Skandal za kulisami!
Za kulisami polskiej superprodukcji teatralnej (70 tys. dolarów), jaką było wystawienie w Warszawie sztuki Ariela Dorfmana "Śmierć i dziewczyna", rozegrał się skandal, w wyniku którego producent spektaklu, p. Gene Gutowski kieruje do sądu - polskiego i amerykańskiego - sprawę przeciwko reżyserowi Jerzemu Skolimowskiemu oraz przeciwko Telewizji Polskiej.
Na razie Gutowski zdymisjonował Skolimowskiego jako aktora i reżysera tego przedstawienia oraz zabronił mu wstępu do teatru. Po raz pierwszy zdarzyło się - powiedział producent - aby reżyser uśmiercił sztukę. Sprawa ma swój aspekt finansowy i moralny. Skolimowski, jak poinformował Gene Gutowski, zagrał zaledwie w połowie spektakli, do których się zobowiązał, po czym - tłumacząc się kiepską kondycją - wystawiał dublera, którym był Krzysztof Chamiec. Nie byłoby w tym nic zdrożnego - w końcu niejedno przedstawienie ma dwie, a nawet trzy obsady - gdyby publiczność była o tym fakcie powiadamiana. Tymczasem - mówi Gutowski - zarówno aktorzy, jak i publiczność dowiadywali się o tym w ostatniej chwili. Ani na afiszu, ani w programie nazwisko Chamca nie figurowało. Widzowie mieli prawo czuć się nabici w butelkę, tym bardziej, że bilety były po 180 tys. zł.
Panowie Gutowski i Skolimowski byli już więc w złych stosunkach (na co jeszcze nałożyły się roszczenia finansowe Skolimowskiego), kiedy to w dniu 15 bm przed kamerami TVP reżyser dokonał publicznego pogrzebu sztuki. W kilkuminutowym wywiadzie poinformował widzów, że sztuka Dorfmana jest nudna i że tylko gwiazdorska obsada (Janda - Pszoniak - Skolimowski) mogła uczynić ją ekscytującą: że teraz do spektaklu wchodzą nowi koledzy (Łukaszewicz, Lamża), którzy sobie radzą, ale sztuka nie będzie grana długo. - Na szczęście - powiedział - zarejestrowane są najważniejsze sceny i teraz publiczność telewizyjna może je obejrzeć, bo to tak samo, jakby była w teatrze. Wtedy TVP puściła kilkunastominutowe wstawki filmowe.
A wszystko to w momencie, kiedy ruszała nowa tura przedstawień z nowymi aktorami. W tej sytuacji producent występuje do sądu za poniesione straty, ponieważ było to świadome działanie odbierające widowisku publiczność. Drugą sprawę wytacza TVP, która zachowała się po piracku i bez porozumienia z nim nadała dwukrotnie kilkunastominutowe fragmenty spektaklu, mimo iż uprzedzał, że wolno jej puścić najwyżej 60-sekundowe sekwencje. Gutowski nie ma praw telewizyjnych do "Śmierci i dziewczyny", ma je ktoś inny i jego prawa zostały w tym momencie naruszone.
Co dalej ze ,,Śmiercią i dziewczyną" - jeszcze nie wiadomo. Gutowski wykupił prawa do tej sztuki na Polskę na 8 lat i ma nadzieję, że będzie jeszcze długo grana, i to w rozmaitych obsadach. Na razie warszawski spektakl jest na afiszu do 7 stycznia włącznie. Potem prawdopodobnie nastąpi przerwa do marca, może grany będzie w innych miastach, może na innych scenach... Rozmowy trwają, wszystko jest możliwe...