Artykuły

Tańczący z kotami

Latami marzyli o tym, by wystawić ten musical. Harowali przez rok, walcząc z niedostatkami ludzkiego ciała, zdzierając kolana, myśląc o sobie jak o zwierzętach. I jest sukces - triumfalna warszawska premiera "Kotów".

Mimo wcześniejszych zapowiedzi nie pojawił się w Romie autor musicalu Andrew Lloyd Webber, zajęty pracą nad filmem "Upiór w operze". W tłumie zaproszonych na sobotnią premierę gości dostrzec można było natomiast Natalię Kukulską z ojcem Jarosławem Kukulskim, Roberta Janowskiego, Ninę Terentiew oraz Elżbietę Zapendowską i Annę Seniuk, które współpracowały z artystami, wybranymi do "Kotów", szkoląc ich głos i wprowadzając w tajniki aktorstwa. A pracy nad tym ostatnim nigdy, w przypadku artystów musicalowych, za dużo. Zwłaszcza gdy przemierzając scenę na czworakach, miaucząc i ocierając się o sprzęty oddać trzeba zarazem głęboko skrywane w człowieku marzenia, niepokoje, ambicje. Widać to w "Kotach" Wojciecha Kępczyńskiego wyraźnie i to także uzmysławia ogrom wysiłków włożonych w to, by po "Miss Saigon" i "Grease" znów odnieść sukces.

Po raz pierwszy, wzorem teatrów broadwayowskich, muzycy w Romie grają w osobnym pomieszczeniu, a występujący na scenie artyści mają kontakt z dyrygentem poprzez telebim zawieszony nad głowami widzów. To, co budziło największą ciekawość widzów, to kostiumy i charakteryzacja - elementy, od których zależy w znacznej mierze powodzenie "Kotów". Powinny one jak najbardziej upodobnić aktorów do zwierząt, nie czyniąc z nich bandy przebierańców. Kostiumy zaprojektowane przez Dorotę Kołodyńską to różnobarwne, przylegające do ciała jak druga skóra, trykoty podkreślające seksualną atrakcyjność i drapieżność bohaterów polskich "Kotów". Ich uzupełnieniem są futrzane wstawki, nabijane ćwiekami obroże, ażurowe body.

Makijaże opracował Sergiusz Osmański, współpracujący z największymi firmami kosmetycznymi na świecie. Aktorzy, z twarzami mocno pociągniętymi grubą kredką i ostrymi kolorami, wyglądają w nich jak indiańscy wojownicy. Kobiety mają podoklejane wielkie sztuczne rzęsy. W kociej społeczności wyróżniają się kostiumami - Grizabella (Iza Zając), sterana złym prowadzeniem się kocica, która ma mocno nadszarpnięte i złachane, niegdyś zapewne piękne futro, Kot GUS (olśniewający Tomasz Steciuk), stary koci aktor w resztkach teatralnego kostiumu oraz brzuchaty Kot Bywalec (Wojciech Paszkowski).

Efektem tych wszystkich skrupulatnych przygotowań jest baśniowe, a zarazem odnoszące się do polskich realiów (film o Warszawie, przewijające się w piosenkach nazwy "Aleja Róż", "Bristol") widowisko. "Koty" nie są oparte na fabule, to raczej zlepek drobnych historyjek i epizodów, nieco nużących w pierwszej części, ale porywających w drugiej. Publiczność zgotowała artystom i twórcom spektaklu owację na stojąco.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji