Warszawa. Olbrychski był gościem Gazeta Cafe
Tryskał energią, bawił anegdotami, zawstydzał pikantnym opowieściami o filmowych pocałunkach, recytował Wysockiego i rozdawał autografy. Naszym gościem w cyklu "Film, muzyka, teatr w Gazeta Cafe" był w piątek Daniel Olbrychski.
Klubokawiarnię "Gazety" nasi czytelnicy wypełnili po brzegi. Zaś aktor, po którym w ogóle nie było widać, że obchodzi w tym roku 50-lecie pracy artystycznej, był w swoim żywiole.
Wspominał debiut - 13 grudnia 1961 r., kiedy jako nastolatek wystąpił w telewizyjnym Młodzieżowym Studiu Poetyckim prowadzonym przez Andrzeja Konica i recytował na żywo "Kwiaty polskie". Wspominał swojego teatralnego mistrza Adama Hanuszkiewicza, dzięki któremu stanął na scenie, najpierw w Powszechnym, a potem jako Hamlet w Narodowym. Kariera przyszła szybko. Jako 19-latek wygrywał plebiscyty popularności, ale dopiero w zeszłym roku napisał i obronił pracę magisterską w Akademii Teatralnej. - Egzaminy praktyczne i sport zaliczono mi od ręki, ale inne musiałem zdawać - opowiadał.
Prawdziwą frajdę sprawiło mu pytanie o filmowe partnerki. Okazało się pretekstem do zanurzenia się w przeszłość. Aktor wspominał pierwszą przytulaną scenę z Polą Raksą na zdjęciach próbnych do "Popiołów". - W filmie to już tak dobrze nie wyszło, bo się zorientowałem, że operator kamer jest mężem Poli - mówił. Opowiadał o zbliżeniu z Kaliną Jędrusik w "Ziemi obiecanej". - To była taka kobieta, że nawet krzesło, na którym siedziała, się rumieniło - podkreślał. A także o niedawnym spotkaniu z Angeliną Jolie przy filmie "Salt". - Angelina w jednej ze scen tak mnie gruchnęła, że mało brakowało, a nie skończyłbym zdjęć do tego filmu - śmiał się nasz gość.
Mówił też o wspaniałej partnerce, którą ma teraz w Teatrze 6. Piętro - Dorocie Segdzie. Razem z nią przygotowuje swój jubileuszowy spektakl "Po drodze do Madison". Premiera już 10 grudnia. - Mimo że tyle się w życiu nagrałem, wciąż mam ogromną tremę - wyznał.
