Artykuły

Student żebrak

Mój drogi!

W Operetce Wrocławskiej udane przedstawienie słynnej operetki Karla Millóckera "Student żebrak".

Ja zapewne pamiętasz, "Bettelstudent", bo tak w oryginale nazywa się ta niezwykle popularna operetka Millóckera, szedł już we Wrocławiu przed bodajże 17. laty w Operze za dyrekcji Roberta Satanowskiego. Był to okres kiedy Opera Wrocławska nawiązała kontakt z wieloma teatrami muzycznymi za granicą, z wieloma spektaklami gościła na zagranicznych scenach, a na scenie wrocławskiej występowali wybitni artyści włoscy, niemieccy, belgijscy. "Studenta żebraka" zrealizowano wówczas w trzech wersjach: niemieckiej - na eksport, polskiej na występy we Wrocławiu, oraz filmowej, którą inscenizowano w komnatach, na tarasach, w barokowych ogrodach zamku w Książu, przeznaczonej na ekrany kin i dla telewizji zachodnioeuropejskiej. Reżyserował wybitny inscenizator niemiecki Frank de Quell, choreografem był również znany artysta - Herbert Schubert, kierownictwo muzyczne spoczywało w rękach Roberta Satanowskiego. W wersji niemieckiej i filmowej występowali popularni w Niemczech artyści: w roli saskiego komendanta Krakowa, pułkownika Ollendorfa, świetny aktor operetkowy i filmowy Iwan Rebrow, w roli hrabianki Laury urocza Barbara Carter, jako dwaj "studenci żebracy" wystąpili Cesare Curzi i Cavaletti... Hrabiną Palmatiką Nowalską była niezapomniana Halina Słoniowska! Co za obsada!

Przypominam tego "Bettelstudenta" sprzed kilkunastu lat, bo był to świetny spektakl, grany z ogromnym powodzeniem za granicą (towarzyszyłem naszej Operze w kilku takich wyprawach i obserwowałem sukcesy wrocławskiego "Studenta żebraka"), a we Wrocławiu szedł 75 razy!

Jestem przekonany, że obecnie zrealizowany w Operetce Wrocławskiej "Student żebrak" będzie cieszył się niemniejszym powodzeniem. Jak się dowiaduję, spektakl ten został już w Holandii nagrodzony stojącymi owacjami przez tamtą bardzo wybredną publiczność, a w prasie holenderskiej licznymi pochwałami. Operetka Millóckera została i tym razem zrealizowana również na eksport, a zatem w dwóch wersjach językowych - po niemiecku dla publiczności holenderskiej i niemieckiej, i po polsku dla publiczności wrocławskiej oraz na pewno też dla widzów wielu polskich miast.

Spektakl "Studenta żebraka" zamówił w Operetce Wrocławskiej działający w Holandii impresario Zdzisław Supierz, po obejrzeniu na wrocławskiej scenie operetki Abrahama "Wiktoria i jej huzar". Reżyserię powierzono Bogusławie Czosnowskiej, która we Wrocławiu już realizowała "Porwanie Sabinek", "O dwóch takich, co ukradli księżyc" i wspomnianą "Wiktorię i jej huzara". Pani Czosnowska dobrała sobie znanego choreografa, z którym często współpracowała, Henryka Rutkowskiego, mającego w swoim dorobku obok wielu całospektaklowych klasycznych baletów, również niemal wszystkie klasyczne operetki; scenografię projektował znakomity scenograf Józef Napiórkowski; kierownictwo muzyczne spoczywa w ręku jednego z najwybitniejszych polskich dyrygentów operowych, Mieczysława Nowakowskiego...

Do wersji niemieckiej zaproszono trzech znanych aktorów austriackich; grali oni jednak na zmianę z naszymi aktorami. Widziałem obie wersje: niemiecką z austriackimi aktorami i polską z aktorami wrocławskimi, zrealizowaną w dwa tygodnie po powrocie teatru z Holandii i z satysfakcją mogę powiedzieć, że nasi aktorzy nie ustępują tamtym wybitnym aktorom z Austrii.

Bogusława Czosnowska stworzyła barwne widowisko, w którym sceny pełne humoru splatają się z scenami dramatycznymi, w dowcipny sposób punktując i rozładowując zabawną intrygę. Temat "Bettelstudenta" nie był nowy. Intryga wykorzystana przez wielu autorów, m.in. w słynnej "The Lady of Lyon" lorda Bulver-Lyttona i w "Fernande" mistrza "dobrze skrojonej farsy" Victoriena Sardou - zemsta obrażonego przez piękna panią dygnitarza przez podsunięcie jej na męża oszusta, udającego bogatego arystokratę, została przez librecistów Camilla Zell i Richarda Genee po mistrzowsku wycyzelowana, a akcja przeniesiona do Polski w burzliwe i dramatyczne czasy rywalizacji Augusta Mocnego i Stanisława Leszczyńskiego. Libretto nabrało w rękach Millóckera blasku, barwy i rozmachu. Liczne sceny ansamblowe wymagają od całego zespołu solistów i chóru wielkiej sprawności muzykalnej i wokalnej. Na scenie Operetki Wrocławskiej zostały dobrze wykonane; reżyser i choreograf utrzymali sceny zbiorowe w ciągłym ruchu, różnicując przy tym charaktery poszczególnych postaci z tłumu.

Nieomal każda z postaci w "Studencie żebraku" posiada w partyturze piękne arie i ustępy melodyczno-wokalne, utrzymane niejednokrotnie w stylu operowym, co niestety niektórym wykonawcom sprawiało niejakie trudności. W akcję wplecione są sceny baletowe, które stanowią o dramatycznej ciągłości dramatu. Zostały one wyposażone przez choreografa w efektowne figury polskich tańców narodowych. Żałuję, że realizacji w Operetce Wrocławskiej, która posiada dobry zespół baletowy, nie wzbogacono wstawkami baletowymi z niezwykle melodyjnymi fragmentami z operetki "Jungfrau von Belleville" Millóckera, a w scenie na rynku krakowskim - dla podkreślenia polskiego klimatu przedstawienia - fragmentami z pierwszej polskiej śpiewogry "Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale" Stefaniego. Być może obawiano się przedłużenia i tak trwającego ponad dwie i pół godziny spektaklu, gdyż pootwierano wiele tradycyjnie zamykanych "vide". Czy potrzebnie? Nie wydaje mi się, aby wnosiły wiele cennego materiału muzycznego do i tak bardzo bogatej partytury.

Orkiestra w "Bettelstudencie" ma do spełnienia trudne i odpowiedzialne zadanie: kształtuje klimat, przygotowuje i rozładowuje napięcia dramatyczne. Mimo iż w stosunku do pełnego "millóckerowskiego" składu - niewątpliwie ze względu na objazdy - uszczuplono w Operetce obsadę orkiestry, która pod ręką Mieczysława Nowakowskiego brzmi bez zarzutu. W uwerturze, intermezzach i w partiach baletowych wydobył on pełnię barw symfonicznych, a w akompaniamencie nie zagłuszał śpiewaków; nadał akcji energię i tempo - być może w mazurkach za szybkie, co zamazuje taneczny charakter tych polskich rytmów. Nie znaczy to, aby zarówno pod względem muzycznym, jak i scenicznym spektakl nie miał polskiego charakteru, który udało się Millóckerowi osiągnąć. Polski charakter ma muzyka, postacie szlachty i krakowskiego mieszczaństwa, nawet drugoplanowe.

W tytułowych rolach "studentów żebraków" zobaczyliśmy na premierze Zbigniewa Sassa i Ryszarda Klanieckiego. Zbigniewa Sassa pamiętam z poprzednich spektakli operetkowych. Zrobił spore postępy wokalne i ładnie teraz potrafi śpiewać piano, ma jednak kłopoty z górnymi tonami. Dobrze gra młodego, prostego studenta, z trudem dostosowującego się do narzuconej mu przez Ollendorfa roli arystokraty. Ryszard Klaniecki, jak zwykle bardzo swobodny, lekko śpiewający nawet trudne wokalnie miejsca partii, stworzył przekonywującą postać młodego oficera, ukrywającego się pod postacią ubogiego studenta. Panienkę z arystokratycznego domu gra urocza Ewa Klaniecka, śpiewająca z ogromnym wdziękiem i temperamentem hrabiankę Nowalską. W roli Laury wdzięczna, posiadająca ładnie brzmiący sopran Dorota Worożbicka. Rolę dostojnej damy, hrabiny Nowalskiej, matki obu panien, kreuje Elżbieta Cieślawska. Do "obozu polskiego" w operetce Millóckera należy jeszcze małżeństwo hr. Małachowskich - Marian Ogorzelec i pełna wdzięku Ewa Szydło, burmistrz Krakowa - Robert Kowalski, Wiesław Gawałek, który gra zabawną rolę na pół niemego, afektowanego służącego hrabiny Nowalskiej, Onufrego, i zadzierżysty gospodarz gospody na krakowskim rynku, Krzysztof Pajączkowski. "Obóz Sasów" - to przede wszystkim sprawca całej intrygi, obrażony i mściwy pułkownik Ollendorf, grany, jak mi się wydaje zbyt hałaśliwie, przez Mirosława Owczarka, śpiewającego ładnym barytonem słynne kuplety Ollendorfa, i dwaj przekomiczni oficerkowie - Fichthofen i Schweidnitz, czyli Wojciech Ziembolewski i Tomasz Sztonyk, a także Enterich, dozorca więzienia, w którego wcielił się, świetnie ucharakteryzowany Stanisław Stelmaszek.

Wychodząc z sali "Śląska" i podśpiewując sobie melodie z udanego spektaklu "Studenta żebraka" nie mogłem zrozumieć, jak to się dzieje, że mimo zapewnień władz miejskich, wojewódzkich, ministerialnych, dająca tak dobre przedstawienia Operetka Wrocławska wciąż nie jest właścicielem "Śląska". To przecież Operetka Wrocławska uratowała od ruiny ten budynek, a przy zbliżającej się prywatyzacji może być zeń wyrzucona.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji