Artykuły

Zbrodnia bez kary

Nikt nie miał refleksu, by napisać podobną sztukę w Polsce.

Przybraną ojczyzną autora "Śmierci i dziewczyny" jest Chile, tam też rozgrywa się akcja, chociaż nazwa kraju nie pada.

Piętnaście lat temu, po zamachu stanu i przejęciu władzy przez juntę wojskową (Pinocheta?) policja po­lityczna uwięziła i poddała torturom dziewczynę, chcąc z niej wydobyć nazwisko człowieka, ukrywającego zwolenników poprzedniego rządu. Teraz junta upadła, wróciła demo­kracja. Tamta dziewczyna jest dziś żoną mężczyzny, którego wtedy mimo tortur nie sypnęła, a on, ad­wokat, stanął na czele komisji, któ­ra ma zbadać zbrodnie junty. Pier­wsza scena sztuki, w której adwo­kat mówi żonie o trudnościach ja­kie prawdopodobnie napotka ko­misja, robi wrażenie wręcz łudzące: ten człowiek wrócił właśnie z Wiej­skiej...

Do domu państwa Salas (takie noszą nazwisko) trafia przypadkowo człowiek, który przed laty Paulinę torturował. Prawdopodobnie; nie przyznaje się, zaprzecza.

Paulina Salas chce mu wymierzyć sprawiedliwość sama, bo wie że jeśli tego nie zrobi, prześladowca pozostanie bezkarny. Jej mąż próbuje go uratować, bo rozumie, że szacunku dla ludzkich praw nie odbuduje się nigdy, jeśli dawne krzywdy będą usprawiedliwiały bezprawie.

Na pozór rozdźwięk bardzo głę­boki: pragnienie sprawiedliwości walczy o lepsze z prawem, potrze­ba moralnego zadośćuczynienia z racją polityczną. A jednak adwokat i jego żona należą w istocie do tej samej formacji: on, wbrew włas­nym emocjom, broni zagrożonego, bo tak nakazują mu zasady, ona nie zdobędzie się na akt przemocy, bo zdała sobie sprawę, że jedynym zadośćuczynieniem za krzywdę może być skrucha winowajcy. A tego wymusić się nie da. Naprawdę po drugiej stronie znalazł się kiedyś - i pozostanie tam na zawsze - niezdolny do we­wnętrznej przemiany krzywdziciel.

Wina jest karą, oznacza bowiem wyłączenie z ludzkiej wspólnoty, a idąc jeszcze dalej... W tym sensacyjno-politycznym przeboju (sztu­ka idzie z sukcesem w wielu tea­trach świata) ostatnie dno jest bar­dzo głęboko.

Kiedyś o podobnych sprawach mówiły polskie filmy, a Paulina Sa­las nazywała się Tonia Dziwisz. Może podobne kino kiedyś wró­ci?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji