Artykuły

Sopran z irokezem i agrafką

Miała być weterynarzem, w końcu tak bardzo kocha konie. Albo piosenkarką rockową, ze względu na miłość do Black Sabbath. Na szczęście, i ku swojemu zaskoczeniu, została sopranistką. MARIOLA ZAGOJSKA, śpiewaczka Teatru Muzycznego, jest jedną z kandydatek do tytułu Lublinianka Roku 2011.

Annały polskiego rocka nie mówią nic o zespołach Zjazd po Szczycie i Cień Apokalipsy. Nie zachowało się też żadne nagranie tych kapel. Wielka szkoda. Mielibyśmy okazję sprawdzić, jak klasycznie wykształcona śpiewaczka operowa sprawdzała się w punkowo-me-talowym repertuarze. Dziś Mariola Zagojska ma staranną fryzurę i elegancką biżuterię, ale zanim zainteresowała się muzyką klasyczną, styl miała mniej klasyczny.

- Nosiłam irokeza, w uszach miałam agrafki, jeździłam na koncerty do Jarocina i śpiewałam w kapelach rockowych -wspomina ze śmiechem. - Rodzice nie byli zachwyceni.

Miało być inaczej. Mama pani Zagojskiej, nauczycielka przedszkolna, znała wszystkie dziecięce piosenki, których uczyła dzieci. Mariolę posłała zaś do szkoły muzycznej, do klasy fortepianu. Ku udręce dziewczynki.

- Nie znosiłam długich ćwiczeń. Wolałam jazdę konno. No i wygrała moja miłość do zwierząt, szkołę muzyczną rzuciłam - mówi zainteresowana.

Zamiast śpiewać arie pani Mariola zajmowałaby się dziś czymś zupełnie innym, gdyby nie jej nauczycielka.

- Szłam złożyć papiery na weterynarię. Ale w drodze spotkałam swoją profesor sprzed lat. Pyta się: "Mariolka, a gdzie ty idziesz". Gdy jej odpowiedziałam, odparła: "Ty, taka mała dziewczynka? Będziesz chodzić w długich gumiakach i wstawać w nocy do porodu krowy?" Tak mnie ta wizja przestraszyła, że wybrałam w końcu edukację muzyczną. Już na pierwszym roku studiów okazało się, że rockowa Mariolka ma tak naprawdę operowy głos. Odkryła to nauczycielka emisji głosu, "otwierając" zamknięte śpiewaniem rockowym gardło.

- Na początku, kiedy śpiewałam operowo, wydawało mi się, że to nie jestem ja, że to nie mój głos. Ale z czasem zaczęłam słuchać oratoriów, oper, muzyki klasycznej i okazało się, że to jest to, co chcę robić w życiu.

Po skończonych studiach na UMCS przyszła pora na studia wokalno-aktorskie w Akademii Muzycznej w Katowicach. Studia niełatwe, bo naukę trzeba było połączyć z wychowaniem pierwszego dziecka.

W Katowicach przeczytała ogłoszenie, że Teatr Muzyczny w Lublinie zaprasza na przesłuchania. Poszła pewna siebie z przygotowaną arią Santuzzy z "Rycerskości wieśniaczej" i czardaszem Maricy z "Hrabiny Maricy".

Efekt znamy. Dziś pani Mariola jest nie tylko artystką (marzenie: zaśpiewać "Halkę"), ale i organizatorką festiwalu Caper Lublinensis (marzenie: zorganizować koncert tenora z Toskanii na balkonie hotelu "Lublinianka"). Jest też mamą piątki dzieci. Wszystkie posłała, oczywiście, do szkoły muzycznej.

- Niech mają pod stawy, a potem dam im wolność wyboru. Niektóre już z niej skorzystały- mówi ze zrozumieniem, które jej, byłej wokalistce Cienia Apokalipsy, przychodzi pewnie z łatwością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji