Artykuły

Skrzypek na dachu

Musical Josepha Steina (libretto) i Jerry'ego Bocka (muzyka) "Skrzypek na dachu" szedł na Broadwayu kompletami przez dziewięć sezonów osiągając ponad 3200 przedstawień. Jego niebywałe, nawet jak na amerykańskie stosunki, powodzenie przekroczyło najśmielsze marzenia autorów i realizatorów. Od prapremiery w 1964 roku był on wystawiany przez czołowe sceny muzyczne kilkudziesięciu krajów, wszędzie zyskując gorące przyjęcie.

Sukces ów zawdzięcza "Skrzypek" zbiegowi paru okoliczności. Przede wszystkim znakomitej adaptacji powieści Szolem Alejchema "Tewje Mleczarz", z której wzięto barwną anegdotę i krwiste postacie, wzbogacając pierwowzór świetną muzyką, obficie czerpiącą z żydowskiego folkloru. Poza tym ze sztuki emanowała aura poezji, nawiązującej do malarstwa Chagalla (stąd ten skrzypek na dachu) silnie, lecz korzystnie, kontrastując z realistycznymi partiami przedstawienia. Wreszcie nie bez znaczenia było i to, że "Skrzypek" wyraźnie eksponował rolę tradycji jako czynnika integrującego nie tylko społeczność żydowską rozsianą po świecie, ale w ogóle jako element stabilizujący człowieka. Zwłaszcza w epoce obalania autorytetów, ich dewaluacji, zmieniania i gwałtownego poszukiwania innych. Wprawdzie w rozgrywającej się z początkiem wieku sztuce nadciągające wypadki rozbijają społeczność żydowską ukraińskiej Anatewki, ale nietrudno odczytać przesłanie musicalu: tradycja łącząca dotąd tych ludzi odrodzi się w innym miejscu, czasie i okolicznościach. Że tak stało się naprawdę, dowodzą losy żydowskiej diaspory. I nie tylko one.

W Polsce "Skrzypek na dachu" realizowany był kilkakrotnie, od 1983 roku (Teatr Muzyczny w Łodzi) poczynając. Najgłośniejsze było przedstawienie przygotowane przez Jerzego Gruzę w gdyńskim Teatrze Muzycznym. Rolę Tewjego zagrał tam po mistrzowsku znakomity aktor Teatru Żydowskiego Juliusz Berger. Natomiast choreografię do spektaklu przygotował Jan Szurmiej i zwróciła ona uwagę publiczności. Przeszło rok temu, tenże Jan Szurmiej wyreżyserował "Skrzypka" na scenie Operetki Wrocławskiej, która przywiozła spektakl do Warszawy. Odtwórcą prowadzącej roli Tewjego (w oglądanym przeze mnie przedstawieniu) był Janusz Zakrzeński.

O ile inscenizacja gdyńska odznaczała się niebywałym dynamizmem, humorem i ciepłym, lirycznym wdziękiem, to spektakl wrocławski obciążyła pewna celebra, powaga przygniatająca poezję i żart, odbierając im siłę żywiołu. Nawet układy choreograficzne p. Szurmieja były szczęśliwsze w pierwszym wydaniu, tu musical zbyt wyraźnie skłaniał się ku tradycyjnej operetce. Pan Zakrzeński swą rolę potraktował także w tonacji serio, nie rozporządzał natomiast warunkami głosowymi p. Bergera. W rezultacie, zarówno spory Tewjego z Bogiem, jak i nieustanne przywoływanie Księgi, charakterystyczne powiedzonka i anegdoty nabierały niezamierzenie górnego tonu, przekształcając się w dramatyczny spór człowieka z Absolutem i Losem. Działo się to w całkowitej sprzeczności tak z samym tekstem, jak postacią i ów tekst podającą, nie mówiąc już o intencji autorów utworu bądź co bądź rozrywkowego.

Myślę, że wprowadzenie tej nuty serio było najgorszą przysługą, jaką można było wyrządzić sztuce. Ale znakomitej muzyki "Skrzypka na dachu" zawsze warto posłuchać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji