Artykuły

Teatr to dla mnie podstawa

- Moja przygoda z dubbingiem trwa już od 15 lat. To bardzo ciężka praca, niewielu aktorów jest w stanie jej podołać. Dochodzą rzeczy techniczne, kiedy trzeba trafić w tzw. kłapy - opowiada ZBIGNIEW SUSZYŃSKI, aktor Teatru Współczesnego w Warszawie.

Rozmowa z aktorem Zbigniewem Suszyńskim [na zdjęciu]:

Jakim aktorem jesteś przede wszystkim: filmowym, teatralnym czy serialowym?

- Akurat spektrum mojego działania jest tak szerokie, że mogę sobie pozwolić na wszystko, co zostało wymienione. Ale bardzo cenię teatr, bo to dla mnie podstawa. Czasami aktorzy serialowi spotykają się na scenie i... jest to dla nich kompromitacja. Teatr to kopalnia - tu uczy się zawodu, nabiera szacunku do pracy, dochodzi do roli. Wszystkie inne rzeczy służą zarabianiu pieniędzy. Jak jest robota, to się ją bierze. Jednak nie za wszelką cenę. Na przykład zagrałem w jednym serialu dwa dni, po czym stwierdziłem, że to będzie jakaś masakra i podziękowałem.

Pensje w teatrze są głodowe?

- Jak w budżetówce, po prostu nie ma z czego nalać. Traktuję teatr jako świątynię sztuki, niemniej trzeba mieć też świadomość, że ten byt nie zapewni godziwego życia. Dochodzą takie sprawy jak opłaty, dzieci, szkoła, człowiek chce się ubrać, dobrze pachnieć itd. Mówię o zbytkach, które jednak muszą być, by aktor miał dobre samopoczucie. Na to w teatrze trzeba by było grać ponad pięćdziesiąt spektakli miesięcznie, co - oczywiście - jest niewykonalne.

Często widać cię w polsatowskich serialach. Sentyment do produkcji tej stacji?

- Nie, to są jakby naczynia połączone. Często zdarza się, że jeśli zagra się w produkcji jednej stacji, następna wolałaby jakiegoś aktora nie kojarzonego jednoznacznie z konkurencją. Być może jesienią pojawię się w telewizji publicznej. Wcześniej, w czasie wakacji, czeka mnie jeszcze kino. Z Polsatem tak wyszło. Uważam, że ostatnio podniósł poziom, m.in. za sprawą Tomasza Lisa, który wprowadza swoje reguły. Nie ma co narzekać.

Jaka rola jest najważniejsza w twoim dorobku?

- Trudno powiedzieć. Przez dwadzieścia lat mnóstwo się tego nazbierało. Mogę wymienić te, do których mam sentyment, które gdzieś we mnie zostały. Na przykład główna rola narkomana w spektaklu reżyserowanym przez Tomasza Zygadło "Kapelusz pełen deszczu", za którą dostałem nagrodę za najlepszy debiut na scenach łódzkich. Dalej "Cyd" Adama Hanuszkiewicza, znów główna rola, wystawialiśmy w Łazienkach, to był dla mnie krok milowy w teatrze. Następną rolą, z której nie jestem do końca zadowolony, był George w "Naszym mieście" Macieja Englerta. Patrząc na to, kto grał w pierwotnej wersji w 1959 roku, myślę o Łomnickim, nawet nie śmiałem się porównywać.

23 czerwca w stołecznym Teatrze Prezentacje odbędzie się prapremiera komedii francuskiej "Wiem, że wiesz", w której grasz. O czym opowiada?

- Zaczyna się tak, że mieszkam z żoną gdzieś na wsi, w małym domku, daleko bardzo od miasta i mają do nas przyjechać na imprezę wieloletni przyjaciele. Okazuje się, że nagle jest połączenie telefoniczne z naszą automatyczną sekretarką, a tu niechcący przysiadł na swojej komórce ten, który do nas jedzie z małżonką i słyszymy straszne bluzgi na swój temat, demaskatorskie, okrutne. Potem czekamy, aż goście przyjadą. Dalej nie opowiadam, zapraszam do obejrzenia. Sztuka fajnie, dowcipnie napisana.

Zajmujesz się też dubbingiem, podkładałeś głos m.in. w "Shreku 2" czy "Gartfildzie". To trudne zadanie?

- Ta przygoda trwa już od 15 lat. To bardzo ciężka praca, niewielu aktorów jest w stanie jej podołać. Dochodzą rzeczy techniczne, kiedy trzeba trafić w tzw. kłapy. Na Zachodzie aktorzy nawet nie rozumieją czasami, co to jest, bo animacja jest zrobiona pod usta bohatera. Oryginał mówi, gra tekst. A u nas ja muszę wiedzieć, gdzie skończyć, jak przedłużyć, oddać tym wszystkim charakter postaci. Dubbing jest piekielnie trudny. Mam w nim wieloletnie doświadczenie, opanowaną technikę, więc mogę się skupić na wyrazie, który uda się raz lepiej, raz gorzej.

A pozaaktorskie pasje?

- Abstrahując od literatury, bo zawsze dużo czytałem, jestem samochodziarzem. Mam hopla na tym punkcie. Często jestem zapraszany na branżowe imprezy, znam się na autach. Posiadam dwie hondy, jedną terenową, drugą sportową. Kiedyś hodowałem psy, nadal mam w domu zwierzęta, bo czuję potrzebę obcowania z nimi.

Wiesz, że jest jeszcze jeden znany Zbigniew Suszyński? Fizyk, profesor Politechniki Koszalińskiej. Zamieniłbyś życie aktora na naukowca?

- Nie! (śmiech). Mam ogromny szacunek dla ludzi parających się przedmiotami ścisłymi, natomiast jestem humanistą, taki się urodziłem. Jestem kolorowy i barwnie chcę żyć.

* * *

Zbigniew Suszyński - rocznik 1961, rypinianin. Absolwent PWST w Warszawie. Zagrał kilkadziesiąt ról teatralnych, filmowych, serialowych. Szerokiej publiczności znany z telewizyjnych seriali m.in. "Adam i Ewa", "Pierwsza miłość", "Samo życie". Związany ze stołecznym Teatrem Współczesnym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji