Artykuły

Najważniejsza niedziela

"Młynarski, czyli trzy elementy" 1 TVP piątek 22:45

MONIKA Kuc: Spektakl "Młynarski, czyli trzy elementy" zrealizowany przez Magdę Umer w warszawskim teatrze Ateneum na 40-lecie Pana pracy artystycznej to bardzo liryczny portret.

WOJCIECH MŁYNARSKI: Magda do moich piosenek sama dopisała dialogi i fabułę. Ja się do tego nie wtrącałem. Zrobiła spektakl, wybierając według własnego uznania 24 piosenki w wykonaniu świetnych interpretatorów: Zbigniewa Zamachowskiego, Piotra Machalicy, Mariana Opani, Joanny Liszowskiej, Wiktora Zborowskiego, Macieja Stuhra, Piotra Fronczewskiego. Rzeczywiście wyszło lirycznie.

Bardzo ciepło odebrałem Macieja Stuhra, bo przypomniał mi moje młode lata. Świetnie sobie radzi z takimi piosenkami, jak "Żniwna dziewczyna" czy "Dziewczyny, bądźcie dla nas dobre na wiosnę".

Jednak Pana liryczność bywa drapieżna, na przykład w "Z kim tak ci będzie źle jak ze mną"...

Z tą piosenką wiąże się cała anegdota. W Ateneum śpiewają młoda aktorka Joanna Liszowska. W pierwszej wersji - dla Kaliny Jędrusik - padały ostrzejsze słowa: "Kto będzie zdrowie miał i nerwy na takie ścierwo jak ty". Pamiętam, jak w 1963 r. słuchały tego Kalina i Agnieszka Osiecka. Kalina zaprotestowała: "Młody człowieku - powiedziała - Ja takiego słowa jak ścierwo nigdy nie wyśpiewam, dlatego że dama takich słów nie używa". Kiedy próbowałem coś tłumaczyć, zwróciła się do Osieckiej: "O, k..., widzisz, on niczego nie rozumie". No i Agnieszka wprowadziła łagodniejszy wariant i tak zostało.

Które piosenki są dla Pana ważne? Czy Pan zrobiłby inny spektakl?

Nie mam nic przeciwko spektaklom robionym z moich tekstów przez innych. Za każdym razem widać coś innego. Na przykład kiedy Andrzej Strzelecki robił "Smutne miasteczko" dla Teatru Telewizji, najbardziej interesował go "nurt inteligencki" w moich tekstach - ci ludzie trochę odsunięci na margines. Jednak mnie samego nie ciągnie do układania dramaturgicznych spektakli. Wolę prezentować piosenki w recitalach z osobistym komentarzem.

Niedziela na Głównym

Nie liczyłem, ile tekstów napisałem. Nazbierało się tego na pewno ponad tysiąc - piosenek, tłumaczeń, tekstów do musicali.

Najważniejsza moja piosenka, która zwróciła na mnie uwagę i którą debiutowałem w "Radiowej giełdzie piosenki" w l963 roku, to "Niedziela na Głównym". Miałem 22 lata, kiedy ją napisałem. Odwoływałem się w niej do piosenki Gilberta Becaud "Dimanche a Orly", której bohater jeździ dla odprężenia na paryskie lotnisko Orly i słucha

komunikatów o odlotach samolotów do Nowego Jorku. Ja z ironicznym dystansem do rzeczywistości, która nas otaczała, radziłem:

Oto najlepszy jest relaks! Niedziela na Głównym, na Głównym niedziela.

Podobną ironię miało "Światowe życie". Życie w Polsce lat 60. wyglądało przecież jak ten bar mleczny świecący neonem w mojej piosence czy jak kwiatek przypięty do kożucha. To była piosenka dla kabaretu Dudek, który powstał w 1965 roku. Dla Dudka napisałem sporo ważnych tekstów komentujących ówczesną rzeczywistość.

Jeszcze mocniejszą piosenką, wręcz obyczajową satyrą, była "W Polskę idziemy, drodzy panowie" z muzyką Jerzego Wasowskiego w wykonaniu Gołasa. Portret Polski zapijaczonej, obrzydliwej i beznadziejnej.

Pod czerwonym kapturkiem

Kiedy pisałem z Wasowskim "W co się bawić?", to oczywiście mówiłem o tym, że socjalizm jest nudny, bo powtarza rytuał obrzędów znanych z pierwszych stron "Trybuny Ludu" - "Coraz mniej wesoło pod czerwonym ci kapturkiem". Stąd brało się zapytanie: "W co się bawić?". Wiesław Gołas, dla którego tę piosenkę układałem, mówił mi: "Słuchaj, ja będę robił różne miny, a ty dopisuj do nich treść". No i pokazywał miny smutne i ponure, a ja wymyślałem słowa.

Przełom lat 60. i 70. - "Po co babcię denerwować" - utwór niby dziecinny, ale nie chodziło o żadną babcię, tylko o Władysława Gomułkę. Wiadomo, że pod koniec był kompletnie wyalienowany i w ogóle się nie orientował, co się dzieje w kraju. Dlatego mowa tam o domu, w którym panuje bałagan i toczą się awantury, ale babci siedzącej na pięterku opowiada się, że wszystko jest w porządku:

Wie choć u nas trwa od rana

Z Sodomką Gomorka

Babci o tym się nie mówi,

By była w humorku!

Cenzor na początku się nie domyślił, o co chodzi, a potem już głupio mu było się wycofać.

Z cenzurą trzeba było grać, żeby ją przechytrzyć. Mam wiele egzemplarzy z adnotacjami "raczej nie". Jednak nie było sytuacji, żeby skreślano mi wszystko. Miałem swoją taktykę. Zmieniałem fragmenty. Jeśli utwór nie tracił ogólnego sensu, to jakiś detal, który się cenzorowi nie podobał, można było wymienić. Ważne, żeby publiczność rozumiała, o co chodzi. Jakoś zawsze udawało mi się obejść zakazy i przeprowadzić własną myśl.

Piosenka "Tak jak malował Pan Chagall" powstała później, około 1980 roku.

Jest o Marcu '68 i emigrantach żydowskich:

Zapłakane oczy lśnią,

otula się marcową mgłą

smutny pociąg

i odpływa w dal.

W 30. rocznicę Marca byłem w Izraelu, ci, którzy tam po wydarzeniach marcowych wyjechali, przyjmowali "Chagalla" z dużym wzruszeniem.

A "Ballada o Dzikim Zachodzie" pochodzi jeszcze z czasów Dudka. Śpiewali ją Gołas z Kobuszewskim. Kiedy zbliżali się do puenty: "Czasami najtrudniej rozpoznać bandytę, gdy dokoła sami szeryfi", nikt nie miał wątpliwości, że chodzi nie o Dziki Zachód, tylko o rodzinną bezpiekę.

Basista i wrony

Pracuję w ten sposób, że jak wpadnie mi w ucho jakiś pomysł albo powiedzonko, to je w zeszyciku zapisuję i czekam na odpowiedni moment, by zrobić z tego użytek. Tak było z dedykacją: "Dla sympatycznej panny Krysi..." w "Jesteśmy na wczasach". To było zasłyszane.

Tylko w rzeczywistości mówił to nie basista, lecz perkusista, choć w ten sam charakterystyczny, nosowy sposób. Życie jest nie do podrobienia, z niego biorą się najlepsze inspiracje.

Wszystko, co piszę, układa się w dwa nurty: obyczajowy, jak "Jesteśmy na wczasach" - inspirowany obserwowanymi w życiu scenami - i metaforyczny, pisany językiem ezopowym, ale też traktujący o naszej rzeczywistości. Ważna dla mnie piosenka, również z lat 60., z gatunku metaforycznego, to "Lubię wrony". Stanisław Dygat, z którym się przyjaźniłem, powiesił sobie jej tekst nad biurkiem. Lubił powtarzać, że to jego portret, że on należy do tych wron, "co to na zimę zostają, bo źle fruwają".

Gruz do wywózki

W latach 70. rzeczywistość była już tak niemożliwa, tak nic w niej nie chciało się złożyć, że napisałem taki kawałek o dziecinnej układance "Puzzel", który kończyłem wezwaniem: "Albo dajcie nowe klocki, albo zmieńcie ten obrazek".

Ze stanu wojennego pochodzi z kolei "Smutne miasteczko". Jeśli może być wesołe objazdowe miasteczko - pomyślałem - to może być i smutne. Też objazdowe, które kiedyś odjedzie.

W 1983 r. napisałem jeszcze piosenkę "Róbmy swoje", żeby nie poddawać się i krzepić nadzieję. Bywało, że nie pozwalano mi wtedy jej śpiewać, bo jak tłumaczył mi pewien prominent od kultury, ta piosenka wzywa do zmiany ustroju...

Kiedy przyszedł czas transformacji, dopisałem do niej suplement - o tym, co to znaczy "robić swoje" w nowej sytuacji. Bo z jednej strony zaraz po 1989 roku słyszałem, że Jaruzelski na radzie partyjnej wzywa: "Towarzysze, najlepiej, jak doradza Młynarski, róbmy swoje". A z drugiej - Wałęsa też mówił: "Róbmy swoje". W suplemencie wyjaśniałem więc, że "robić swoje", to dać słowu odpowiednią twarz: "Zwróćmy słowu sens i twarz".

Największe słowa bez twarzy nic nie znaczą. Jeśli będą używać ich ludzie skompromitowani, nie warto ich słuchać.

Natomiast piosenką rozrachunkową z czasami transformacji w formie przypowieści jest "Gruz do wywózki". O ludziach, którzy rozwalili pomnik znienawidzonego systemu, po czym usypali z jego gruzu dwie barykady i teraz obrzucają się nawzajem jego szczątkami.

Bardzo polityczny wybór Pan złożył...

Dzisiaj recitale kończę jeszcze jedną rozrachunkową piosenką - "W szkole wolności". Gorzko, bo nie bardzo chce się nam do tej szkoły chodzić:

W szkole wolności dawno już po dzwonku,

A trzy czwarte Polski raczej na wagarach...

I apeluję do inteligentów piosenką "Nie wycofuj się". Jednak śpiewam także "Jest jeszcze panna Hela":

Jeszcze na szczęście, prócz polityki,

Jest kilka innych spraw.

Jest jeszcze panna Hela,

Co ślicznym oczkiem strzela...

Jest jeszcze śledź w śmietanie,

Metafizyczne danie,

I jabłoń w twym ogródku,

Sadzona w chwilach smutku,

Która przetrzyma polityków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji