Kontaktu ze zmarłymi. Jest w tym wszystkim jakaś dziwna melancholia. Nie resentyment, tylko melancholia. I budowanie własnych kategorii przez społeczność. Ustanawianie świata. I ta niesamowita tajemnica IV części. Co tam się wydarza? To konstytuowanie nowego, własnego świata, badanie swoich granic na poziomie egzystencjalnym, Camusowskim. Wiedząc, że będę grał w spektaklu Pawła Wodzińskiego, specjalnie do "Dziadów" nie zaglądałem. Kluczowym momentem była w tej pracy Wielka Improwizacja. Zaczęło się znowu od języka. Kiedy zacząłem czytać pierwsze dwie strony, to zrozumiałem, że to jest niezwykła zabawa rytmiczna. Jak slam poetycki. Oparty na rymie, trafnych metaforach, przewrotności, dowcipie, na tym, żeby zwieść słuchacza. Mówisz ten tekst i chcąc nie chcąc to ci się układa w jakiś dziwny rym, falowanie. Ten rym, ten rytm sam cię niesie. Ale kiedy monolog się rozwija, widzimy, że jest zbudowany z paradoksów. Fragmentów, które może sobie w stu procentach nie zaprzeczają, ale między kolejnymi częściami buduje się napięcie. Później w naszej lekturze uwrażliwiłem się na to, że im dalej w las, tym bardziej ten tekst się radykalizuje. Nie ma w sobie szlachetności takiej, jak w wykonaniu Gustawa Holoubka w "Lawie". Tutaj jest odwrotnie - mamy coś anarchizującego, co się wyłamuje ze stereotypów kojarzących się z Wielką Improwizacją. I z mówieniem o Polsce, o bohaterze, o jego idei. Cały czas jest tu melancholia, ale w niej jest jakaś dziwna siła. Usuwa wszystko ze swojej drogi. Nie ma w sobie nic z poetyckości. To jest rodzaj działania, którego celem jest radykalny gest. Ten monolog ma w sobie coś z autodestrukcji, coś nihilistycznego, jakieś przekroczenie. Zastanawialiśmy się, jak Konrad może przekroczyć normy, albo stworzyć nowe. Tu rodzi się intelektualny konflikt z publicznością - on walczy z Bogiem, który determinuje jego życie, ale rolę Boga przejmuje narzucające normy społeczeństwo, widownia. Pojawił się pomysł gestu spalenia współwięźniów. A kiedy ja ich spalę żywcem - tych biednych Frejendów, Tomaszów, Sobolewskich, którzy przed chwilą wam opowiadali o Polsce, o polskim bohaterstwie, katolicyzmie, ofierze - to jak wy na to zareagujecie? Czy taki buntowniczy gest jest nie do przyjęcia? Konrad ma świadomość tego, że po takiej decyzji już nie będzie mógł tłumaczyć "zagalopowałem się"... Nie ma dla niego powrotu do tego społeczeństwa.

SCHREIBER Cały czas nie wiem, na ile jego gest można w spektaklu Wodzińskiego brać poważnie. Konrad bywa tu postacią komiczną.

CZACHOR Ale to przejaw jego błyskotliwości. On wykorzystuje pewne klisze, którymi grają inni. Jeżeli Anioł mówi do mnie tekst, śpiewając w rytmie Kaczmarskiego, to ja mu odpowiadam "Smoke on the water". Kiedy ośmieszam pieśń "Zemsta na wroga" - gramy z przyzwyczajeniami widza. Zwykle to jest forma pokazania swojej męskości: teraz pójdziemy zabijać. A przecież to jest cały czas gra. To jest rodzaj ustanawiania nowych kategorii postrzegania świata. Konrad jest z innej strefy. Jasne, że jest obciążony tym dziedzictwem, wie o nim, ale się na nie nie godzi.

SCHREIBER Ale Ksiądz Piotr sprowadza go do parteru...

CZACHOR Władza zawsze sprowadzi do parteru.

SCHREIBER Ksiądz Piotr jako władza?

CZACHOR Tak. Władza jako pewna moc. Władza, którą ma nad duszami.

SCHREIBER Manipulator?

CZACHOR Jak każdy.

SCHREIBER Jak Konrad?

CZACHOR Każdy z nich ma swój projekt. Projekt Konrada jest zawarty w geście rozbicia tożsamości, nie tyle swojej, co innych. A Piotr ma projekt bardziej polityczny, długofalowy. On ma funkcjonować w społeczeństwie. Wykorzystuje te słabości, które widzi, i na nich buduje swoją narrację. Niczego nie narzuca, nie proponuje, tylko mówi: chodź do mnie, ja ciebie rozumiem, zrobimy tak a tak.

SCHREIBER W Słowackim. 5 dramatach. Rekonstrukcji historycznej w reżyserii Wodzińskiego grałeś kolejne wcielenia ewoluującego bohatera romantycznego - od Zbigniewa z Mazepy do Kordiana. Konrad jest jakby ciągiem dalszym tej serii i punktem dojścia tego typu bohatera. Jaki jest ten punkt dojścia? Zamachowiec, co na koniec wybucha, burzy wszystko dookoła, stara się ze sobą jak najwięcej ludzi zabrać - i co? Coś jeszcze?

CZACHOR A co ma być jeszcze?

SCHREIBER Czy to jest bohater skończony? Sam siebie anuluje?

CZACHOR Tworzy jakąś własną mitologię na naszych oczach, na oczach tych, wśród których mówi.

SCHREIBER To jest paradoks - z jednej strony ma zniszczyć porządek, a z drugiej strony buduje własny.

CZACHOR Tutaj główny akcent jest położony na pewne przewartościowanie, zmianę kategorii. On też ma projekt. Do tej pory się myślało tak, a ja mówię - nie ma takiego myślenia. I co wy na to? Chciałbym jeszcze powiedzieć o formie. Kiedy zaczynaliśmy pracę na scenie, kiedy zaczynałem to mówić, wszystkie te tematy wyczerpywały się po dwóch zwrotkach. Nagle czujesz, że ten wiersz zwycięża, bo to jest świetnie napisany wiersz, który cię po prostu niesie. Wystarczy go mówić głośno, wyraźnie, i on cię niesie. Jest piękny, wspaniały. I to było potwornie frustrujące. Zależało mi na tym, żeby moja Wielka Improwizacja nie była stricte aktorska. Żeby wywodziła się z innego porządku. To nie była scena mówienia

monologu. Widz, który usłyszy "Samotność, cóż po ludziach", jest przygotowany do wysłuchania kilkunastu czy kilkudziesięciu minut pięknego wiersza. Zależało mi na tym, żeby złamać chociażby tę kliszę. Żeby tym tekstem działać, a nie żeby go mówić. Konrad rzeczywiście jest komiczny, ma dużo z błazna. Ale tylko błazen może być prorokiem, bo nie boi się ośmieszenia. Bo ma całą gamę środków wyrazu, nie tylko to, co wolno. Tak jak z aktorami - są tacy, którzy wielu rzeczy nie zagrają, bo się nie godzi. Alfonsa nie zagram, bo nie wypada. A Konrad ma niesamowite bogactwo wewnętrzne oraz niesamowitą świadomość świata, i komunikacji. Stąd ten rodzaj kompromitowania Konrada na początku, pokazywania go jako próżnego rockmana. Ale chodzi o to, żeby co chwila wybijać widza z pewności, żeby zapytał: kim on jest, o co mu chodzi, do czego on zmierza? Czy on sobie z nas żartuje, kpi? Hola, hola! Dobra, teraz powiedział coś sensownie. A teraz znowu się wygłupia. Kto mu dał tę rolę? To ciągłe przeplatanie całe jest zbudowane na swego rodzaju falowaniu, ciągłym wybijaniu z przyjętych pozycji. Chciałbym zobaczyć, jak Mickiewicz zareagowałby na tę Wielką Improwizację. Wydaje mi się, że jemu właśnie o coś takiego chodziło.

SCHREIBER Na ile to dla Ciebie ważna rola?

CZACHOR Świetnie się dogadywaliśmy z Pawłem, ale dużo mnie ta praca kosztowała. Miałem wątpliwości. Czy idziemy w dobrą stronę? Czy to nie jest wyważanie otwartych drzwi? Jakaś bzdura? Świętokradztwo? Jakim prawem? Pojawiały się takie myśli. Miałem wrażenie, że ten opór, który musieliśmy pokonywać, opór materii tego arcytekstu, będzie lekcją na bardzo długo. To istota tego, czym się zajmujemy. I ten moment podjęcia ryzyka, bo przecież w teatrze, tak jak w wywiadzie, chce się sprzedać wielkie słowa, wielkie myśli, a często wychodzi jak zawsze. Gramy jak nigdy, a i tak wygrywają Niemcy... A poważniej - to bardzo osobiste, intymne doświadczenie, którego się nie przekaże. Samo wymówienie tych słów, które wszyscy znają, jest obarczone odpowiedzialnością - i strachem przed porażką. One zastygają w ustach. Dlatego chcieliśmy potraktować Mickiewicza tak odważnie. Ale rozmawiamy też w momencie, kiedy za chwilę będzie druga premiera po "Dziadach". Życie toczy się dalej. Nie żyję już Konradem. I dobrze.

Michał Czachor - aktor teatralny i filmowy. Debiutował rolą Syna w Pieszo Sławomira Mrożka w reżyserii Kazimierza Kutza w Starym Teatrze w Krakowie (2003). Występował w Starym Teatrze w Krakowie, w TR Warszawa i Laboratorium Dramatu w Warszawie. Obecnie pracuje w Teatrze Polskim im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy, gdzie w "Dziadach" w reżyserii Pawła Wodzińskiego (2011) zagrał rolę Konrada.

Paweł Schreiber - doktor nauk humanistycznych; pracuje w Katedrze Filologii Angielskiej Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, publikuje w "Teatrze" i "Didaskaliach".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji