Artykuły

Jelinek w Off de Bicz

"Śmierć i dziewczyna" w reż. Jerzego Wójcickiego na Sopockiej Scenie Off de Bicz. Pisze Grażyna Antoniewicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Najnowsza premiera na scenie Off de Bicz wzbudziła ogromne zainteresowanie. Do Sopotu przybyli aktorzy teatru Wybrzeże, zjawił się nawet dyrektor Adam Orzechowski. Zapowiadał się bowiem interesujący wieczór. Scenariusz sztuki "Śmierć i dziewczyna. Dramaty księżniczek", według miniatur noblistki Elfriede Jelinek, napisali Jerzy Wójcik i Mariusz Więcek.

Spektakl zaczyna się, zanim wejdziemy na widownię. Kamila Dziemian w stroju czirliderki krąży po Klubie Atelier z piwem w ręku. Gdy gasną światła, na ekranie oglądamy film pokazujący tańczącą aktorkę i siedzącego przy barze Piotra Chysa (film, trzeba powiedzieć, trochę się dłuży). Wreszcie wstawiona dziewczyna wtacza się na scenę, zrzuca czerwone szpilki, pada na deski sceny i... zasypia. Wtedy zjawia się On - Nieznajomy, przez długą chwilę zbiera się na odwagę, aby pocałować śpiącą królewnę.

Kto nie zna miniatur Jelinek, nie domyśli się, że dziewczyna to Śpiąca Królewna i Królewna Śnieżka w jednej osobie, a on to Królewicz z bajki.

Pierwsza część przedstawienia to mikrofony na stojakach, żadnej reżyserii, dłużyzny i aktorzy grający na krzyku. Reżyser Jerzy Wójcik, zapewne chcąc zaszokować nas swoim nowatorstwem, a widownię przekonać, że Królewicz, czyli Piotr Chys, to prawdziwy macho, każe mu zrobić striptiz, zanim odbędzie akt z dziewczyną. Aktorom towarzyszy muzyka... Ale radzę, nie wychodźmy po obejrzeniu tego duetu.

Drugi akt sztuki to wspaniała gra aktorów. Wielkie brawa należą się całej trójce, Kamili Dziemian, Piotrowi Chysowi i Monice Markowc. Na scenie oglądamy spotkanie dwóch sióstr w sylwestrową noc. Próba porozumienia się. Rozmowa się nie klei. Pełna niedopowiedzeń atmosfera aż iskrzy od wzajemnych pretensji. Początkowo nie wiemy dlaczego? Wreszcie zjawia się On: czuły mąż - troskliwy ojciec - bezczelny podrywacz - brutalny, cyniczny macho. Szalona zabawa, rzucanie owocowymi tortami, jak w słynnej komedii "Świat się śmieje", okazuje się być podszyta agresywną seksualną przemocą.

Oglądamy drastyczny, ale typowy (według Jelinek) męsko-damski układ sił. Mężczyzna to władca, czyli panujący, kobieta to poddana. Jelinek zapewnia nas, że miłość jest zła, bo seksualność jest czymś spaczonym, zwyrodniałym.

"Najświętsza Maria nie pomaga kobietom. Woli mężczyzn. Jak wszyscy. Jak ja" - pisała Jelinek. Dlatego tworzy świat, w którym miłość to przemoc i uległość.

Choć nie podzielam niechęci noblistki do mężczyzn ani jej przekonania, że miłość to dla kobiety niewola, drugą część przedstawienia oglądałam wbita w fotel. Reżyser precyzyjne buduje napięcie, czasami cisza aż krzyczy. Nie ma zbędnych słów i gestów. Ta oszczędność formy pozwala zagrać emocjami. Polecam. Warte obejrzenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji