Artykuły

Epitafium dla Inności

"Ciała obce" w reż. Kuby Kowalskiego na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie. Pisze Anna Kołodziejska w Teatraliach.

"Ciała obce" to absolutny przełom w dotychczasowym sposobie obrazowania na deskach Teatru Wybrzeże. Tak głęboko sięgającej wielowymiarowej metafory nie stworzono od dawna.

W nowatorski profil wpisuje się tu niemal wszystko: począwszy od tematyki tekstu, na którego kanwie oparty jest spektakl, poprzez scenografię, a na rozwiązaniach kostiumologicznych i oprawie muzycznej skończywszy. W sferze constans pozostaje gra aktorska: niezmiennie pierwszorzędna i znakomita. Pominięcie tego przedstawienia w harmonogramie teatralnych eskapad jest jednoznaczne z pozostaniem głuchym na jeden z najistotniejszych głosów komentujących, a przy tym reinterpretujących ideologiczną podstawę solidarnościowego monumentu, wzniesionego na przełomie lat 70. i 80. na arenie polityczno-społecznej, a kruszejącego w obliczu praw jednostki.

Julia Holewińska, autorka dramatu zrealizowanego na sopockiej scenie, znalazła w osobie Kuby Kowalskiego, reżysera sztuki, prawdziwe medium, artystę, który wniknął w krwiobieg tekstu i wydobył z niego maksimum znaczenia. Odbiorca, obcując z historią opowiedzianą na scenie, jednocześnie przedziera się przez semantyczną gęstwinę różnorodnych, splecionych ze sobą i orbitujących wokół głównych motywów metafor. Wśród nich prym wiedzie tożsamość - ta zbiorowa i indywidualna, przywdziewająca aksjologiczny kostium ideałów wolności, zrywany raz po raz przez opresyjnie działający wówczas aparat władzy komunistycznej. Nadrzędne pytanie, jakie stawia spektakl, dotyczy tego, jak będzie ów kostium wyglądał i pod jakim sztandarem idee te będą dzierżone, gdy na szczeblu polityczno-społecznym antagonizmy (wolność-zniewolenie) zażegna rok 1989.

Bolesną odpowiedź na postawione pytania niesie historia Adama - opozycjonisty, który w szeregach "Solidarności" kolportuje nielegalne ulotki, tworzy paszkwile krytykujące każdy krok władzy, organizuje patriotyczne wieczornice, na których wespół z kolegami śpiewa ówczesny hymn internowanych działaczy - "Mury" Jacka Kaczmarskiego. W imię niepodległościowych haseł płodzi syna, bo dziecko to przecież jedyne, co robiąca naloty na jego mieszkanie esbecja nie może jemu i jego żonie zabrać. Ten wizerunek Adama jest jego maską - zewnętrzną, pokazywaną publicznie. Wewnątrz bohater przeżywa prawdziwy dramat tożsamościowy dotykający sfery płciowej. Konsekwencje tego dysonansu osobowościowego w przyszłości pogrążą jego życie w samotności, pogardzie, upokorzeniu i chorobie.

Kowalski umiejętnie łączy ze sobą płaszczyzny problematyki narodowościowej z konfliktem wewnętrznym Adama-Ewy. Komplementarności tej sprzyja różnorodność użytych chwytów teatralnych, bazujących na fakultatywnej umowności. Aktorki całe w czerwieni jaskrawo odcinają się na tle ubranych w bieliznę mężczyzn. Zmiana czasoprzestrzeni (ze współczesnej na tę z lat 80.) zorganizowana zostaje w ten sposób, że wykonawcy nakładają na siebie grube, wełniane, sfatygowane swetry - symbol, który w naszej świadomości utożsamiany jest z ówczesnym środowiskiem akademickim, grupującym się na przekór władzy. Ten czytelny atrybut to nie jedyny element strategii demitologizacji polskiej opozycji. Stylistyka parodystyczna prześmiewczo akcentuje takie zachowania, jak organizowanie paczek dla internowanych kolegów, dołączanie do nich obrazków świętych patronujących danej sytuacji, emfatyczne deklamacje poezji o tematyce patriotycznej itp.

Z zamysłem interpretacyjnym "Ciał obcych" doskonale współgrają scenografia oraz ruch sceniczny. Naczelnym elementem wypełniającym przestrzeń sceny jest potężna konstrukcja imitująca łańcuch ludzkiego DNA - w pewnym momencie jego spoiwa ulegają rozszczepieniu, kolorystyka współgra zaś z naszymi barwami narodowymi. Zagadnienia oscylujące wokół genetyki, fizjologii, a w szczególności życia prenatalnego płodu ludzkiego zazębiają się ze współczesną historią narodu polskiego, narodzin demokracji popeerelowskiej. Nie sposób odmówić uroku i piękna scenom zbiorowego tańca aktorów. Zwłaszcza układ choreograficzny, symbolicznie odwołujący się do obrazów poczęcia i dalszego rozwoju człowieka. Dynamika i dramatyzm poszczególnych figur pochłaniają uwagę odbiorcy. Na twarzach dociekliwych, którzy dotrą do nazwiska ich pomysłodawczyni i koordynatorki ruchu scenicznego "Ciał obcych", z pewnością nie odmaluje się zdziwienie. Katarzyna Chmielewska, tancerka i współzałożycielka święcącego triumfy na polskiej scenie Teatru Dada von Bzdülöw to specjalistka w swojej dziedzinie.

Zakończenie spektaklu dźwiga na swoich barkach przejmujący monolog głównego bohatera, w którego wciela się znakomity, jak zawsze, Marek Tynda. Kiedy światła gasną na scenie, a zapalają się na widowni, oczy patrzącego/patrzącej skierowane zostają na tych, którzy deklarowali Adamowi swą przyjaźń, korzystali z jego bezinteresownej pomocy, w ostatecznym rozrachunku zaś wzgardzili jego odmiennością, pozostawiając dogorywającego samotnie na łożu śmierci. Słysząc ten wysyłany w głuchą próżnię apel o akceptację, aż chce się zanucić pieśń, która porywała miliony, mobilizowała do czynów, otwierała oczy i serca na innych. "A mury runą i pogrzebią stary świat"? Tak, lecz nowe, demokratyczne, wyzwolone, tryskające ideałami wolnościowymi uniwersum wzniesie nowe, mocowane zaprawą hipokryzji i konformizmu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji