Artykuły

Jesteśmy w momencie przedrewolucyjnym

- Nie zgadzam się na opowieść o tym, że Polacy mogą się jak w lustrze przejrzeć w "Panu Tadeuszu" ze wszystkimi swoimi przywarami. To nie jest moje lustro - mówi Monika Strzępka w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Wyreżyserowany przez nią spektakl "W imię Jakuba S." na podstawie tekstu Pawła Demirskiego był jednym z czterech, które złożyły się na nominowany do Kulturalnych Odlotów cykl "Pomniki Polskie" - najbardziej udaną z części ubiegłorocznego festiwalu Boska Komedia.

Małgorzata I. Niemczyńska: Zrobiła pani spektakl "chłopski". A skąd pani właściwie pochodzi?

Monika Strzępka: Nie ma w sumie takiego miejsca, o którym mogę powiedzieć: moje. Wyprowadziłam się z domu bardzo wcześnie, długo mieszkałam w Warszawie, ale nie jest to moje miasto. Od grudnia zeszłego roku mieszkam we Wrocławiu, nie mam jednak wielkich potrzeb identyfikacyjnych. Po prostu mieszkam w fajnym mieście i mam wreszcie stały adres korespondencyjny, nie martwię się, że trzeba będzie zbierać PIT-y po całej Polsce. Ale oczywiście korzenie mam chłopskie, galicyjskie, spod Tarnowa.

Chłopskie pochodzenie to jedna sprawa, ale druga - jak sądzę - ważniejsza, to konfrontacja tej wczesnej tożsamości z obowiązującą opowieścią, normą etc. To właśnie są sytuacje, które budzą jakiś rodzaj niezgody, ironicznego podejścia do tego, co oficjalne, gniewu na bezrefleksyjność drugiej strony.

Czuje się pani w jakimś sensie spadkobiercą dawnej chłopskości Polaków? Odnajduje schematy zachowań rodem z Polski pańszczyźnianej w kapitalistycznej rzeczywistości?

- Powiedzmy, że nie mam ochoty wstydzić się swojego pochodzenia. Nie zgadzam się na opowieść, że Polacy mogą się jak w lustrze przejrzeć w "Panu Tadeuszu" ze wszystkimi swoimi przywarami. To nie jest moje lustro, moich przodków nie ma w tej opowieści. To zapatrzenie w szlachecki paradygmat zabiera też temu społeczeństwu siłę gniewu klasowego. Wpędza ludzi w poczucie wstydu przed formułowaniem żądań. Przecież arystokracja nie będzie się przyznawać, że źle jej się dzieje albo że jest wyzyskiwana. Ta tożsamość, poniekąd sfałszowana, osłabia aktywność pewnych grup społecznych, jeżeli chodzi o ich wpływ na kształt państwa.

"W imię Jakuba S." to też poniekąd rzecz o niewykorzystanych szansach. Skąd w nas ta niemoc? Pani wiedziałaby, co zrobić z danym jej czasem władzy absolutnej?

- Może właśnie nadszedł moment, kiedy tę niemoc przełamujemy. Ludzie wyszli na ulice. Jestem przekonana, że jesteśmy w momencie przedrewolucyjnym. Kilka lat temu było to nie do pomyślenia. Każda próba krytycznej analizy systemu kapitalistycznego była ośmieszana. Dziś nikt nie ma wątpliwości, że świat, który uważaliśmy za nienaruszalny, się kończy. 99 proc. kapitału światowego jest w rękach 1 proc. ludzi. Myślę, że tu jest pewne pole do rozważań - co by tu zrobić z władzą absolutną daną na 24 godziny.

I wreszcie pytanie o sam tytuł cyklu. "Pomniki Polskie" - to nie brzmi sexy...

- Dobrze by było, gdyby "polskie" brzmiało jak "nasze". Myślę, że cały projekt Bartosza Szydłowskiego zmierzał jakoś w tym kierunku. Co nie znaczy oczywiście, że "nasze" ma być łatwe i bez konfliktów. Nasze, czyli właśnie pokłócone i różniące się klasowo, pamięciowo. I tak dalej.

*Monika Strzępka - reżyserka teatralna, laureatka Paszportu "Polityki". Zasłynęła spektaklami współtworzonymi z Pawłem Demirskim, z których dwa w 2010 i 2011 roku wygrały Boską Komedię. "W imię Jakuba S." było prezentowane poza konkursem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji