Artykuły

A więc: pieniądz, proszę Państwa!

"Kupieckie kontrakty" w reż. Pawła Miśkiewicza w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Szymon Spichalski w serwisie Teatr dla Was.

"Kupieckimi kontraktami" austriacka pisarka weszła na pole dotychczas przez siebie nie dotknięte. Temat gospodarki i kryzysu przewijał się przez jej twórczość nieraz, ale po raz pierwszy stanowi główny motyw utworu. Dramat ten jest rozpisany na typowe u Jelinek monologi. Dają się one rozbić według wizji reżysera, na co sama autorka daje pełne przyzwolenie. Tak było w ,,O zwierzętach" Chotkowskiego czy ,,Babel" Kleczewskiej. ,,Kupieckie kontrakty" wprowadzają świat ekonomii w wymiar mityczny. Dlatego też dalej im od wizji Stone'a z jego dylogią o Wall Street, bliżej do produkcji J.C. Chandora ,,Margin call" (w Polsce znanego pod tytułem ,,Chciwość").

Miśkiewicz, podobnie jak Jelinek, wprowadza widzów od razu w pole teatralnego działania. Dzieli ich na trzy grupy - A, B, C, które ubrane w garnitury aktorki wprowadzają kolejno na wyższe piętra Pałacu Kultury. Tuż przed salą Mikołajskiej sadza się poszczególnych odbiorców przed wyświetlaczem. Następuje krótki pean na cześć Europy, wypowiadany w dramacie przez Chór Starców: ,,Europa. Pieniądz nasz bóg, przy którym trwamy, tylko pieniędzy tam nie odnajdziemy, choć były naszym bożyszczem". U Miśkiewicza starych mężczyzn zastępują Białe Kołnierzyki, dyrygujące widzami i zmuszające ich do wspólnego wypowiadania kolejno pojawiających się na ekranie fraz. Te krótkie lektoraty trwają do momentu, aż wszystkie grupy nie przejdą do głównej sali i nie usiądą wspólnie na widowni. Barbara Hanicka ustawiła krzesła w półokrąg. Podział na grupki ma tu odbicie. Trzy sektory są zaznaczone literami, co nie tylko ma zastosowanie praktyczne w prowadzeniu widzów na miejsca. Ma to swój sens w konstrukcji scenicznej wypowiedzi.

Solidny, dębowy stół, który ustawiono przed publicznością, przywodzi na myśl znane choćby z filmów meble, wzdłuż których prowadzi się konferencje. Białe Kołnierzyki pilnują porządku, który ma zapewne pozwolić na wystąpienie Kierowniczki (Katarzyna Figura). Wysokie obcasy i ciasno zapięta marynarka dodają jej animuszu, obcięte ,,na donicę" włosy mają pokazać kobietę wyzwoloną, bussiness-woman. Chciałoby się powiedzieć - znak naszych czasów. Abstrahując jednak od jakichkolwiek genderowych przesłanek, niszcząca siła kryzysu ujawnia się właśnie w długim monologu aktorki. Istotne jest, że ta nowa rzeczywistość, której początkiem - zdaniem Francisa Fukuyamy - był ,,koniec historii", nie uratowała świata przed żadnym z następnych wstrząsów.

Kierowniczka opowiada o powszechnej chciwości bankierów, którzy z taką zachłannością brali od swoich klientów pieniądze. Cynicznie parodiuje scenę dawania kredytu. Jej nonszalancja skrywa jednak rozpacz i strach o własną przyszłość. Białe Kołnierzyki wtórują krzykom o Wielkim Nic. Ta sytuacja, w której akcje zaczęły wariować i dynamicznie tracić na wartości, oznacza upadek całych finansowych kolosów. Wiąże się to z impasem konsumpcyjnej świadomości, ukształtowanej w latach prosperity. Wyznaczony przez pieniądz horyzont człowieczeństwa utworzył się właśnie w Europie. Nasz kontynent utożsamia się tu z całym Zachodem, który przez wieki opierał się na protestanckim etosie pracy. Miśkiewicz pyta za Jelinek, kiedy ta ,,Europa jako idea" przerosła swoje własne możliwości i stanęła na krawędzi moralnej i gospodarczej zapaści.

Upadek tytanów obrazuje wielka kukła finansowca. Bezwolna masa służy dla Białych Kołnierzyków jako złudzenie schronienia. Przedtem jednak poruszają się one pokracznie wokół stołu. Niczym laleczki, którym ktoś powykręcał sznurki. W obliczu kryzysu Kierowniczka z podopiecznymi rozrywa brzuch manekina. Jest on wypełniony pokruszonym styropianem, wstążkami i serpentynowymi kuleczkami. Mieszanka wyrzucana w górę staje się wielobarwnym konfetti, symbolem świętowania charakterystycznym dla okresu sukcesów. Pora stagnacji sprawia, że każdy stara się uszczknąć swoją część z tego uciekającego dobra. Ta scena może się luźno wiązać z epizodem ,,Pan Creosote" z ,,Sensu życia według Monty Pythona". Tam otyły elegant, grany przez Terry'ego Jonesa, od zjedzenia o jeden miętowy płatek za dużo wybucha. Eksplozja otwiera mu klatkę piersiową. Czy aromatycznym listkiem nie jest w tym przypadku kredyt?

Werbalna agonia Kołnierzyków trwa aż do ich zejścia ze sceny. Następuje projekcja wideo ze Stanisławą Celińską, jak wszyscy aktorzy wciśniętą w gorset garnituru. Wypowiada ona kwestie Aniołów Sprawiedliwości z Jelinek. W jej monologu przechodzącym w specyficzny dialog ważna staje się alegoria kamienia i pieniądza. Gdy Celińska opisuje ruch tego pierwszego, wprowadza wymiar kosmiczny. Głazy owszem, poruszają się, ale na przestrzeni tysięcy lat. ,,Ślad", jaki po sobie zostawiają, jest postawiony w opozycji do braku jakiegokolwiek tropu po zaginionych funduszach. Wirtualny pieniądz wkradł się w sferę przeznaczoną dla bogów, stąd częste odniesienia w ,,Kontraktach" do mitologii. ,,Czy przynosząca korzyści praca jest możliwa w społeczeństwie i poprzez nie?", ,,Oddaliśmy przecież panu pieniądze" - próby usprawiedliwienia się są wykluczone.

Wymienione na początku przedstawienia słowa: ,,Wiara. Nadzieja. Sprawiedliwość" nijak się mają do zasad działania systemu finansowego. Wchłania on wszystkich i każdego zdaje się czynić zarówno winnym, jak i ofiarą. Stąd uparte piętnowanie swoich mąk przez Kołnierzyki, którym wywołanie kryzysu można przecież przypisać. Ciekawa jest natomiast wizja nowego panteizmu. Bóg w naturze ustępuje pieniądzowi w kosmosie - taki swoisty ,,pandzeizm". Stworzona przez człowieka potęga wymknęła się mu spod kontroli.

Skargi bankruta-samobójcy (Krzysztof Ogłoza) dotyczą przede wszystkim nieludzkiego traktowania. Zawierzenie swojego człowieczeństwa walce o pieniądze poskutkowało wycenieniem jego własnej godności. Dlatego akcentuje słowa: umarli ,,niczego nie chcą. Jak długo żyją, chcą czegoś od rynku, ale kiedy umrą, niczego już nie chcą". Otwiera okno, przez które stara się wyrzucić rozdartą kukłę, wołając: ,,Ofiary pierwsze!". Ekonomiczny chaos pogłębia się w ludzkich głowach. Spółka Herkules oferowała szansę wsparcia, pomocy. Oskarżenie chciwych konsorcjów objawia się tu najdobitniej. Odwołanie do mitycznego herosa i półboga jest ironiczne. Owszem, postać ta wykazywała się męstwem i siłą w sprzątaniu stajni Augiasza. Ale także, jak w ,,Alkestis" Eurypidesa, odwdzięczała się podobną pomocą po uzyskaniu najpierw jakiejś korzyści. Herakles pomógł Admetowi w podzięce za gościnę. Podobnie zdają się myśleć banki - coś za coś. Jest to reguła, która pozwala(ła) współczesnej ekonomii sprawnie działać. W pewnym momencie doszło jednak do patologii. ,,Herakles oszalały" pokazuje już bohatera chcącego uwolnić się od jakichkolwiek ograniczeń i zobowiązań. Ta wolnoamerykanka systemu finansowego ma mieć odbicie właśnie w obecnym kryzysie. Bankrut kończy swoje wystąpienie krótkim ,,dziękuję!", które uzupełnia podziękowaniami samej Jelinek z Epilogu.

W tym kontekście niejasno nieco przedstawia się sytuacja widowni. Podzielenie jej na sektory przypomina podobne rozłożenie na stadionach sportowych. Tam oglądający są tylko oglądającymi, realnego wpływu na wynik meczu nie mają. Czy ma to pokazać bezradność publiczności? Społeczeństwa wobec kryzysu? Częste apostrofy, jakich używa autorka tekstu, kierowane są do ,,Pana", w tym przypadku aktorzy zwracają się do pozostałych uczestników przedstawienia. Tylko że nie przypomina to w żaden sposób dialogu. Pewien rodzaj wspólnego doświadczenia, o przeżycie którego chodziło Miśkiewiczowi, nie wybrzmiewa w żadnym momencie. Komizm Jelinek nie sprawia, że niełatwy dramat bez problemów się przyswaja. Minimalizm reżysera odnosi sukces, ale nie wykorzystuje zakładanego potencjału. Widowisko odsłania mechanizmy indoktrynacji, tworzenia języka, jakim manipuluje się przy łagodzeniu społecznego gniewu. Tylko że wprowadza to twórców we własne sidła. Czy ich sposób poprowadzenia tekstu też nie stanowi jakiegoś oszustwa, dezorientacji? To sprzeczność kluczowa dla wielu ,,demaskatorskich" przedstawień. Brak wyrazistości i konkretu w przesłaniu nieco zubaża spektakl. Mimo to jest on przedstawieniem intrygującym i zrealizowanym bardzo konsekwentnie. Czystą przyjemność stanowi oglądanie znerwicowanego Ogłozy, dyktatorki Figury czy stanowczej sylwetki stworzonej przez Celińską. Anna Gorajska wybija się z trójki Kołnierzyków, jako istny Mefistofeles gospodarczy, bezbarwna jest natomiast Natalia Kalita. Anna Kłos-Kleszczewska gra zaś jak zawsze - czyli operuje tylko swoim głosem przypominającym skrajne znudzenie.

Małym zgrzytem było natomiast danie widzom słuchawek z odbiornikiem, które okazały się w końcu bezużyteczne. Nie działał mój egzemplarz, podobnie jak większości moich sąsiadów. Zdaje się, że nie odegrały one żadnej roli, skoro i tak gros publiczności wyraźnie obchodziło się bez nich. Żadnego wiążącego związku z treścią przedstawienia ten incydent na pewno nie ma. Także bez obaw, jeśli obsługa techniczna wyda się komuś lekceważącą swoje obowiązki. Chociaż z drugiej strony

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji