Artykuły

Prawdziwa miłość kończy się śmiercią

- To genialny utwór na start - pierwszy wielki utwór wagnerowski. Rzadko zdarza się taka skala możliwości w operze, tak głęboka i piękna muzyka z niesamowitym librettem, które wydaje się być bardzo współczesne - mówi reżyser, MARIUSZ TRELIŃSKI przed premierą "Latającego Holendra" w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie.

Mariusz Treliński o pracy nad "Latającym Holendrem", o poświęceniu kobiet i o mężczyznach, którzy wciąż uciekają, opowiada Jackowi Cieślakowi.

Powiedział pan kiedyś, że Wagner był dla pana przepustką do świata opery. Ale nie z wystawiania tego kompozytora pan słynie. Dlaczego więc dopiero teraz zawinął pan do wagnerowskiego portu?

Mariusz Treliński: Wagner stał się pasją mojej wczesnej młodości, kiedy miałem 18 - 19 lat. Jego muzyka niesamowicie uruchamia wyobraźnię - jest niezwykle wizualna, co było dla mnie jako początkującego filmowca niezwykle ważne. Człowiek często jednak zostawia sobie prezenty, desery albo wyzwania - na przyszłość.

Szukał pan klucza do inscenizacji?

- Wagner nie tylko stworzył integralny dramat muzyczny, ale zaklął też w swoich operach czas: w wielu momentach go zatrzymuje. Duet, podczas którego protagoniści "Latającego Holendra", Senta i Holender, wzajemnie się obserwują, komentując to, co widzą - trwa 4 minuty. Akcja jest zawieszona, i siła obrazowania musi być gigantyczna. To piekielnie trudne. Szukałem takich momentów w moich wcześniejszych spektaklach. Znalazłem w "Madame Butterfly". Gdy główna bohaterka oczekiwała na przyjazd Pinkertona, na horyzoncie płynął duży statek skontrastowany z małym dzieckiem. Stworzyłem ten obraz nieświadomie. Dopiero całkiem niedawno zrozumiałem, że właśnie dzięki niemu czas stanął. Muzyka płynęła, znaleźliśmy się w innym wymiarze. Podniośle mówiąc: dzięki takim przeżyciom opera jest ostatnim miejscem, gdzie w zetknięciu z mitami i archetypami możemy doświadczać metafizyki.

Dlaczego "Latający Holender"?

- To genialny utwór na start - pierwszy wielki utwór wagnerowski. Rzadko zdarza się taka skala możliwości w operze, tak głęboka i piękna muzyka z niesamowitym librettem, które wydaje się być bardzo współczesne. Do tej pory "Latający Holender" był rodzajem przypowieści o mistrzu, artyście - patetyczną, jak "Mistrz i Małgorzata". To mnie absolutnie nie interesuje. Dla mnie to opowieść o niemożliwości, jest w tym jakiś smutek, albo zawarta w tym opowieść o kryzysie męskości. Holender jest mężczyzną, który w żaden sposób nie chce nigdzie zakotwiczyć. Ilu takich jak on próbuje raz na siedem lat zawinąć do portu, ale nigdy w nim nie zostaje.

Nie tylko dlatego Senta popełnia samobójstwo.

- Tak, ale nawet osoba tak związana z romantykami, jak Maria Janion mówi, że dzisiaj nie może na serio fascynować się tymi wszystkimi trupami pięknych kobiet poświęcających się dla mężczyzn. Z pewnością ambiwalencja była jednym z motywów dojścia do "Latającego Holendra". Nie bez znaczenia jest to, że pracuję na filmem "Balladyna" i dużo myślę o romantyzmie, który jest próbą połączenia dwóch sfer - metafizyki z prozaicznością. Chcę pokazać antynomię miłości ziemskiej i transgresyjnej, śmierć i życie, wszystko co symbolizuje opozycja lądu i morza..

Całą scenę postanowił pan zalać wodą.

- Tak. Po raz pierwszy traktuję serio to, że opera jest baśnią, a główny bohater - Holender, bohaterem nie z tego świata. Przychodzi na ląd z morza. Wyłania się z otchłani, z ciemności i jest wieczny, nieśmiertelny. Jak wampiry. Chcę pokazać archetypiczny lęk wobec oceanu i głębi, żywiołów, które są śmiercią i nicością. W tej operze jest też dużo melancholii. Jeden z mistrzów Freuda nazwał ją chorobą odrzucenia. Melancholik neguje wszystko. Żyje swoim cierpieniem. Poza czasem. To właśnie choroba Holendra.

Wciąż szuka kobiety idealnej, która nigdy go nie zdradzi?

- Wolę raczej mówić o kryzysie mężczyzny. Holender nie potrafi zbudować żadnego poważnego związku, wejść w poważną relację z kobietą. Dlatego jest wiecznym wędrowcem. Tak żyje wielu z nas. Moja reżyseria też jest ciągłym bieganiem z teatru do teatru, z kraju do kraju. Czasami tylko zdarzają się próby osadzenia w rzeczywistości, które podważa tkwiące w mężczyźnie dziecko..

To jak potraktować wątek miłości? Holender marzy o idealnej kobiecie, żeby mieć alibi w razie nieuchronnej porażki?

- Myślę, że Holender nie potrafiąc się zaangażować w uczucie, od początku tworzy sytuację przegraną. Przypomina Otella, któremu nie był potrzebny żaden dowód, by zyskać pewność, że Desdemona go zdradza. Senta, jego zdaniem, również zdradza i w tym też widzę przyczynę kryzysu męskości, zaś w interpretacji - szansę na ciekawe odwrócenie znaczeń. Nie ma tu dramatu kobiety, która poświęca się dla mężczyzny, tylko dramat mężczyzny, który nie wierzy, by takie poświęcenie było możliwe.

Kim jest Senta?

- Osobą, która ugrzęzła w prozie życia, ale jej nie akceptuje. Szuka innego wymiary egzystencji. Holender przybywa, ale może dzieje się to tylko w jej wyobraźni. Często szukamy idei, która pozwala nam żyć. Senta jest typem współczesnej histeryczki. Ląd jest dla niej piekłem, ocean - wyzwoleniem. Ucieka ku śmierci przez bramę, na której Wagner wypisał "Liebestod". Może to będzie bardziej spektakl o Sencie niż o Holendrze?

Prawdziwa jest tylko miłość, która kończy się śmiercią?

- Tak chciał romantyzm. Przecież na lądzie czeka na Sentę Eryk, kochający ją mężczyzna. Tyle tylko, że to miłość śmiertelnika, a ona chce więcej. Jakbyśmy dziś powiedzieli - ostrej jazdy. Wszystko rozgrywa się w aurze mgły, podświadomości, tego co niemożliwe. Chcę polemizować z romantyzmem, korzystając w pełni z sceptycyzmu naszych czasów. Pozwalam sobie na idealizm, ale biorę go w nawias. To idealizm szaleńca, który do końca nie rejestruje rzeczywistości. Przecież nieraz przekonaliśmy się, że "racjonalne" wcale nie oznacza "realne".

Kłania się "Król Roger".

- Tak

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji