Artykuły

WROSTJA zakończone

Z całym szacunkiem dla finalistów, uważam, że poziom tegorocznego, czterdziestego konkursu nie był rewelacyjny i nawet nie był wysoki, jakby chciał prof. Krzysztof Kuliński. Konkursy takimi prawami się rządzą: raz jest lepiej, a raz gorzej. Z braku wsparcia, najstarszy teatralny festiwal na Dolnym Śląsku i pierwszy na świecie w tym gatunku, choć jubileuszowy, był bardzo skromny - pisze Krzysztof Kucharski w Polsce Gazecie Wrocławskiej.

Za nami jubileuszowe, czterdzieste piąte, ale najskromniejsze w historii Wrocławskie Spotkania Teatrów Jednego Aktora. Czas na podsumowanie sceny, na której najważniejszy jest tylko jeden aktor i jego magia.

Międzynarodowe i jubileuszowe, bo 45-Wrocławskie Spotkania Teatrów Jednego Aktora zdominowały dwie wielkie gwiazdy monodramu: Ukrainka Larysa Kadyrowa, która zagrała wspaniale w adaptacji dramatu Tadeusza Różewicza "Stara kobieta wysiaduje" [na zdjęciu] przygotowanej specjalnie z okazji 90. urodzin wrocławskiego poety, oraz Litwinka Birute Mar, prezentując nam opowieść o życiu aktorki litewskiej Une Baye-Babickaite, która w okresie międzywojennym zrobiła nie mniejszą karierę niż wcześniej nasza Helena Modrzejewska. Opowiedziała nam jej historię niezwykle finezyjnie, z dbałością o najdrobniejsze detale. Obie panie publiczność przyjęła owacjami.

W tym roku rytm spotkaniom nadawała seria Czarnych Książeczek z Hamletem. Autorem owego Hamleta na okładkach jest zmarły niedawno przyjaciel spotkań, wybitny grafik Eugeniusz Get Stankiewicz. W sumie do tej pory ukazało się dziewięć książeczek. W tym roku poświęconych wspomnianym wyżej aktorkom, ale też Słowaczce Milce Zimkovej i Tadeuszowi Łomnickiemu. Piąta dokumentowała w sposób szczególny ubiegłoroczną sesję. W tej książeczce mającej format klasycznego pocketbooka znalazły się teksty specjalnie do niej napisane przez najwybitniejszych aktorów tego gatunku, animatorów, teoretyków czy krytyków. Na okładce patronuje tomowi

"Czy teatr jednego aktora jest teatrem ubogim?" głowa Ludwika Flaszena, współzałożyciela Teatru Laboratorium Jerzego Grotowskiego. A w środku, między innymi, przemyślenia o tym gatunku pań: Krystyny Jandy, Ireny Jun, Agaty Kucińskiej (nowej gwiazdy), Doroty Stalińskiej i panów: Bogusława Kierca, Jana Peszka, Andrzeja Seweryna.

Znaczącą częścią WROSTJA był również jubileuszowy, 40. Ogólnopolski Festiwal Teatrów Jednego Aktora (OFTJA). Zgłosiło się dwudziestu czterech aktorów, w finale zobaczyliśmy ośmioro. Moją faworytką była aktorka wrocławskiego Teatru Polskiego Monika Bolly, która pokazała "Sachema" opartego na opowiadaniu Henryka Sienkiewicza. Sachem to imię syna indiańskiego wodza, który występuje w cyrku, a cyrk ten przyjechał właśnie do miasteczka zbudowanego na zgliszczach indiańskiej wioski wymordowanej przez osadników. Na początku Monika Bolly grała świetnie i na dużych emocjach, a w pewnym momencie, pod koniec monodramu, jakby zeszło z niej powietrze. Zabrakło jej chyba koncentracji i wiary. Za "karę" dostała tylko jedną nagrodę

od jednego jurora - teatrologa Janusz Deglera, ale swoją dołożył jej jeszcze dyrektor OKiS-u Piotr Borkowski - dla najlepszej dolnośląskiego monodramu. Mimo że w konkursie trochę się spaliła, to jednak uważam, że aktorsko, warsztatowo była najlepsza ze wszystkich finalistów.

W tym festiwalu jest pięciu jurorów, każdy ma do dyspozycji dwa tysiące, swoją nagrodę przyznaje bez konsultacji z pozostałymi. Nagrodę od prorektora wrocławskiej szkoły teatralnej Krzysztofa Kulińskiego dostał Jacek Grondowy z jeleniogórskiego Teatru im. Norwida, który wzruszył publiczność spektaklem "Novecento" Alessandro Baricco. To historia niezwykłego muzyka, który urodził się na statku i nigdy z niego nie zszedł. Jeleniogórzanin też nie może konkursowego przedstawienia zaliczyć do najbardziej udanych, od premiery w listopadzie ubiegłego roku pozacierał sporo subtelności i niuansów. Konkurs zawsze jest pewną loterią, a adrenalina robi swoje. Właściwie wszyscy uczestnicy finału wypadli poniżej swoich możliwości.

Nie dotyczy to tylko jednego aktora, Krzysztofa Grabowskiego, nota bene, absolwenta wrocławskiej szkoły sprzed czterech lat, aktora Teatru im. Sewruka w Elblągu. Po raz drugi zdobył nagrody na OFTJA, i tym razem dwie. Jedną przyznała wspaniała aktorka, także monodramistka - Jolanta Góralczyk, a drugą wytrawny krytyk Tomasz Miłkowski, wiceprzewodniczący Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Teatralnych. Na zakończenie WROSTJA sam odebrał nagrodę marszałka województwa dolnośląskiego.

Grabowski powycinał sobie najróżniejsze zdania z trzech powieści Jerzego Pilcha: "Miasto utrapienia", "Moje pierwsze samobójstwo", "Marsz Polonia" i stworzył swoją własną opowieść o męskim spojrzeniu na seksualność i synu zdominowanym przez ojca. Jak miłośnicy zawiłej, ale podszytej szyderstwem, ironią i poczuciem humoru frazy Pilcha się domyślają, elbląski aktor uwiódł parę jurorów, ale też widzów, dostał wielkie brawa za monodram "Patryk K.". Większe miał tylko amator, laureat konkursu "Sam na Sam" w Słupsku, Mateusz Nowak z Lublina za swoją "Teatralność". Tę dowcipną i wspaniałą zabawę teatralną formą potwierdził swoją nagrodą sam Mistrz monodramu, piąty juror - Bogusław Kierc.

Z całym szacunkiem dla finalistów, uważam, że poziom tegorocznego, czterdziestego konkursu nie był rewelacyjny i nawet nie był wysoki, jakby chciał prof . Krzysztof Kuliński. Konkursy takimi prawami się rządzą: raz jest lepiej, a raz gorzej. Z braku wsparcia, najstarszy teatralny festiwal na Dolnym Śląsku i pierwszy na świecie w tym gatunku, choć jubileuszowy, był bardzo skromny. Mnie w pamięci zostaną po nim dwie aktorki, od których zacząłem swój skromny raport - Larysa Kadyrowa i Birute Mar.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji