Artykuły

Majtki pani Jandy

"Próbowałem w telewizji warszawskiej "Ich czworo". Gra­łem kochanka a Hania Seniuk Panią. (...) Kochanek, jak to kochanek, obracałem partnerkami na szklanym ekranie, aż miło. To flirty z wdową, tu pitigrili z Panią, a jeszcze na dodatek Ania Dymna w roli rozerotyzowanego podlotka. W tym wszystkim ja, superman, eroto­man. Na drugi dzień po emisji zjawiam się na przegląd mego auta u znajomego mechanika. Panie Kaziu? Jest pan tam? Z kanału wyłania się usmarowana twarz Kazia. O kur...! - długa pauza i wreszcie ze spęta­nych nienawiścią i podziwem warg dociera do mnie: "Pan to się łobdupcy w życiu. Po chwili dorzuca: - I jeszcze panu zapłacom, kur..." - kończy ciskając klu­czem francuskim w czarne błoto kanału" (Jerzy Stuhr - "Sercowa choroba", Czytelnik 1992 s. 245).

Utożsamienie aktora i granej przez niego postaci przez mechanika jest nawet wzrusza­jące w swojej naiwności. Mało natomiast zro­zumiałe u kogoś, kto występuje w roli krytyka. Otóż p. Tomasz Mościcki w ostatnim progra­mie telewizyjnej "Loży" (11.10. br.) wypowie­dział się negatywnie o przedstawieniu "Śmierć i dziewczyna" wg sztuki Ariela Dorfmana w T. Studio. Przedstawienie krytyka zniesmaczyło, ponieważ "Pani Janda zwierzała się ze swego nieudanego pożycia erotycznego" i "wkładała swoje majtki do ust Pana Skolimowskiego" oraz język rzeczonej sztuki był bardzo wul­garny. Otóż zapewniam pana Mościckiego, że nie były to zwierzenia pani Jandy, tylko raczej opis tortur psychicznych i fizycznych jakim była poddawana bohaterka sztuki, Paulina, a które okaleczyły ją na całe życie. Nie były to także majtki pani Jandy, tylko część jej kostiumu, tak a nie inaczej użytego, by osiągnąć pożądany przez reżysera efekt sceniczny. Również przekładu Małgorzaty Semil (A. Dorfman nie napisał sztuki po polsku) nie nazwałabym wulgarnym lecz adekwatnym, i przyznaję, posługującym się drastycznymi określeniami, do opowiedzianej historii, wszak nie jest to bajka o krasnoludkach, lecz opo­wieść o tym, jaki los inaczej myślącym potrafią zgotować ludzie zaślepieni ideologią. Opo­wieść, dodajmy, pisarza wywodzącego się z kręgu kultury latynoamerykańskiej, gdzie ero­tyka i polityka znajdują brutalny wyraz także w sztuce.

Również nie jestem dobrego zdania o tym przedstawieniu, gdyż na temat - zapomnieć czy nienawidzieć - autor nie powiedział nic ponad to, czego dowiadujemy się ostatnio z gazet codziennych. Konsekwencją publicysty­cznego charakteru sztuki, mimo jej uniwersal­nych ambicji, były łamańce reżysersko-scenograficzno-aktorskie jakimi grzeszy wyprodukowane przez Gene Gutowskiego przedstawie­nie. Zgodziłabym się również z ostatnią myślą p. Mościckiego - "z czym do gości" - ale nie użyłabym dla jej wyrażenia akurat tego okreś­lenia. Słowem, jeśli się ma coś do powiedzenia wielomilionowej widowni, warto to powie­dzieć precyzyjnym językiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji