Artykuły

Śmiech aż do bólu

Reżyser MARCIN SŁAWIŃSKI - podaje przepis na dobrze wyreżyserowaną farsę i mówi o urokach "Mayday2", którego premier przygotowuje w krakowskiej Bagateli.

Czy policzył Pan ilość fars i komedii, które ma na swym reżyserskim koncie?

- Nie, ale sztuk śmiesznych i nieśmiesznych uzbierało się ponad pięćdziesiąt. To niezły efekt, zważywszy fakt, że zacząłem reżyserować dość późno, gdyż najpierw zajmowałem się aktorstwem.

Zacznijmy od przepisu na dobrze wyreżyserowaną farsę, jako że Pan właśnie jest specjalistą tego typu teatralnej strawy.

- Podstawa to oczywiście dobra sztuka, a właściwie scenariusz, bo tym zwykle są komediofarsy, w których reżyserowaniu rzeczywiście mam duże doświadczenie. Dobry tekst trzeba umieć właściwie rozczytać, łącznie z didaskaliami, bo w nich często kryje się wiele teatralnych smakowitości. Trzeba też być lojalnym wobec autora i zawierzyć jego pomysłowości. No i oczywiście solidnie, ciężko popracować, bo reżyserowanie farsy wymaga zegarmistrzowskiej wręcz precyzji w konstruowaniu całego scenicznego mechanizmu. Przysłowiowe już drzwi w każdej farsie muszą się zamknąć i otworzyć w idealnym rytmie i w precyzyjnie wyznaczonym momencie. Właściwe tempo i rytmy obowiązują też w dialogach, które aktorzy powinni podawać z błyskotliwością i lekkością. To wymaga treningu.

I - również - szczególnych umiejętności od aktorów.

- To prawda. Nie wszyscy aktorzy radzą sobie z farsą, którą grać trzeba poważnie, na serio, a jednocześnie umieć osiągnąć najwyższy poziom absurdu czy groteski. Do tego mile widziane jest też poczucie humoru, inteligencja i lekkość, którą uzyskuje się w zespole ludzi lubiących się i chcących ze sobą pracować. Praca nad tego typu repertuarem powinna być także słoneczna od środka. Tutaj, poza precyzją, niczego nie da się z aktora wydusić, bo wówczas całość straci swą lekkość.

Mayday2, którego premierę Pan przygotowuje, to dalsze losy bigamisty znanego z pierwszej wersji sztuki, Mayday, będącej hitem na polskich i światowych scenach. Czy tym razem Cooney zaskoczy nas czymś jeszcze zabawniejszym?

- On jest mistrzem świata tego gatunku, znającym teatr od podszewki i jak mało kto wie, w jaki sposób bawić widzów. Mayday2 to jest ten sam Cooney, co w wersji pierwszej, mający swój patent na budowanie farsy, której schemat jest zawsze ten sam - bohater wpada w niezwykłe tarapaty. Czy będzie nim minister ukrywający kochankę, czy nobliwy profesor z nieślubnym dzieckiem, czy wreszcie bigamista - to za każdym razem mamy do czynienia z kompromitującą sytuacją, którą bohater że wszystkie te sytuacje są prawdopodobne. Co prawda jest to dzień z życia, który może się zdarzyć raz na sto lat, ale jednak prawdopodobny. Przyglądając się tym z pozoru absurdalnym sytuacjom, oglądamy prawdziwych ludzi w prawdziwych stanach psychologicznych, emocjonalnych, w znanych nam odruchach i reakcjach doprowadzonych do cienkiej granicy absurdu, ale jej nieprzekraczających. Cooney ma niezwykłą inwencję w piętrzeniu perypetii, co sprawia, że w jego sztukach tak wiele jest humoru słownego i sytuacyjnego. Jego sztuki to jest sto procent zabawy i śmiechu...

...które zapewne i Pan nam gwarantuje?

- Trochę boję się tak chwalić. Ale sądzę, że jeśli uda nam się nie zepsuć tej sztuki, to będziemy mogli z czystym sumieniem zaprosić na nią widzów, którzy nie szukają w teatrze odpowiedzi na egzystencjalne pytania, lecz chcą spędzić miły i wesoły wieczór. I poczuć na własnym, wymasowanym splocie słonecznym, że śmiech to zdrowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji