Artykuły

Uciekając przed wolnością

- "Lot nad kukułczym gniazdem" zapadł w pamięć pokolenia, powiedzmy, pięćdziesięciolatków. Dla młodzieży nie jest tekstem ani filmem kultowym, ona prawie go nie zna; może tytuł. Młodsi widzowie śledzą więc najpierw fabułę, potem chyba jednak dyskutują - o przedstawieniu warszawskiego Teatru Powszechnego opowiada reżyser JAN BUCHWALD.

Henryka Wach-Malicka: Niewiele jest, mam wrażenie, współczesnych książek o tak długim oddziaływaniu na czytelnika, jak powieść Kena Keseya pt. "Lot nad kukułczym gniazdem". I równie niewiele nadaje się do tak różnorodnej interpretacji, jak ona. Co pańskim zdaniem decyduje o tym fenomenie?

Jan Buchwald: Kesey trafnie i wnikliwie opisał człowieka w sytuacji starcia, w stanie niezgody na rzeczywistość. Stworzył postać, która szuka od niej ucieczki. Nie przewidział natomiast, tak sądzę, że ta historia będzie czytana na różne sposoby, w zależności od kontekstu zewnętrznego. Najpierw stała się swoistym manifestem w walce radykalnej młodzieży, buntującej się przeciwko konserwatyzmowi społecznemu i obyczajowemu. W latach 60. XX wieku po świecie rozlała się wielka fala niezadowolenia; i z porządku społecznego, i z zasad funkcjonowania aparatu państwa. Wtedy narodziła się przecież kontestacja, dla której niepokorny McMurphy wydawał się idealnym przykładem do naśladowania. Teatralna adaptacja "Lotu nad kukułczym gniazdem", napisana przez Dale'a Wassermanna, a zwłaszcza będący adaptacją powieści Kesey'a film Milośa Formana spopularyzowały tytuł i w jakimś sensie stworzyły nowy typ bohatera.

W Polsce ta sztuka, bo tak chyba możemy mówić, pojawiła się jednak w 1977 roku...

- ... właśnie u nas, w Teatrze Powszechnym, gdzie zrealizował ją Zygmunt Hübner. Niemal od początku wiadomo było, że "nie da się" zinterpretować "Lotu..." inaczej, jak w kontekście politycznym. Ten trop rzeczywiście wpisany jest w powieść, bo starcie McMurphy - siostra Ratched, to nic innego jak starcie niepokornego miłośnika wolności z wyznawczynią twardych zasad i żelaznego podporządkowania się władzy. Jakakolwiek by ta władza była. Przedstawienie Hübnera trafiło w oczekiwania publiczności. Polska była już bardzo niespokojna, ustrój się chwiał, a nastroje polaryzowały.

Był kontekst społeczny, był polityczny, w jaki wpisuje pan swoją realizację?

- W naszym przedstawieniu [na zdjęciu] wracamy do początków, czyli do starcia dwóch postaw życiowych. Od 20 lat mamy w Polsce nowe zasady ekonomiczne i ustrojowe. Nikt nas nie prześladuje i teoretycznie wszystko nam wolno. Wolność nie dla wszystkich jest jednak szansą, a dla niektórych wręcz utrapieniem. Wolność oznacza odpowiedzialność za podejmowane wybory, ponoszenie ryzyka, także odwagę w ich dokonywaniu. Nie wszyscy to potrafią, bo nie wszystkich stać na podejmowanie samodzielnych decyzji. Wtedy następuje wycofanie, rezygnacja. Erich Fromm nazwał taki mechanizm mentalnej asekuracji "ucieczką od wolności". Szpital psychiatryczny, do którego większość pacjentów trafiła przecież z własnej woli, to metafora złudnego azylu, w którym ktoś za ciebie będzie decydować, ktoś inny otoczy cię opieką. Ludzie niezdecydowani i przestraszeni nową rzeczywistością tracą wiarę we własne siły, tracą nadzieję, tęsknią czasem do starego porządku społecznego i do władzy, która myślała za nich. Rekompensują sobie jej utratę, podporządkowując się silnemu przywództwu siostry Ratched i godząc się na dobrowolne ubezwłasnowolnienie. Gdy pojawi się człowiek z innego świata, odważny, buntowniczy, wolny McMurphy, dający ludziom poczucie solidarności, otuchę i nadzieję - ten pozornie spokojny i zrównoważony układ zależności eksploduje.

Jak spektakl przyjmuje publiczność?

- Wracając do początków naszej rozmowy, to chciałbym powiedzieć, że "Lot nad kukułczym gniazdem" zapadł w pamięć pokolenia, powiedzmy, pięćdziesięciolatków. Dla młodzieży nie jest tekstem ani filmem kultowym, ona prawie go nie zna; może tytuł. Młodsi widzowie śledzą więc najpierw fabułę, potem chyba jednak dyskutują. Świadomie rozpisałem w tym przedstawieniu role według wieku. Pacjenci to na ogół ludzie starsi, a personel - młodzi, pewni siebie i swojej przewagi. Nic nie dzieje się jednak bez skutku. I oni, zyskując władzę, coś tracą. Być może, paradoksalnie, jakąś część swojej wolności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji