Artykuły

Pies pogrzebany

"Historia o miłosiernej", którą Cieplak, od niedawna dyrektor Rozmaitości, zadebiutował na tej scenie, tematem i for­mą nawiązuje do jego najgłośniejszej in­scenizacji "Historyi o chwalebnym Zmar­twychwstaniu". Sztuka, którą napisał w połowie lat 50. Brazylijczyk Ariano Suassuna, to również moralitet, tyle że rozgrywający się współcześnie w miaste­czku na brazylijskiej prowincji. Nowy spektakl Cieplaka dotyka tych samych spraw co "Historyja": współczesnej wia­ry, grzechu i odkupienia. Ale jego forma teatralna jest nieporównanie bogatsza. Cieplak rozbił konwencjonalną prze­strzeń i język teatru, aby stworzyć spek­takl żywy, grany w rytmie współczesnej muzyki i trafiający do młodej widowni.

Sprawił to sam dramat. Nie przypad­kiem pierwsze polskie inscenizacje "Te­stamentu psa" w reżyserii Konrada Swinarskiego z początków lat 60. uznane zo­stały za najbardziej widowiskowe spek­takle tego reżysera. W tej sztuce przeglą­da się bowiem wielokulturowa Brazylia, ludowa farsa miesza się tu z moralitetem, błazenada z modlitwami, a samba zagłu­sza łacińskie śpiewy. Osią akcji jest in­tryga miejscowego cwaniaka Grilo, któ­ry organizując katolicki pogrzeb zdech­łego psa, kompromituje małomiasteczko­wą elitę: proboszcza, zakrystiana, pieka­rza, a nawet samego biskupa.

Ta bajka dla dorosłych ma jednak głę­bokie moralne przesłanie, które intere­suje Cieplaka najbardziej. Suassuna po­kazuje świat oparty na grzechu, świat niezwykle nam bliski, w którym ksiądz za pieniądze może wyprawić pogrzeb nawet psu, gdzie żona prezesa Bractwa Różańcowego puszcza się na lewo i pra­wo, a biskup w zamian za sutą ofiarę przymyka na wszystko oko. W finale zaś, w którym o dusze grzeszników wal­czą Lucyfer i Jezus, przedstawia siłę mi­łosierdzia i przebaczenia, którego bra­kuje we współczesnym Kościele.

Reżyser umiejętnie zachował tę pod­wójną naturę brazylijskiego moralitetu, zawieszonego pomiędzy fiestą a poku­tą. Takiej fiesty ani takiej pokuty w War­szawie jeszcze nie było. Pierwsza część ma klimat południowoamerykańskiej zabawy ludowej, który potęguje grają­ca na żywo orkiestra Kormorany i na­ładowana erotyką choreografia Leszka Bzdyla. Tutaj kłótnia może zmienić się nagle w ogniste flamenco, a procesja pogrzebowa w korowód tańczących sambę. Wystarczy głośniejszy rytm bęb­na, a cała scena zaczyna tańczyć.

Grzech w tym spektaklu ma swój ku­szący urok, tak jak w życiu. Nie można oczu oderwać od barwnego korowodu oszustów i bigotów, który pędzi w gorą­cym, południowym rytmie. I nie sposób się przestać śmiać z ich głupoty i naiw­ności. Łatwiej im uwierzyć we flet, który ożywia umarłych, niż w karę za grzechy, czekającą po śmierci. Bohaterowie Suassuny przypominają apostołów z "Historyi" Cieplaka, którzy dawali wiarę opo­wieściom o latających ludziach, a nie wie­rzyli w zmartwychwstanie swego mistrza.

Po tej fieście druga część działa jak lo­dowaty deszcz. Bohaterowie, którzy przed chwilą oddawali się rozpuście, są teraz dosłownie zawieszeni między Nie­bem i Piekłem na linach, przeciągnię­tych pod sufitem teatru. Autorka sceno­grafii Ewa Wodecka zmieniła salę Roz­maitości w wielką, moralitetową scenę, z blaszanym Piekłem po jednej i płócien­nym Niebem po drugiej stronie. W tej genialnie prostej scenerii ponad głowa­mi widzów rozgrywa się sąd nad grzesznikami, który odprawia z balkonu Chry­stus (Mirosław Zbrojewicz) ubrany jak farmer i w słomianym kapeluszu. Piotr Cieplak ma talent sprowadzania Pana Boga do ludzkich wymiarów, ale tym spektaklem osiągnął niemożliwe. Jego Chrystus odpuszcza winy, wycierając chustą dłonie, jakby przed chwilą pełł ogród, a pomaga mu Matka Boska (Ha­lina Chmielarz), ubrana na biało dziew­czyna, która wychodzi spomiędzy wi­dzów, jak gdyby była jednym z nich.

Radość uprawiania teatru bije od te­go przedstawienia, granego lekko przez nowy zespół Rozmaitości. Obok akto­rów z dawnego zespołu: Marii Maj w roli rozerotyzowanej Piekarzowej, Ja­nusza Łagodzińskiego, który stworzył karykaturę pewnego siebie Zakrystia­na, wywijającego kadzidłem jak bro­nią, i Lecha Łotockiego, który probosz­cza zagrał z wirtuozerskim komizmem, pojawiły się nowe twarze. Waldemar Obłoza daje z siebie wszystko w roli cwaniaka Grilo, szybkiego na scenie jak żywe srebro, a Cezary Kosiński, który błysnął w "Bziku tropikalnym" rolą Mi­ster Price'a, tworzy teraz postać Chico, kompana Grilo, który chyba jako jedy­ny w miasteczku czuje bojaźń bożą.

Ale największym walorem tego spek­taklu jest jego temat ujęty w ramy frywolnej przypowieści. To jedno z nie­wielu polskich przedstawień na temat wiary. Wiele razy już pisałem o tym pa­radoksie, że w katolickiej Polsce o spra­wach wiary mówi się na klęczkach al­bo nie mówi wcale. Piotr Cieplak nale­ży do nielicznych artystów, którzy po­trafią o religii mówić odważnie i, że tak powiem, na stojąco. Jego teatr łączy no­woczesne, szybkie widowisko z głębo­kim przesłaniem i to wydaje się być pro­gramem odnowionych Rozmaitości. W tej małej sali, przypominającej offowe teatry Awinionu i Edynburga, zaczyna się dziać coś ważnego dla współczes­nego polskiego teatru. Tylko nie prze­gapcie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji