Artykuły

Nowy wieszcz

Od czasu do czasu zaczyna nam lśnić niczym gwiazda na firmamencie niebieskim jakiś nowy geniusz pisarski. Niekiedy zaś geniusze pojawiają się w grupie, zgodnie z romantyczną tradycją Trzech Wieszczów. Dwaj spośród romantycznej trójcy ostali się nam nawet w trudnych powojennych latach, zwanych dość enigmatycznie epoką kultu jednostki. Trzeciego, czyli Hrabiego Zygmunta próbowano zastąpić innym nazwiskiem. Brano więc pod uwagę w zachowaniu owej trójcowej konfiguracji takie nazwiska, jak Aleksander Fredro (też hrabia), J. I. Kraszewski, czy Stanisław Wyspiański. Niektórzy dygnitarze próbowali przebić Wyspiańskiego Norwidem, tyle tylko, że naród miał większe zmartwienia niż kreowanie trzeciego wieszcza i miejsce po Krasińskim pozostało niezajęte. A potem się okazało, że ów obcy klasowo wytworny pan zasługuje na uwagę i jako autor "Nieboskiej", i jako epistolograf znamienity, i dano sobie święty spokój z kreowaniem na nowo trzeciego wieszcza. Okazało się jednak, iż nadeszły lata, w których poczyniono starania, by wykreować nową Wielką Trójcę, mającą na stałe już zapanować nad sposobem myślenia Polaków na następne stulecie. Tę nową trójcę stanowią obecnie Witold Gombrowicz, Czesław Miłosz i Sławomir Mrożek.

Żyjącego klasyka z rzeczonej trójcy upodobał sobie ponad zwykłą miarę polski teatr i Teatr Polski. Jak kraj długi i szeroki wszyscy grają Mrożka od Warszawy po Legnicę - bez Mrożka teatr nieważny, nie liczy się w tzw. środowisku, ani intelektualnie, ani też politycznie. Albowiem tylko ten, kto przebywa na emigracji, może nam tu - panie dzieju, na polskiej prowincji, zaimponować światowym szykiem, szarmem i tą wolnością przekonań, pełnym luzem i szpanem - bo w dewizach - a na dodatek: cały ten high life na najwyższym światowym poziomie.

Publiczności polskiej wmawia się Mrożka dosyć systematycznie, przy okazji każdej nowej premiery tłumacząc, jakie też niezwykłe głębie filozoficzne skryte są w jego sztukach, które w rzeczywistości nie są niczym więcej, jak rozdętymi w czasie skeczami. W dobrych - dla niewielkich teatrzyków rewiowych - przedwojennych czasach, nie ubiegano by się o honor grywania na prawach prapremiery owych skeczów. Różnica jednak polegała na tym, że wówczas teatrzyk taki musiał zarobić na swe utrzymanie i wobec tego sytuacja zmuszała go do poszukiwań wyłącznie tego, co lubiła teatralna klientela. Teraz można grać wszystko - bo i tak Rzeczpospolita zapłaci, albo można wmówić, że jest to dzieło tak ważne pod względem prezentowania prawdziwie zachodnich w stylu ideałów wszelakich swobód, że natychmiast należy udać się na przedstawienie w celu zrobienia władzy na złość. Ale nawet takie zachęty wystarczają na krotko, publiczność chciałaby się bawić i wobec tego usiłuje się śmiać na sztukach Mrożka, ponieważ pamięta, iż był to autor, uważany za satyryka. Teraz jednak przeszedł do wyższego szczebla artystyczno-politycznego wtajemniczenia. Zdrowy śmiech więźnie tedy publiczności w gardle i ogląda spektakl jako misterium. Niestety - nudy...

Miałam już okazję pisania na tym miejscu, że "Garbus" w czasie kilku lat zestarzał się potwornie. To, co kiedyś budziło śmiech na widowni - dziś już nie cieszy. Chęć do chichotania szybko przechodziła nawet tym usposobionym do iście szampańskiej zabawy. Jeszcze gorzej czują się widzowie na ostatniej premierze w Teatrze Kameralnym. Przyszli tu bowiem pełni najlepszej woli, by śmiać się, a dopiero potem podziwiać zagraniczny luz i aktorów w wielkim stylu. A tu nic - czyli wprawdzie pełna gala, ale i klapa. Zabrakło okazji do radości, ale i szarmu stanowczo za mało.

"Letni dzień" Sławomira Mrożka w reżyserii Kazimierza Dejmka doczekał się już pochwał w znakomitych stołecznych dziennikach. Ze swej strony mogę jedynie wyrazić uznanie dla Dyrektora Dejmka z wytrwałość w lansowaniu sztuk Sławomira Mrożka wbrew publiczności chyba sobie samemu, jako że przecież nikt nie posądzi szefa Teatru Polskiego o nieumiejętność czytania tekstów. Ponieważ i sensu, i treści w owej sztuce jest niewiele - stąd też aktorzy celebrują każdy gest i rozciągają niemożebnie kwestie. Nie jest to już dialog, ale wygłaszane przemówienia i to obok siebie.

Widz stosunkowo szybko szereguje aktorów według określonych schematów. I tak np. w mojej wyobraźni pozostanie na długo obraz pewnego młodego i utalentowanego aktora, głównie w roli męskiego nagiego trupa, lekko nieświeżego. Na tej samej zasadzie Jan Englert ma wszelką szansę upamiętnić się widzowi w roli szaleńca-samobójcy z pętlą na szyi. Jako kandydat na denata jest na dodatek wyjątkowo niesprawny i rozlazły. Gdy wreszcie popełnia długo oczekiwane samobójstwo - przez widownię przechodzi jęk ulgi. Długo bowiem przyszło czekać na ów akt sprawiedliwości boskiej za złamanie podstawowego teatralnego przykazania. Po pierwsze: nie nudzić.

Andrzej Łapicki otrzymał wreszcie rolę godną swego podstawowego emploi: ze znawstwem i smakiem pokazuje się na scenie jako dandys. Tyle tylko, że nie ma czego grać, wobec czego pozostaje mu zabawianie publiczności własnym wdzięcznym głosem. Przydługo - więc nudzi. Rozebrany do rosołu w scenie plażowej nie jest na tyle atrakcyjny, by pensjonarki z wrażenia powstrzymywały dech.

Magdzie Zawadzkiej wierzymy na słowo, że jest na tyle atrakcyjna, żeby niedoszły denat nagle zapragnął znowu borykania się z nielitościwym losem. W teatrze wypada wierzyć w prezentowane przez aktorów kwestie. Inaczej w ogóle nie ma zabawy w teatr i publiczność. Szaty jedynej damy w rzeczonej dramie były jednak mocno mylące: nie ten szpan na poziomie Europy. Jej nie rozebrano na planie, choć i młodsza, i ładniejsza od naszego dandy. A szkoda, może byłby to akurat ten konieczny akcent artystyczny?

W chwili, gdy jeden z aktorów opuścił ziemski padół - mogliśmy udać się wreszcie do domów. Kroczyliśmy po pustych ulicach wieczorową porą, zadając sobie eschatologiczne pytanie: po co? Nie zostaliśmy bowiem przekonani, że narodził się nam trzeci wieszcz. A i co do dwóch pierwszych naród ma nadal zdania rozbieżne. Na szczęście, consensus nie jest tu konieczny. Można pozostać przy swoich poglądach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji