Artykuły

Śmiech i dziewczyna

Jeżeli drama­tyczne wydarzenia na scenie wzbudzają we­sołość na widowni, re­żyser powinien się rozpłakać.

Jeżeli wymowa spektaklu uzasadnia rewanżyzm i nawołuje do wymierzania spra­wiedliwości na włas­ną rękę, teatr powi­nien się zreflektować.

Po obejrzeniu spektaklu "Śmierć i dziewczyna" zwo­lennikom grubej kreski nie pozostaje nic innego, jak płonąć ze wstydu; zaś zwo­lennicy lustracji - mogą triumfować. Tych, których nie przekonał min. Macierewicz, przekona siła kreacji Krysty­ny Jandy.

Święcąca triumfy na sce­nach świata sztuka Ariela Dorfmana miała u nas szansę stać się hitem sezonu; okazała się niewypałem, choć historia, którą opowiada, jest dramatyczna i dla teatru stworzona była. Małżeństwo Escobarów; ona - Paulina, przed 15 laty, w czasie pa­nowania reżimu totalitarnego została porwana, była okrut­nie torturowana i gwałco­na w więzieniu; on, jej mąż Gerardo, prawnik, został teraz mianowany przez pre­zydenta przewodniczącym ko­misji badającej zbrodnie przeszłości (bo czasy się zmieniły). Z jego mętnych tłumaczeń wynika jednak, że nie tytko komisja nie posta­wi nikogo przed sądem, ale nawet nie ujawni nazwisk zbrodniarzy. I oto w domu Escobarów zjawia się nocny gość, w którym Paulina roz­poznaje najokrutniejszego ze swych oprawców. Chce się ze­mścić, w czym mąż musi jej dopomóc. Tymczasem Gerardo okazuje się nie tylko wie­rzącym legalistą, co można było wyczuć wcześniej, ale przede wszystkim tchórzliwym konformistą, którego bardziej obchodzi los własnej kariery niż dramat żony. Coś tam opowiada o państwie prawa i o tym, że odwet jest nie­godny demokracji, ale nie brzmi to jak racja przekona­nego o słuszności swych twierdzeń człowieka, ale jak popiskiwanie słabeusza, któ­rego przerosły wydarzenia. Tak interpretuje tę postać Wojciech Pszoniak. Co na to Jerzy Skolimowski - przed­miot sporu - nie zawsze wia­domo, jako że ma kłopoty z dykcją, nawet po wyjęciu knebla.

Nie jest to sztuka dla grzecznych panienek. Język jej jest tak brutalny jak wy­darzenia, które opisuje. A skąd śmiech na sali? Wzbu­dza go mało fortunny pomysł reżysera - zastosowanie sce­ny obrotowej, która kręcąc się odsłania coraz to inne fragmenty domu i miotają­cych się po nim bohaterów. Niestety, każdy ruch "obrotówki" rozbija akcję, nas­trój, aż wreszcie sztuczność tego pomysłu zaczyna wzbu­dzać wesołość.

A jednak namawiam wszy­stkich, których na to stać (cena biletów - 185 tys., ul­gowe - 150 tys., wejściówki - 100 tys. zł), do obejrzenia przedstawienia. Daje do my­ślenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji