Artykuły

Niebezpieczne zabawy z Walczakiem

"Piaskownica" w reż. Jerzego Bielunasa w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Teatr Zagłębia pod nową dyrekcją stawia sobie oryginalne wyzwania, tym razem konfrontując widownię z bohaterami osiedlowej "Piaskownicy" i... trzema Batmanami. Zabawy sceniczne z tekstami Michała Walczaka są zawsze niebezpieczne - autor jest wymagający i zostawia realizatorom do rozwikłania piętrowe zagadki znaczeń (tak było z debiutancką "Piaskownicą" sprzed 10 lat czy "Podróżą do wnętrza pokoju").

Po dekadzie różnorodnych interpretacji na "Piaskownicę" zdecydował się Teatr Zagłębia - z jednej strony bezpiecznie pokazując już wręcz "klasykę" współczesności, z drugiej dodając do sztuki zupełnie nowe elementy (zwielokrotniona obsada i muzyka autorstwa Mateusza Pospieszalskiego). Na scenie pojawia się aż trzech Batmanów, blondynka turystka, szalony naukowiec z NASA czy Koleś - specjalista od tortur. Wszyscy rodem z komiksowych ram, akrobatycznie przemierzają scenę. Śmiałe i absolutnie trafione pomysły inscenizacyjne stłumiły jednak to, co w tekście Walczaka tak ważne i cenne - skomplikowaną aktorską relację między Miłką i Protazkiem.

W co się bawią Ona i On? Niby dzieci, ale przecież absolutnie dorośli i świadomi bohaterowie, spotykający się w osiedlowej piaskownicy, która staje się raz terenem walki o męsko-damską dominację, innym razem najbezpieczniejszą i jedyną oswojoną przestrzenią dla samotników.

Michał Bałaga, grający Protazka, według reżyserskiego zamysłu Jerzego Bielunasa jawi się jako okaleczony emocjonalnie mężczyzna, uzależniony od kreowanego podczas zabawy nierealnego świata. Podkreślając siłę jego fantazji, reżyser powołał do scenicznego życia wszystkich bohaterów jego opowieści - Protazek uzależniony od brutalnej zabawy woli spędzać czas z wyimaginowanymi postaciami. Bałaga długo każe czekać na objaw jakichkolwiek pozytywnych uczuć w relacjach z prawdziwymi ludźmi. Dopiero w finałowej scenie ściszonym głosem robi rachunek sumienia i już wie, że wreszcie coś poczuł, a nie tylko to sobie wymyślił.

Na scenie Bałaga jest jednak w pełni samotny, bo Martyna Zaremba nie daje mu godnej przeciwwagi w tej opowieści. Młoda aktorka, która świetnie zadebiutowała w inaugurującej sezon sztuce "Między nami dobrze jest", tym razem kryje przed publicznością swoje motywacje, nie buduje relacji i napięcia między Milką a Protazkiem. Mówi tekstem Walczaka, ale nie wzbogaca roli o te niuanse, które pozostają do wygrania między bohaterami, którzy bądź co bądź, odkrywają jedno z najbardziej pożądanych, ale i niebezpiecznych uczuć - miłość. Jednostajność jej gry przy całym bogactwie dramaturgicznym postaci rozczarowuje.

Zabawy sceniczne z Walczakiem są niebezpieczne - tego dramaturgicznego gracza można pokonać tylko jego własną bronią - błyskotliwością i inteligentnym pojedynkiem na kulturowe skojarzenia. Ambitnemu wyzwaniu, które postawił sobie Teatr Zagłębia, tym razem zabrakło nieco do pełni scenicznego triumfu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji