Artykuły

Pomniki nigdy nie runą

Sylwia Chutnik miesza daty i postaci, budując paralelny obraz współczesnej kobiety, walczącej o swoje prawa i satysfakcję płynącą z pracy zawodowej - o spektaklu "Aleksandra, czyli rzecz o Piłsudskim" w reż. Marcina Libera w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu prezentowanym na IX Wałbrzyskich Fanaberiach Teatralnych pisze Katarzyna Lemańska z Nowej Siły Krytycznej.

Aleksandra Piłsudska z domu Szczerbińska to, z jednej strony, postać publiczna: rewolucjonistka, emancypantka, działaczka polityczna, agitatorka służby wojskowej i praw wyborczych dla kobiet, z drugiej, osoba prywatna: kochanka, żona, matka, kobieta zdradzana przez męża. Jej historia zainspirowała Marcina Libera do stworzenia spektaklu "Aleksandra, czyli rzecz o Piłsudskim", który został przygotowany w ramach projektu "Pomniki", produkowanego przez festiwal Boska Komedia w Krakowie. Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu miał zrealizować spektakl-wariację na temat pomnika Józefa Piłsudskiego. Liber przewrotnie wybrał współczesny dramat o Aleksandrze Piłsudskiej. Opowiedział o postaci marszałka z perspektywy jego drugiej żony. W spektaklu ścierają się zatem dwie historie: oficjalna - męska i prywatna - żeńska, które nadają przedstawieniu silny wydźwięk feministyczny.

W sezonie 2011/2012 w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu jest realizowany program "wolimy, wolimy". Spektakle premierowe mają nawiązywać swoją formą do popularnych gatunków literackich i teatralnych, dlatego "Aleksandra" została zrealizowana jako melodramat. Liber skrupulatnie przestrzega wszystkich wymogów gatunkowych: ckliwa sensacyjna fabuła, miłość napotykająca przeszkody niemożliwe do pokonania, psychologia cierpienia, patetyczno-sentymentalny nastrój, cierpienie pozytywnego bohatera. Twórcy wykorzystali kilka scen z powieści Heleny Mniszkówny "Trędowata" - najpopularniejszego polskiego melodramatu.

Aleksandra realizuje wzorzec bohaterki melodramatycznej - odtrąconą przez męża, trędowatą przez ludzi z wyższych sfer i wojskowych. W pierwszej scenie Piłsudska odgrywa moment swojej śmierci (w rzeczywistości przeżyła marszałka prawie o 30 lat), cytując z pamięci fragment książki. Mówi o sobie w trzeciej osobie - Aleksandra panna Stefcia, a męża nazywa Józefem Waldemarem. Aleksandra sama kreuje się na kobietę odrzuconą, niechcianą, zapomnianą przez historyków, którzy pogrzebali ją za życia. Spektakl także kończy się sceną z "Trędowatej": po śmierci Aleksandry panny Stefci, jej portret zostaje umieszczony w galerii (czy raczej wysypisku rodzinnych i narodowych pamiątek) Piłsudskich ordynatów Michorowskich.

Przyjęta forma melodramatu narzuciła konkretne rozwiązania scenograficzne. Na scenie znajduje się staw z "Trędowatej". Pływają w nim sztuczne lilie wodne, a "światło księżyca" odbija się od powierzchni wody. Ten przywodzący na myśl romantyczne pejzaże obraz zostaje szybko rozbity: sadzawka staje się wysypiskiem śmieci, na którym lądują narodowe i popkulturowe symbole. Obok popiersia marszałka i polskich szabli pływają w niej zgrzewki po piwie, butelki po coli, confetti. Po tej stercie "odpadów polskości" chodzą boso główne bohaterki ubrane w koronkowe suknie z epoki. Nad ich głowami wisi martwa Kasztanka - atrybut marszałka, który nie pozwala im zapomnieć, że nigdy nie uda się zdjąć Piłsudskiego z piedestału historii.

Tym liryczno-sentymentalnym - by nie powiedzieć kiczowatym - scenom towarzyszy akompaniament klawesynu. Pianistka dyryguje męskim chórem śpiewającym i recytującym wersy Ustępów (autorstwa Sebastiana Majewskiego vel strzelec młodszy). Te męskie głosy komentują powieść Aleksandry. Członkowie chóru noszą znaczące nazwy: "jak?", "i.", "a!", "co?". Są to pytania, wykrzyknienia i partykuły, za pomocą których oceniają słowa bohaterki, która nie przerywa swojego monologu, mimo że jest wyzywana przez chór od Platerówek. Ich szowinistyczne docinki wyśmiewają emancypacyjną działalność Piłsudskiej i osłabiają znaczenie jej opowieści. Przenoszenie i wysadzanie materiałów wybuchowych, zamachy, treningi strzeleckie stają się nic nieznaczącymi epizodami na tle działalności marszałka (zwłaszcza że Aleksandra była wówczas tylko jego kochanką). Autorką pozostałych fragmentów tego tekstowego kolażu jest Sylwia Chutnik. Wzniosłe przemowy Aleksandry pełne są potocyzmów, wulgaryzmów, piosenek, aluzji do współczesnych wydarzeń. Chutnik miesza daty i postaci, budując paralelny obraz współczesnej kobiety, walczącej o swoje prawa i satysfakcję płynącą z pracy zawodowej.

W główną bohaterkę wcielają się trzy aktorki, w zależności od konwencjonalnych ról przejętych przez Aleksandrę: Kobiety-Rewolucji (Rozalia Mierzicka), Zdradzonej (Mirosława Żak) i Matki (Angelika Cegielska). Na pierwszy plan Liber wysuwa postać Aleksandry Rewolucji, która przed poznaniem Józka Waldemara była mało znaczącą partyzantką, noszącą pod sukniami broń i ładunki wybuchowe. Jej opowiadanie to jedna z wielu historii kobiet-bohaterek, heroin walczących o swoje miejsce w głównym, zawłaszczonym przez mężczyzn, nurcie historii. Na początku spektaklu Aleksandra w żywiołowy sposób opowiada o rewolucyjnych zdarzeniach, w których uczestniczyła. Wykrzykuje swój życiorys niczym komendy wojskowe, sama siebie musztruje. Nieustannie skupia na sobie uwagę widzów i pozostałych postaci. W kulminacyjnej scenie pierwszej części Mirosława Żak (nie bez znaczenia pozostaje fakt, że aktorka jest w ciąży - widzowie oscylują między semiotyczną cielesnością postaci a fenomenalnym ciałem aktorki) śpiewa, przejmująco fałszując, "Miłość ci wszystko wybaczy"...

Wszystkie trzy bohaterki wydają się kobietami niespełnionymi i niedocenionymi, żyją jedynie w cieniu wielkiego marszałka Piłsudskiego. Jest on figurą braku, która staje się, wbrew założeniom twórców, najważniejszym elementem spektaklu i silne oddziałuje na interpretację przedstawienia. Piłsudski ujawnia się już w samym tytule: "Aleksandra, czyli rzecz o Piłsudskim". Wyraz "rzecz" nie odnosi się do faktu uprzedmiotowienia Piłsudskiego przez twórców spektaklu, ale czyni z niego właściwy temat przedstawienia. Mimo że Aleksandra pierwsza została wymieniona w tytule, nadal pozostaje w cieniu męża. Marszałek porównywany jest do Supermana, a za sprawą charakterystycznych wąsów dostaje przydomek Legendarnego Wąsacza. Jego popiersie i atrybuty (kasztanek wiszący nad sceną, szabla, mundur, medale) stają się artefaktami polskiego bohaterstwa. Marcin Liber nie chce stawiać kolejnego pomnika, nawet jeśliby miała na nim stanąć Aleksandra. Jej historia musi obronić się sama.

"Aleksandra" prezentowana na tegorocznych "Fanaberiach" to jedna z najciekawszych propozycji festiwalu. Spektakl został dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Zachwyca muzyka klawesynu, która nie pozwala zapomnieć o melodramatycznej formie, w którą Liber wkomponował, obok postaci Piłsudskiego, także historię Aleksandry. Wbrew założeniom twórców przedstawienie ma silny wydźwięk feministyczny, który został mocno zaakcentowany w świetnej grze Mirosławy Żak, Angeliki Cegielskiej i Rozalii Mierzickiej. Ważną rolę męską gra Rafał Kosowski (nie bez znaczenia pozostaje fakt, że ma wąsik upodabniający go nieco do Legendarnego Wąsacza). Scenografia w wykonaniu grupy Mixer zmienia przestrzeń Sceny Kameralnej w tajemniczy ogród w letniej, wieczornej porze. Spektakl Libery zachwyca, wzrusza i nie pozwala długo o sobie zapomnieć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji