Artykuły

Lublin. Rozłam w Muzycznym

Jeżeli marszałek województwa szybko nie podejmie decyzji w sprawie powołania dyrektora, Teatr Muzyczny ogarnie totalny chaos. Już dzisiaj artystom trudno ze sobą rozmawiać. Jedni popierają obecnego dyrektora Zenona Poniatowskiego, inni byłego szefa Jacka Bonieckiego

W teatrze nie ma spokoju od 6 maja - wtedy komisja konkursowa wyłoniła nowego dyrektora - Zenona Poniatowskiego. Część artystów, która przyszła tu do pracy za czasów byłego dyrektora Jacka Bonieckiego, twierdzi, że od czasu zmiany szefa poziom artystyczny drastycznie spadł. Gdy zmienił się zarząd województwa (nadzorujący pracę teatru), postanowili poszukać w nim poparcia.

Przyszli z Urzędu Marszałkowskiego z podpisanym przez kilkudziesięciu pracowników apelem o przywrócenie Bonieckiego. Kilka dni później swój apel przynieśli artyści popierający Poniatowskiego - oni prosili o pozostawienie nowego dyrektora. Obie strony tego "teatralnego sporu" pojawiały się w urzędzie jeszcze kilkakrotnie. Odwiedzali zarówno odpowiedzialnego w zarządzie za kulturę Bogusława Warchulskiego, jak i pozostałych członków zarządu. U każdego szukali poparcia.

W teatrze zawrzało w poniedziałek, kiedy marszałek Edward Wojtas poinformował, że zarząd unieważni konkurs na dyrektora teatru i powoła nowego. Jednocześnie nie wykluczył powrotu Jacka Bonieckiego.

- Jeżeli wróci, to wielu kolegów ponownie będzie musiało brać leki uspokajające. Jego wcześniejsze dyrektorowanie przypłaciliśmy utratą zdrowia psychicznego. Nie podważam kunsztu artystycznego Jacka Bonieckiego, ale nie podoba mi się jako człowiek. Jak mógł do mnie mówić, że rozdzieram się jak skarpeta. Twierdził też, że śpiewam nierytmicznie. Obawiam się, że ta sytuacja może się powtórzyć. A dyrektor może skonfliktować cały zespół - mówi poirytowany solista Paweł Wrona.

O złym stanie zdrowia spowodowanym prawie trzyletnią kadencją dyrektora Bonieckiego mówi jeszcze wielu starych artystów. Twierdzą, że dyrektor ich poniżał przy całej załodze i nie pozwalał się rozwijać.

- Ich problemy psychiczne wynikają z poczucia niższości artystycznej, a nie z działań dyrektora Bonieckiego. Za Bonieckiego dostali szansę, mogli śpiewać pierwszoplanowe role w spektaklach, o których było głośno w kraju. Niestety, wybrali inną drogę. Oni nie wiedzą, co to jest praca od świtu do nocy. Jeżeli nic tu się nie zmieni, odejdę - argumentuje Marcin Marzec, pierwszy solista baletu.

- Ci, co się boją, to w większości osoby bez żadnych umiejętności, tzw. Stara gwardia. Mają pretensję do Jacka Bonieckiego, że im nie zapewnił nauki. Tymczasem, jak był Boniecki, to Lublinem interesowały się akademie muzyczne z całego kraju. Teraz na niektórych spektaklach sala zapełniona jest do połowy, za byłego dyrektora było to nie do pomyślenia - mówi Zofia Bernatowicz, kierownik chóru i profesor na Wydziale Artystycznym UMCS.

Wczoraj zarząd województwa miał się zająć sprawą teatru i unieważnieniem konkursu. Jednak decyzję przełożył na dzisiejsze posiedzenie. Do soboty powinien być znany nowy dyrektor. Prawdopodobnie będzie nim Leszek Hadrian [na zdjęciu], dyrektor Filharmonii Częstochowskiej, który brał udział w majowym konkursie na szefa lubelskiego teatru. Czy zażegna konflikty między artystami?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji