Artykuły

Czekam na waszych poetów

- Z okresu stanu wojennego pamiętam ludzi niebywałych. Ja sam starałem się być większy, niż jestem, czułem wiatr, energię i dumę. A teraz widzę, że nic z tego nie zostało - mówi ERNEST BRYLL, poeta, twórca "Kolędy-Nocki", przed dzisiejszą premierą, z okazji 30. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego.

"To było szaleństwo, misterium, objawienie" - powtarzają wszyscy, którzy 30 lat temu znaleźli się na widowni Teatru Muzycznego w Gdyni podczas premiery "Kolędy-Nocki". Musical z librettem Ernesta Brylla i muzyką Wojciecha Trzcińskiego między 1980 a 1981 rokiem obejrzało około 50 000 osób. Urósł jednak we wspomnieniach widzów do legendy i wydarzenia pokoleniowego. Słuchając "Psalmu stojących w kolejce" w wykonaniu Krystyny Prońko, z pamiętną frazą: "Bądź jak kamień, stój, wytrzymaj, kiedyś te kamienie drgną i polecą jak lawina...", zaskoczeni przyznawali się do gniewu i rozczarowania.

Dostrzegali, że ich życie pełne jest nie tyle "przejściowych uciążliwości", co upokarzających kompromisów, które trwale ich okaleczają. Kolędy i kołysanki przypominały o podstawowych potrzebach, jakie w tym systemie nie mogły być zrealizowane. "Psalm o gwieździe" dawał nadzieję, pobudzał do najśmielszych marzeń. W "Kolędzie-Nocce" skumulowały się emocje początku lat 80.

W 30. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego spektakl powraca. Na scenie Teatru Narodowego zrealizuje go Jarosław Minkowicz (znany ze spektakularnej adaptacji "Siedmiu bram Jerozolimy"). Wśród 150 wykonawców znajdą się m.in. Krystyna Prońko, Borys Szyc i Henryk Talar, Ewelina Flinta i Łukasz "L.U.C." Rostkowski. Pojawi się także sam Ernest Bryll, który na potrzeby nowego widowiska rozbudował oryginalny scenariusz.

***

Z poetą, twórcą "Kolędy-Nocki" Ernestem Bryllem [na zdjęciu], rozmawia Joanna Derkaczew:

Producenci nowej wersji przekonują, że "Kolęda-Nocka" jest nadal aktualna. Rozumiem, że jako autor może pan czuć satysfakcję - udało się stworzyć tekst uniwersalny. Ale z drugiej strony, to niepokojące, bo oznacza, że coś nam nie wyszło.

- Pamiętam moment, gdy pisałem "Kolędę-Nockę". Ludzie mieli poczucie, że mogą być lepsi i więksi, niż im dotąd pozwalano. Starali się. Z okresu stanu wojennego pamiętam ludzi niebywałych. Ja sam starałem się być większy, niż jestem, czułem wiatr, energię i dumę. A teraz widzę, że nic z tego nie zostało. Spapraliśmy wszystko, zmaleliśmy. Wstydzimy się może nawet, że mieliśmy takie marzenia.

Dlatego, że w latach 90. przekonano nas, że mamy być indywidualistami i nie oglądać się na bujających w obłokach frajerów?

- Sami się do tego przekonaliśmy. Póki było źle, to siedzieliśmy razem przy świetle świec. Bardzo pięknie wyglądaliśmy tacy skupieni i zafrasowani. A potem przyszła wolność i każdy jakoś się z tego kręgu cichcem wymykał. Bo cierpieć można razem, ale karierę trzeba koniecznie robić osobno. Przynajmniej tak nam się wydawało. Bo współczesne diagnozy społeczne i ekonomiczne wskazują, że to najgorsza możliwa strategia. Indywidualność pomyliliśmy z samotną walką wszystkich ze wszystkimi. Wystarczy się rozejrzeć - wszyscy jesteśmy w głębi duszy singlami, a poczucie satysfakcji i prosperity wcale nie jest oszałamiające. Nie rekompensuje strat emocjonalnych i społecznych. Głównie o tym pisałem w ostatnich latach wiersze. Wiele z nich weszło do nowego scenariusza "Kolędy-Nocki".

Ma pan poczucie klęski? Wstydzi się pan?

- Odpowiem anegdotą. Po zwycięstwie parlamentarnym w 1989 r. dostałem wreszcie paszport. Po 10 latach przerwy mogłem pojechać do Stanów. Miałem między innymi zaproszenie na wykłady i spotkania na uniwersytecie w Cleveland. Dotarłem do luksusowego hotelu, który fundowali mi organizatorzy. Podchodzi do mnie starszy boy hotelowy noszący walizki. Nie stać mnie było na napiwek, więc zacząłem tłumaczyć, jak bardzo lubię trenować muskuły i nosić bagaże sam. A on na to: "Nie udawaj, wiem, że nie masz pieniędzy. Ale wiem też, że jesteś z Polski, i ja będę nosił za tobą walizki za darmo. Bo wyście pokazali światu, co to znaczy być razem. Wy rozumiecie, że solidarność to znaczy nie zostawiać nikogo z tyłu. Może nie zrobicie wielkich karier, ale będziecie się wspomagać, będziecie iść do przodu jako jedność". Słuchałem jak odurzony. To było wspaniałe. A teraz omijam Cleveland z daleka. Bo jak miałbym spojrzeć temu człowiekowi w oczy?

A jak patrzą na pana młodzi ludzie, z którymi współpracuje pan przy spektaklu?

- Czujnie, krytycznie. Ale ja cieszę się z ich nieufności. To budujące, że oni też czują jałowość tej kultury sukcesu.

Pytali pana, co miałyby znaczyć dziś słowa "solidarność", "wolność"? Jak te abstrakcyjne pojęcia miałyby się realizować?

- Nie ingeruję w próby, nie mam więc tylu okazji, by się z nimi spotykać i spierać. Ale mówiąc o solidarności, mam dziś na myśli "rezygnację z poczucia wyższości". Odpuszczenie sobie nawzajem, wytępienie w sobie pogardy, snobizmu i arogancji. Cieszę się, że wśród ludzi, którzy urodzili się już po premierze "Kolędy...", ta potrzeba rywalizacji nie jest tak wielka. Nie szarpią się już tak, nie zagryzają w walce o swoje racje. Teraz jeszcze muszą poczuć, że mogą wyrosnąć ponad ten codzienny koszmar. Czekam na waszych poetów.

Kolęda-Nocka. 30 lat później **** - spektakl muzyczny, Polska 2011

libretto: Ernest Bryll, muzyka: Wojciech Trzciński

reż. Jarosław Minkowicz, wyk. Borys Szyc, Henryk Talar, Krystyna Prońko

Wtorek 21:40 TVP2

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji